poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Kwietyzm - definicja i komentarz

Chcąc zrozumieć pochodzenie nauki Watchmana Nee, Witnessa Lee i im podobnych, należy zapoznać się z poniższą definicją.

Kwietyzm – definicja wg Catholic Encyclopedia:

„Kwietyzm (łac. quies, quietus, bierność) w najszerszym znaczeniu jest doktryną, która głosi, że najwyższa ludzka doskonałość polega na swego rodzaju psychicznym samounicestwieniu i w konsekwencji na absorpcji duszy przez Bożą Istotę w czasie obecnego życia. W tym stanie „spokoju” umysł jest zupełnie bezczynny, nie myśli już ani nie pragnie, ale pozostaje bierny, gdy tymczasem działa w nim Bóg. Tak więc kwietyzm jest ogólnie mówiąc rodzajem fałszywego lub przesadnego mistycyzmu, który pod pozorem najwznioślejszej duchowości zawiera pojęcia, które konsekwentnie stosowane, okażą się zgubnymi dla moralności. Został on zaszczepiony przez panteizm i podobne teorie i zawiera osobliwe pojęcia dotyczące Bożej współpracy z ludzkimi działaniami. W węższym znaczeniu kwietyzm daje mistyczną podstawę dla nauczania różnych sekt, które powstały w Kościele tylko po to, by zostać odrzucone jako heretyckie. W niektórych z tych sekt kwietystyczna nauka stanowiła jedynie wyraźny błąd, w innych było to następstwem bardziej fundamentalnej błędnej doktryny. Kwietyzm wreszcie, w ścisłym znaczeniu tego terminu, jest doktryną wysuniętą i bronioną w XVII w. przez Molinosa i Petrucci. Z ich nauczania rozwinięto mniej radykalną formę znaną jako semikwietyzm, którego obrońcami byli Fenelon i Madame Guyon. Wszystkie te odmiany kwietyzmu kładą nacisk, większy lub mniejszy, na wewnętrzną bierność jako niezbędny warunek doskonałości; i wszystkie zostały bardzo wyraźnie zakazane przez Kościół.
W swoich głównych cechach kwietyzm jest charakterystyczny dla religii Indii. Zarówno panteistyczny brahmanizm, jak i buddyzm dążą do pewnego rodzaju samounicestwienia, stanu obojętności, w którym dusza cieszy się niewzruszonym spokojem. Sposobem na osiągnięcie tego stanu jest uznanie własnej identyczności z Brahmą, wszystko-bogiem, lub, dla buddysty, gaszenie pragnienia i w konsekwencji osiągnięcie nirwany, nie w pełni w życiu doczesnym, ale całkowicie po śmierci. Wśród Greków kwietystyczna skłonność jest reprezentowana przez stoików. Obok panteizmu, charakterystycznego dla ich teorii świata, ukazują w swojej apathei ideał przypominający obojętność, do której dążyli mistycy wschodni. Mądrym człowiekiem jest ten, kto stał się niezależny i wolny od wszelkich pragnień. Według niektórych stoików mędrzec może poddawać się najniższemu rodzajowi zmysłowości, o ile dotyczy to ciała, nie plamiąc w najmniejszym stopniu duszy. Neoplatonicy (zob.) twierdzili, że Jedność daje początek Nous lub Intelektowi duszy świata oraz duszom indywidualnym. Te w wyniku zjednoczenia z materią zapomniały o swym boskim pochodzeniu. Dlatego podstawową zasadą moralności jest powrót duszy do jej źródła. Najwyższe przeznaczenie człowieka i jego największe szczęście polega na kontemplacji Jedności, nie przez myślenie, ale przez ekstazę.
Pochodzenie tych kwietystycznych tendencji nie jest trudne do odkrycia. Chociaż mocno panteistyczna koncepcja świata może przemawiać do ludzi usposobionych filozoficznie, nie można odrzucić oczywistych danych doświadczalnych. Twierdzenie, że dusza jest częścią Boskiego bytu lub emanacją Boga podnosi wyraźnie godność człowieka, ale pozostaje faktem, że namiętność, żądza i zło moralne czynią życie ludzkie czymś nie-Boskim. Stąd pragnienie wybawienia i spokoju, co można osiągnąć tylko przez pewien rodzaj rezygnacji z działania i z podległości rzeczom zewnętrznym oraz przez wynikające z tego zanurzenie, mniej lub bardziej kompletne, w Boskiej istocie. Te aberracje mistycyzmu trwały nawet po tym, jak nauczanie chrześcijańskie objawiło ludzkości prawdę o Bogu, o ładzie moralnym i o ludzkim przeznaczeniu. Gnostycyzm, szczególnie szkoła antynomistyczna, szukał zbawienia w rodzaju intuicyjnego poznania Boskości, które zwolniło „duchowych” z obowiązku prawa moralnego. Ta sama kwietystyczna skłonność pojawia się w nauczaniu Euchitów albo Messalianów, którzy twierdzili, że modlitwa uwalnia ciało od namiętności i duszę od złej skłonności, tak że sakramenty i akty skruchy są bezużyteczne. Zostali potępieni na synodzie w Pamfilii (383) i w Efezie (431). Bogomili z późnego Średniowiecza byli prawdopodobnie ich potomkami w prostej linii.
Średniowieczny kwietyzm jest następnie reprezentowany w dziwactwach Hezychazmu, według którego najwyższym celem życia na ziemi jest kontemplacja niestworzonego światła, wskutek czego człowiek jest ściśle zjednoczony z Bogiem. Sposobami na osiąganie takiej kontemplacji są modlitwa, całkowity odpoczynek ciała i woli oraz proces autosugestii. Wśród błędów beginek i begardów, potępionych przez Sobór w Viennie (1311-12), są twierdzenia: że człowiek w obecnym życiu może osiągnąć taki stopień doskonałości, że staje się zupełnie bez zarzutu; że „doskonali” nie potrzebują pościć lub modlić się, ale mogą dowolnie udzielać ciału czegokolwiek pożąda; że nie podlegają żadnej ludzkiej władzy czy ograniczeniu nakazami Kościoła (zob. Denzinger-Bannwart, 471). Podobne przesadne twierdzenia Fraticelliego doprowadziły do ich potępienia przez Jana XXII w 1317 r. (Denzinger-Bannwart, 484 i dalej). Spośród błędów Mistrza Eckharta ten sam papież w 1329 r. zakazał twierdzeń, że (10) jesteśmy całkowicie przekształceni w Boga, tak jak chleb w sakramencie jest przemieniony w Ciało Chrystusa; że (14) skoro Bóg chce, żebym zgrzeszył, nie pragnę nie zgrzeszyć; że (18) powinniśmy wydawać owoc nie przez działania zewnętrzne, które nie czynią nas dobrymi, ale przez działania wewnętrzne, dokonywane przez Ojca w nas mieszkającego (Denzinger-Bannwart, 501 i dalej).
Bracia i Siostry Wolnego Ducha (trzynasty do piętnastego wieku) w pełnej zgodzie z ich panteistycznymi zasadami utrzymywali, że ci, którzy osiągnęli doskonałość, tj. całkowitą absorpcję w Boga, nie potrzebują zewnętrznego wyrażania czci, sakramentów czy modlitw; oni nie muszą być posłuszni żadnemu prawu, bo ich wola jest identyczna z wolą Boga; mogą też pobłażać swoim cielesnym pragnieniom w każdym stopniu bez splamienia duszy. Jest to też zasadniczo nauczanie Iluminatów (Alumbrados), sekty niepokojącej Hiszpanię w szesnastym i siedemnastym wieku.
Hiszpanem był Michał de Molinos, który opracował kwietyzm w najściślejszym znaczeniu tego terminu. Z jego pism, szczególnie z "Dux spiritualis" (Rzym, 1675), wydobyto sześćdziesiąt osiem twierdzeń, które zostały potępione przez Innocentego XI w 1687 r. (Denzinger-Bannwart, 1221 i dalej). Myśl przewodnią tego systemu zawiera pierwsze twierdzenie: człowiek musi zniszczyć swe władze [umysłowe] i to jest droga wewnętrzna (via interna); istotnie, pragnienie, by zrobić coś czynnie, jest dla Boga obraźliwe i dlatego należy całkowicie porzucić siebie dla Boga, a następnie pozostawać jak martwe ciało (twierdz. 2). Przez brak robienia czegokolwiek dusza unicestwia siebie i wraca do swego źródła, istoty Bożej, w którą jest przemieniona i ubóstwiona i wówczas Bóg mieszka w niej (5). Na tej drodze wewnętrznej dusza nie powinna myśleć ani o nagrodzie, ani o karze, o niebie lub piekle, o śmierci lub wieczności. Nie powinna troszczyć się o swój własny stan, o swe wady czy o postępy w cnocie; rezygnując ze swej woli dla Boga musi pozwolić Mu działać z Jego woli bez żadnego działania samej duszy (7-13). Kto więc powierzył się całkowicie Bogu, nie powinien prosić Boga o cokolwiek ani Mu dziękować; nie powinien zważać na pokusy ani stawiać jakiegokolwiek czynnego oporu; „a jeśli natura będzie roznamiętniona, trzeba jej na to pozwolić, ponieważ to jest natura” (14-17). W modlitwie nie należy używać obrazów ani myśli dyskursywnej [rozumowej], ale trzeba pozostawać w „nieokreślonej wierze” [„obscure faith”] i ciszy, zapominając każdą wyraźną myśl na temat Boskich atrybutów, przebywając w Bożej obecności, by Go czcić, kochać i służyć Mu, ale bez wykonywania jakichkolwiek czynów, ponieważ Bóg nie ma w nich upodobania. Wszelkie myśli, jakie pojawiają się w czasie modlitwy, choćby nawet były nieczyste lub przeciwne wierze, jeśli nie są dobrowolnie zachęcane lub odrzucane, ale są znoszone z obojętnością i rezygnacją, nie stanowią przeszkody dla modlitwy wiary, ale raczej zwiększają jej doskonałość. Kto pragnie pobożności zmysłowej, ten szuka nie Boga, lecz samego siebie; w rzeczywistości każdy zmysłowy skutek doświadczany w duchowym życiu jest ohydny, obrzydliwy, nieczysty (18-20).
Poza tym, że dusza pozostaje w zwykłym stanie biernej rezygnacji nie jest potrzebne żadne przygotowanie do Komunii ani też dziękczynienie po niej; dusza też nie powinna dążyć do wzbudzenia w sobie uczucia pobożności. Dusze w ciszy poddają się Bogu; a im pełniejsza jest ich rezygnacja, tym bardziej rozumieją, że nie są w stanie wygłosić nawet „Ojcze nasz”. Nie powinny one wywoływać żadnych aktów miłości do Błogosławionej Dziewicy lub świętych, albo względem człowieczeństwa Chrystusa, bo skoro są to wszystko obiekty zmysłowe, miłość do nich także jest zmysłowa. Działania zewnętrzne nie są konieczne do uświęcenia, a dzieła pokutne, tj. dobrowolne umartwianie się, powinny być odrzucone jako wielki i bezużyteczny ciężar (32-40). Bóg pozwala demonowi używać „przemocy” wobec pewnych doskonałych dusz nawet do tego stopnia, że wykonują one samodzielnie lub z innymi osobami cielesne działania. Gdy te napady mają miejsce, nie należy czynić żadnego wysiłku, ale niech demon ma swoją drogę. Skrupuły i wątpliwości trzeba odłożyć na bok. Zwłaszcza nie należy o tych rzeczach wspominać na spowiedzi, bo przez to, że nie są wyznawane dusza zwycięża demona, zdobywa „skarb pokoju” i osiąga ściślejsze zjednoczenie z Bogiem (41-52).
Droga wewnętrzna” nie ma nic wspólnego ze spowiedzią, spowiednikami, sprawami sumienia, teologią lub filozofią. Doprawdy, duszom zaawansowanym w doskonałości Bóg uniemożliwia czasami pójście do spowiedzi i udziela im tyle łaski, ile otrzymałyby w Sakramencie Pokuty. Droga wewnętrzna prowadzi do stanu, w którym namiętność jest ugaszona, grzechu już nie ma, zmysł jest umartwiony, a dusza, pragnąc tylko tego, czego pragnie Bóg, cieszy się niewzruszonym pokojem: jest to śmierć mistyczna. Podążający tą ścieżką muszą być posłuszni przełożonym pozornie; nawet ślub posłuszeństwa powzięty z powodu religii obejmuje jedynie działania zewnętrzne; tylko Bóg i kierownik wchodzi do wnętrza duszy. Twierdzenie, że dusza w jej życiu wewnętrznym powinna być rządzona przez biskupa jest doktryną nową i bardzo śmieszną; gdyż na temat rzeczy ukrytych Kościół nie wydaje osądów (55-68). (…)” [The Catholic Encyclopedia, Quietism, http://www.newadvent.org/cathen/; tłumaczenie własne]

Polska Encyklopedia Katolicka o kwietyzmie:

„(...) 2. Aspekt teologiczny – wg kwietyzmu, gdy działa łaska, wówczas człowiek winien zachowywać się biernie; przedmiotem kontemplacji winna być tylko istota Boga, a nie jego przymioty; w człowieku prawdziwie wewn. znika wszelka myśl (kwietyzm odrzuca wszystko poza bierną kontemplacją) i działanie, by jedynie Bogu pozostawić miejsce; kwietyzm pośrednio odrzucał wolną wolę, głosząc, że kontemplacja jest wyłącznym dziełem Boga i podważając działanie w człowieku łaski Bożej (charytologiczny nihilizm; → charytologia); dusze w stanie zjednoczenia mistycznego z Bogiem nie mają już wolnej woli, której pozbawił ich Stwórca; kwietyzm głosił, że człowiek powinien tylko wtedy działać, gdy odczuwa, że skłania go do tego wewnętrznie Duch Święty; stąd naturalna aktywność człowieka jest wrogiem Bożej łaski, Bóg bowiem pragnie działać w nas, ale bez nas (dualizm antropol. – człowiek zewn. nie wpływa już na człowieka wewn.); poglądy kwietystów kwestionowały wiarę w rzeczywistość osobistego → widzenia uszczęśliwiającego (visio beatifica) opartego na łasce nadprzyr., gdyż wg kwietyzmu wskutek mist. zjednoczenia człowiek zatraca swą odrębność i łączy się z Bogiem.
3. Aspekt moralny – Moralność kwietystów opierała się na przekonaniu, iż każdy chrześcijanin może osiągnąć całkowite zatopienie się w Bogu; zakładała ona uprzednią anihilację woli i świadomości („permanere velut corpus exanime”, DS 1222), która jest dziełem łaski Bożej (Deus operari vult in nobis sine nobis, tamże 1224); wg kwietyzmu Bóg działa w duszy człowieka wówczas, gdy ten „nie przeszkadza” mu swymi myślami i czynami; sprzeciwiał się tym samym poglądowi, że modlitwa jest dziełem rozumnego człowieka i stwarza niebezpieczeństwo przeceniania „biernej postawy człowieka wobec działającego Boga”; w takim stanie dusza nie pragnie niczego, a więc ani doskonałości, ani cnoty, ani szczęścia wiecznego; po uzyskaniu tego stanu już więcej nie grzeszy, nawet gdy zewnętrznie nie stosuje się do przykazań Bożych lub kośc. (ciału takiego człowieka szatan często zadaje gwałt i zmusza go do spełniania „zewnętrznych” grzesznych aktów, zwł. o charakterze seksualnym, lecz akty te nie są w stanie zniweczyć zjednoczenia z Bogiem – to usprawiedliwiało seksualny permisywizm); walka z pokusami i praktyki pokutne są więc zbędne; kwietyści widzieli zatem doskonałość mor. w absolutnie biernej i bezinteresownej postawie wewn., jak i w bezinteresownej miłości do Boga pozbawionej jakiejkolwiek aktywności i zainteresowania własnym zbawieniem; wg nich kontemplacja jest udziałem każdego, kto zada sobie trud kenozy mist. (nie zależy od wychowania, płci czy stanu i jest nieodwracalna); człowiek oddany kontemplacji nie może z własnej inicjatywy spełniać dobrych uczynków, dlatego kwietyści odrzucali zewn. kult, czynną → ascezę, modlitwę (zwł. błagalną), a nawet → medytację, dyscyplinę i intelektualny wysiłek, redukując życie rel. do jednego habitualnego aktu, dzięki któremu mistyk już nie potrzebuje Kościoła; akt ten pojmowano jako jedyną drogę do zjednoczenia z Bogiem. Kwietyzm prowadzi do stagnacji życia duchowego i moralnego permisywizmu.” [Encyklopedia Katolicka, kwietyzm]
-

Wolą Jezusa jest, byśmy Jego naukę rozumieli (Mat. 13:19,23; 15:10; Mar. 4:13), myśleli o niej (Rz. 8:5; Flp 4:8; Kol. 3:2), rozważali ją (Ps. 1:2; 119:15,99; Dz. 17:11; 2 Tym. 2:7), wzajemnie się nią budowali (1 Kor. 14:26; 1 Tes. 5:11) i przede wszystkim postępowali według niej (Flp 3:17-18; Kol. 1:10; 1 Tes. 4:1-2; Hbr 13:18). Nie ma tu miejsca na zaniechanie, choć jest oczywiście miejsce na odpoczynek, bo i sam Jezus odpoczywał. W paraboli o talentach jest jasne pouczenie, że bierność to śmierć. Zaniechanie uczynków miłości – jak wynika to np. z paraboli o owcach i kozłach – prowadzi na zatracenie.

Zatem kwietyzm jest odwróceniem Ewangelii głoszonej przez apostołów. Jest próbą przeszczepienia pogańskich wierzeń na grunt chrześcijański. Kwietyzm prowadzi do tego, że człowiek – rezygnując z rozsądzania i działania – oddaje się pod władzę swojej intuicji, którą bierze za Ducha Świętego. Taki człowiek twierdzi, że jest z Bogiem jedno i że Bóg objawia mu swą wolę bezpośrednio, ale w rzeczywistości słucha głosu własnej intuicji, za którą stoją cielesne instynkty i żądze. Bowiem Duch nie mieszka w ludziach, którzy rezygnują z działania, które tenże Duch nakazał przez apostołów. To, że nakazy Ducha zostały zapisane nie sprawiło, że przestały być aktualne. Przeciwnie, nauka Ducha została zapisana po to właśnie, żeby mogli wierzyć w nią i wykonywać ją ludzie żyjący po czasach apostolskich. To właśnie przez tę naukę uwierzyliśmy my, którzy żyjemy dziś. Przez nią uwierzyliśmy, a nie przez głos intuicji. Nie mamy być więc posłuszni intuicji, ale nauce, którą Duch przekazał nam przez apostołów. Pod tym warunkiem Duch mieszka w nas i pomaga nam spełniać wolę Bożą. Zgodnie ze słowami Piotra: „A my jesteśmy tego świadkami, tych słów, także i Duch Święty, którego Bóg dał tym, którzy są mu posłuszni” (Dz. 5:32, TBS). Gdy więc Duch Święty ustami Jezusa mówi „dobrze czyńcie”, a kwietysta woli słuchać swojej intuicji, przez którą chciwość i lenistwo mówią „nie czyń tego dobra”, to taki człowiek traci jakąkolwiek jedność z Bogiem. O ile ją w ogóle miał. Jeśli był od początku ukształtowany przez fałszywą naukę, to znaczy, że wierzył w nieprawdę. Taka wiara nie mogła go więc odrodzić, pojednać z Bogiem.
Skutki kwietystycznych rojeń widać w nauczaniu Watchmana Nee, którego cząstka została omówiona tutaj:


wtorek, 5 lutego 2013

Obrona przed antyewangeliczną treścią książki Watchmana Nee "Zwycięskie życie"


Strzeżcie się drapieżnych wilków, nakazał Jezus. Uważajcie na drapieżne wilki, przestrzegł apostoł Paweł. Ale jak je rozpoznać? Poznacie ich po owocach – poinstruował Jezus. Skąd jednak wiadomo, które owoce są dobre, a które złe? Gdzie jest kryterium oceny? Polecam was Bogu i słowu jego łaski, które może zbudować was i dać wam dziedzictwo” – powiedział zatroskany Paweł (Dz. 20:28-32; por. 2 Tym. 3:15-17).
 
Skoro więc Słowo ma służyć chrześcijanom jako kryterium oceny i nauka budująca ku życiu wiecznemu, nie dziwi, że Przeciwnik na nim się właśnie skupia, by odwrócić jego sens i tak przekręconą nauką, jako „sprawiedliwością” i „światłem”, dokonać zagłady. W tak spreparowanym nauczaniu Jezus będzie wywyższany. Poniżana będzie Jego nauka. W takiej doktrynie Chrystus będzie wychwalany. Poniżany będzie w jej skutkach.
 
Książka „Zwycięskie życie” skierowana jest jednoznacznie do chrześcijan. Do nich właśnie w 1935 roku wygłosił Watchman Nee swoje poselstwa, które przyjęły później kształt książki.

Na początku książki Watchman Nee wydaje się słusznie doceniać rolę doświadczeń w praktykowaniu chrześcijańskiego życia:
 
Powinniśmy się zastanowić nad swoim doświadczeniem. Nie jest łatwo mówić na ten temat. Niektóre nasze doświadczenia mogą być przykre. Kiedy jednak się ukorzymy, zobaczymy, czego nam brakuje.” (str. 11)
 
Jednym z podstawowych doświadczeń chrześcijan powinno być wyzwolenie od grzechu. Jako chrześcijanie, powinniśmy zwyciężyć przynajmniej te grzechy, o których wiemy.” (s. 29)
 
Nee wskazał więc na doświadczenia chrześcijan jako na element pozwalający dokonać samooceny: jesteśmy wolni od władzy grzechu czy nie? Prowadzimy zwycięskie życie czy nie? Rzeczywiście, doświadczenie jest do takiej oceny niezbędne. Nee przywołał tu więc rzecz dobrą i potrzebną. Problem w tym, w jakim celu to zrobił. Z tekstu wynika, że użył doświadczeń chrześcijan i ich samooceny w celu wmówienia im, że ich sporadyczne upadki oznaczają brak zwycięskiego życia, brak stanu zwycięstwa nad grzechem. Wtedy mógł niejako powiedzieć: potrzebujecie nowej nauki – mojej nauki.
 
Zatem Nee rozpoczął swoje nauczanie od wykazania chrześcijanom ich grzeszności. W tym celu wymienił osiem rodzajów grzechów. Z każdego rodzaju podał konkretne przykłady. Gdyby skupił się tylko na grzechach poważnych, np. bałwochwalstwie, zabójstwie, cudzołóstwie, rozpuście, gwałtach, rozbojach itp., wówczas jego słuchacze pomyśleliby: „Nas to nie dotyczy, my tak nie żyjemy. Nie potrzebujemy jego nauki.” Dlatego Nee do swej listy oskarżeń dołączył grzechy mniejszego sortu, dochodząc do poziomu nadymania w grzech zwykłych przekąsek. Oskarżycielska lista zajmuje osiem stron książki. Oto fragmenty:
 
Innych pochłania zdobywanie wiedzy. Chcą wiedzieć wszystko i nie zatrzymają się, dopóki tego nie osiągną. Ci, którzy mają takie myśli, nie doświadczyli zwycięskiego życia.” (s. 14)
 
Niektórzy mają na twarzy okropny grymas, kiedy tylko stracą odrobinę snu. Stają się niecierpliwi robiąc cokolwiek i mówią nieskładnie. To również jest grzechem.” (s. 14)
 
Niektórzy folgują jedzeniu przekąsek. Wydają na nie mnóstwo pieniędzy. Inni przywiązują zbyt wielką wagę do swojego wyglądu. Zawsze muszą mieć najlepsze ubrania. Są również tacy, których pochłania własne zdrowie. Wszystko musi być dla nich odpowiednie. Uważają, że taka lub inna rzecz jest trująca albo zła dla organizmu. Wszystko im przeszkadza i zagraża. Bracia i siostry, to są przykłady pochłonięcia własnym ciałem.” (s. 15)
 
Niektórzy bracia są bardzo skryci. Gdziekolwiek pójdą, nie chcą, aby ich zauważono. Zawsze siadają w kącie. To również jest grzechem i trzeba się z tym rozprawić.” (s. 16)
 
Musimy zdać sobie sprawę, że smucenie się to grzech. Każdy, kto się nie raduje, zgrzeszył.” (s. 18)
 
Jest pewna historia o kobiecie z dziewięciorgiem dzieci. Myślała ona, że słowo, żeby się nie martwić, nie może być prawdą. Twierdziła, że matka musi się martwić. (...) Siostra ta nie dostrzegała, że martwienie się jest grzechem.” (s. 18)
 
Ponadto na stronie 14 Nee stwierdził, że nie doświadczyli zwycięskiego życia ci, którzy mają błądzące bez celu myśli lub myśli wymykające się spod kontroli, lub myśli niestałe, nieczyste lub złudne.
 
Całą długą listę Nee podsumował tak:
 
Bracia i siostry, jeśli znajdujecie u siebie wymienione wcześniej grzechy, z pewnością potrzebujecie zwyciężyć. Nie wiem, ile z tych ośmiu rodzajów grzechów popełniacie. Być może popełniacie tylko jeden lub dwa.” (s. 21)
 
A więc według niego wystarcza jedna rzecz, np. sprawa przekąsek albo unikanie zatrutych pokarmów, żeby zwycięstwo było iluzją. Powiedzieć komuś w oparciu o takie przesłanki, że nie posiada zwycięstwa w Chrystusie... czym to jest, jeśli nie oszustwem i duchową zbrodnią?
 
Jakub w swoim Liście napisał: Wszyscy bowiem w wielu sprawach upadamy.” (Jak. 3:2). Według kryteriów Nee nawet Jakub potrzebował zwyciężyć.
 
Na podstawie tak spreparowanej listy oskarżeń rozważający to chrześcijanie dokonują samooceny w oparciu o swoje życiowe doświadczenia. Któryż czytelnik nie miewa czasami myśli błądzących bez celu albo myśli wymykających się na chwilę spod kontroli czy myśli ulotnych? Tak więc Nee zaczął nauczanie od próby destrukcji słuchaczy, od odebrania im pokoju w Chrystusie. Każdy chrześcijański zwolennik przekąsek czy amator zdrowej żywności musi uznać się winnym. Wobec takich kryteriów musi przyznać, że nie posiada zwycięskiego życia. A więc nauka chrześcijańska jest nieskuteczna – ma pomyśleć. Jego wiara ma być zachwiana. Grunt pod nogami – obsunięty. Tak odartym duszom Nee oferuje „ratunek”: tajemniczą naukę o „zwycięskim życiu”. Naukę nową i lepszą.
 
 Proszę zauważyć, że na początku poselstwa, gdy słuchacze są jeszcze wyznawcami Ewangelii, Nee używa ich doświadczeń jako dowodu, że nie posiadają zwycięstwa w Chrystusie. Później jednak, wobec tych, którzy przyjęli jego naukę, Nee stwierdzi nagle, że doświadczenia nie są żadnym kryterium oceny tego, czy się zwycięża.

Bracia i siostry, jeśli chcecie czekać na rezultaty, zanim odważycie się powiedzieć, że macie zwycięskie życie, to zawierzacie swojemu doświadczeniu, a nie Bożemu Słowu.” (s. 94)

A więc według Nee doświadczenia są dobre jedynie do weryfikowania nauki chrześcijańskiej, ale do weryfikowania nauki Nee już nie są dobre. Ascetyczna mowa Nee o doświadczeniach była mu potrzebna jedynie do obalenia w ludziach wiary w skuteczność nauki chrześcijańskiej. Gdy zaś doświadczenia obalają naukę Nee, wtedy Nee mówi: Nie pokładamy zaufania w naszym własnym doświadczeniu” (s. 126, 132-134, 138). W ten sposób Nee zabezpieczył swoją naukę przed weryfikacją.

Rozdział 2
 
Drugi rozdział Watchman Nee rozpoczyna od dalszej duchowej destrukcji słuchaczy:
 
Kiedy zostaliśmy zbawieni, Boża łaska wypełniała nam serca radością. Nasze życie było wtedy pełne nadziei; myśleliśmy, że odtąd wszystkie grzechy będą pod naszymi stopami. Uważaliśmy, że odtąd będziemy już w stanie wszystko zwyciężyć. (...) Jednak ten wspaniały stan nie trwał długo i ta wspaniała nadzieja nie spełniła się.” (s. 23)
 
Rzadsze się stały chwile radości, za to powszechne chwile smutku. W takich warunkach doświadczamy dwóch rzeczy. Z jednej strony powracają pokusy, pycha, zazdrość i wybuchy gniewu. Z drugiej strony staramy się je powstrzymywać. Gdy tylko te grzechy powrócą, staramy się je powstrzymać i nie pozwolić, aby wychodziły na jaw. Ci, którym udaje się zapanować nad sobą, myślą, że odnieśli zwycięstwo.” (s. 24)
 
Jak to: „myślą, że odnieśli zwycięstwo”? Czyż zapanowanie nad sobą w kontekście pokus nie jest zwycięstwem? Dlaczego więc tak napisał?
 
Drugi rozdział ma wierzących przekonać do tego, że życie, które przeznaczył dla nas Bóg, jest daleko lepsze niż nasze obecne chrześcijańskie doświadczenie” (s. 141). Nee kontynuuje tu „uświadamianie” chrześcijańskim słuchaczom, że żyją życiem przegranym, on natomiast posiada klucz do „daleko lepszego” życia. Sugeruje, że poprowadzi ich do życia, które będzie wyglądało tak:
 
Życie chrześcijańskie nie polega na tym, że czasami się zwycięża, a innym razem ponosi porażkę. Nie wygląda tak, że rano się zwycięża, a po południu zostaje pokonanym. Życie chrześcijańskie zawsze zwycięża. Jeśli natkniecie się dzisiaj na pokusę i zwyciężycie ją, nie powinniście się z tego cieszyć tak bardzo, żeby trudno wam było zasnąć.” (s. 34)
 
Jest więc piękna obietnica i zachęta, ale tuż po niej kolejny zgrzyt. Jak to: nie powinniśmy się za bardzo cieszyć z pokonania pokusy? Cóż to za dziwne zdanie?
 
Pod koniec tego rozdziału Nee mówi:
 
Dzisiaj potrzebujemy dodatkowych lekcji, bo kiedy uwierzyliśmy, nie zostaliśmy zbawieni tak jak należy.” (s. 36)
 
Zbawieni nie „tak jak należy”?
 
Czy odważyłbyś się, czytelniku, powiedzieć chrześcijaninowi, którego nie znasz, że nie został zbawiony tak jak należy? I to na podstawie własnych oskarżycielskich założeń, typu „folgują jedzeniu przekąsek”?
 
Czy ci, o których Jakub napisał: „wszyscy bowiem w wielu sprawach upadamy”, również nie zostali zbawieni jak należy?
 
O tym, jaki charakter mają te „dodatkowe lekcje”, których udzielał Nee, można się przekonać już w następnym akapicie:
 
Nie powinniśmy być dumni, że potrafimy się opanować lub kontrolować. Panowanie nad sobą i samokontrola nie są zwycięstwem. Zwycięstwo Pana całkowicie kruszy grzech.” (s. 36)
 
Jest to zarazem zapowiedź ducha rozdziału trzeciego. Mamy tu do czynienia z fałszywym przeciwstawieniem: albo zwycięstwo przez panowanie nad pokusami, albo zwycięstwo Pana. Tak jakby zmaganie się chrześcijan z pokusami stało w sprzeczności ze zwycięstwem Pana. Jakby walka ludzi odrodzonych ze złymi żądzami nie była zarazem dziełem Pana. Na tej retorycznej sztuczce, na fałszywym przeciwstawieniu Nee oparł całą swoją antychrześcijańską naukę.
 
Rozdział 3
 
O czym jest trzeci rozdział?
 
W tym poselstwie zastanowimy się nad tym, czym jest zwycięstwo. Musimy wziąć pod uwagę cechy zwycięskiego życia. Biblia pokazuje nam wiele takich cech. Nie możemy ich wszystkich wyliczyć w tym poselstwie. Zamiast tego wymienimy ich tylko pięć.” (s. 37)
 
Pierwsza cecha:
 
Zwycięstwo nie znaczy, że ktoś się zmienia, lecz raczej że ktoś zostaje wymieniony.” (s. 37)
 
Co Nee miał na myśli?
 
To nie jest złe "ja", zmienione w dobre "ja" ani zbrukane "ja" zmienione w czyste "ja". To ma być "już nie ja". Największym błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu. To dlatego myślimy, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie stracimy panowania nad sobą albo jeśli będziemy mieli bliską społeczność z Bogiem. Myślimy, że jeśli będziemy mieć te rzeczy, zwyciężymy. Musimy jednak pamiętać, że zwycięstwo nie ma z nami nic wspólnego. Nie odgrywamy w nim żadnej roli.” (s. 38)
 
Jest to pierwszy wielki krok tego człowieka, by wprowadzić odrodzonych słuchaczy w „głębiny szatana”. Dalej:
 
Jest dobra wieść: wy nie możecie się zmienić, ale wszystko, czego potrzeba, to wymiana! Dzięki i chwała Panu! Zwycięskie życie nie jest zmianą, lecz wymianą.” (s. 39)
 
Na czym polegać ma ta „wymiana”?
 
Pozostaje pytanie, czy to wy, czy to Chrystus zwycięża. Jeśli to Chrystus zwycięża, nawet gdybyście byli dziesięć razy gorsi niż jesteście teraz, nie będzie to miało znaczenia.” (s. 39)
 
Zwycięstwo nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas, nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku.” (s. 48)
 
Zwycięstwo nad grzechem w sensie dzieła krzyża i zgładzenia grzechu świata rzeczywiście Pan odniósł za nas – bez naszego wkładu i wysiłku. Czym innym jest natomiast zwyciężanie grzechu przez ludzi odrodzonych w sensie osobistych zmagań z grzechem. Czy wierzący powinien przykładać wysiłek do walki z grzechem, czy nie powinien? Czy wierzący, który ulega jakiemuś grzechowi, np. pornografii, powinien wysilić się i odciąć przyczynę grzechu (niszcząc materiały pornograficzne i unikając wszelkich jej źródeł), czy raczej powinien posłuchać rady Nee i nie przykładać do walki z grzechem żadnego wysiłku? Chrystus odpowiada na to w Mat. 5:29-30. Nee ponownie użył tu fałszywego przeciwstawienia: albo my, albo Chrystus zwycięża nasze pokusy.

Według Nee zwycięstwo nad grzechem nie wynika z Bożej przemiany duszy chrześcijanina, ale z tajemniczej „wymiany”. „Wymiana” polegać ma na tym, że Chrystus zastępuje nasze „ja” w zwyciężaniu czyhającego grzechu. Zwycięża grzech za nas. W takim sensie, jak powiedział wyżej: „zwycięstwo nie ma z nami nic wspólnego. Nie odgrywamy w nim żadnej roli”; „nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku.” Skoro więc to Chrystus zwycięża, a nie my, to nie ma znaczenia, jak źli jesteśmy – powiedział tu Nee do ludzi narodzonych na nowo.
 
Bóg dał nam swojego Syna. Nie musimy się już o nic starać. Kiedy tylko dokonamy tej wymiany, wszystko zostanie zrobione” (s. 40)
 
Poselstwo do odrodzonych: nie starać się. Wszystko zostanie zrobione. Zwycięstwo nad grzechem dokona się bez naszych starań. Tym samym wszelkie nauki Ewangelii, nawołujące do starań i wysiłku w walce z pokusami i w służbie dla Pana, zostają unieważnione. Zdrowemu duchowo chrześcijaninowi to wystarcza. Już wie, z czym ma do czynienia.
 
Druga cecha „zwycięstwa”:
 
Pamiętajcie, że zwycięstwo nie jest nagrodą, a darem. Czym jest dar? Dar to prezent, coś, co daje się za darmo. (...) Nagroda wymaga naszej pracy, musimy się o nią starać, zanim będziemy mogli ją otrzymać. Zwycięskie życie, o którym mówimy, nie wymaga naszych wysiłków.” (s. 41)
 
Uściślijmy: zwycięstwo nad kuszącym nas grzechem, nad złymi żądzami i namiętnościami jest według niego darem w tym sensie, że nie wymaga naszych wysiłków. I dalej:
 
Choć nie próbujemy zbawić się przez uczynki, próbujemy przez uczynki zwyciężać. Tak samo jednak jak nikt nie może być zbawiony przez dobre uczynki, tak też nikt nie może zwyciężać przez dobre uczynki. Bóg mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych dobrych czynów. (...) Myślimy, że zbawienie jest przez śmierć Pana Jezusa na krzyżu za nas, ale że po zbawieniu powinniśmy jak najbardziej starać się dobrze czynić i mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Pozwólcie jednak, że zapytam: chociaż jesteście zbawieni od wielu lat, czy staliście się już dobrzy? Dzięki i chwała Panu! My nie jesteśmy w stanie czynić dobra.” (s. 41-42)
 
Tak jak zbawienie nie zależy od waszych uczynków, ponieważ jest niezasłużoną łaską od Boga, tak i zwycięstwo nie zależy od waszych uczynków, ponieważ jest niezasłużoną łaską od Boga. Zbawienie nie wymaga żadnych wysiłków z waszej strony. Podobnie i zwycięstwo nie wymaga z waszej strony żadnych wysiłków.” (s. 43)
 
Powyższe stwierdzenia Nee są jednoznaczne. Przekonuje on, że „po zbawieniu” nie powinniśmy się starać dobrze czynić. Przekonuje, że nie tylko zbawienie (dar odrodzenia), ale też zwycięstwo zbawionych nie zależy od ich uczynków i nie wymaga żadnych wysiłków (por. Rzym. 12:21; Obj. 2:11). Książka Watchmana Nee zawiera ogromną liczbę powtórzeń w tym właśnie duchu: nie wysilaj się, nie staraj się, nie czyń. Jaki jest tego cel?
 
I trzecia cecha „zwycięskiego życia”:
 
Zwycięskie życie nie jest czymś, co się osiąga, lecz czymś, co się otrzymuje. Można je jedynie otrzymać, nigdy nie można go osiągnąć. Co to znaczy coś otrzymać? Otrzymać coś, to coś uzyskać. Co to znaczy osiągnąć? Osiągnąć, to przejść długą drogę. Ktoś taki musi stopniowo posuwać się naprzód i nie ma żadnej pewności, że kiedykolwiek dojdzie do celu. Alleluja, chrześcijańskiego zwycięstwa nie osiąga się przez stopniowy proces.” (s. 45)
 
Podobnie, jak powiedział wyżej:
 
Największym błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu.” (s. 38)
 
Widać więc, że Nee zaprzeczył tu również prawdzie o tym, że odrodzone dzieci Boże są przez Pana wychowywane i muszą wzrastać (Ef. 4:13-15). „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości (2 Tym. 3:16). Wychowywanie jest procesem stopniowym.
 
I dalej:
 
Jest ono darem, wkładanym do naszych rąk i nie wymaga żadnego wysiłku.” (s. 45)
 
Pan Jezus mówi:
 
Kto nie niesie swego krzyża, a idzie za mną, nie może być moim uczniem.” (Łuk 14:27)
 
Czy niesienie krzyża wymaga wysiłku? Czy więc zwycięstwo wymaga wysiłku? Dlaczego Nee nauczał inaczej?
 
Czwartą cechą „zwycięskiego życia” jest jego „cudowność”. Ilustruje to przypowiastka, których w książce wiele. Niejaki pan Trumbull, wyznawca nauki Nee, uświadomił pewnemu starszemu, że „zwycięstwo” jest jednak możliwe.
 
Pan Trumbull zapytał wtedy, czy nie chciałby on, aby się wspólnie pomodlili. (...) Jakiś czas później pan Trumbull znowu go spotkał, a ten mu powiedział: "Nigdy w swoim życiu nie doświadczyłem tego, co przeżyłem tamtego wieczoru. To był cud! Nie ma już żadnych zmagań ani wysiłków. Odeszło pożądanie, a nawet sama chęć do grzechu ustąpiła. To naprawdę wspaniałe. To cud". Niedługo potem napisał list do pana Trumbulla i opowiedział mu o pewnych nieprawidłowych, złych stosunkach w radzie nadzorczej w jego zakładzie pracy. W przeszłości zawsze starał się powstrzymywać przed wybuchem. Kiedy jednak obecnie znajdował się pośrodku tego wszystkiego, nie był tym dotknięty i nie miał nawet skłonności do takiego grzechu. Cóż za cud! (s. 49-50).
 
Nee obiecuje więc swoim słuchaczom cuda. Ich warunkiem jest, po pierwsze: żadnych starań i wysiłków w czynieniu dobrze i zwyciężaniu grzechu. Po drugie: praktykowanie specjalnych modlitw (które Nee ujawni później). W efekcie odejdzie pożądanie, ustąpi sama chęć grzechu. Ów starszy miał przed tajemniczą modlitwą wybuchowy charakter, a po niej nie miał nawet skłonności do takiego grzechu”.
 
Piątą cechą „zwycięskiego życia” ma być:
 
...życie wyrazu, a nie poskramiania. Problem z naszym "zwycięstwem" polega na tym, że najczęściej przychodzi ono przez poskramianie. Pewna starsza pani, kiedy była zdenerwowana, zawsze poskramiała swój gniew. Na zewnątrz zachowywała uśmiech, ale wewnątrz zmagała się, aby się powstrzymać. Takie życie poskramiania, jeśli pozwoli się mu trwać latami, doprowadzi tylko do wybuchu. W życiu poskramiania cała zgorzkniałość pozostaje wewnątrz. Ale dzięki i chwała Panu! Nasze zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” (s. 50)
 
Godne uwagi jest to, że Nee bardzo często stawiał pobożne sformułowania tuż obok sformułowań przeciwnych Ewangelii. Przykład podkreślony wyżej. Inny przykład. O ludziach odrodzonych: Dzięki i chwała Panu! My nie jesteśmy w stanie czynić dobra” (s. 42).
 
I dalej o nie poskramianiu:
 
Nie ma mowy o zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu. Zwycięstwo ma miejsce wtedy, gdy otwieramy się i wkracza Chrystus.” (s. 51)
 
Poskramianie swojego charakteru nie jest zwycięstwem. Chrystus zwyciężył przez oczyszczenie serca człowieka.” (s. 52)
 
Dwa kolejne przykłady fałszywego przeciwstawienia: albo poskramianie żądz, albo Chrystus. Zwycięstwo z udziałem poskramiania albo zwycięstwo z udziałem Chrystusa. Człowiek o słabym zrozumieniu Ewangelii ma tu wpaść w popłoch, bo przecież nie chce robić czegoś bez Chrystusa. Ale kiedy można powiedzieć, że coś jest robione bez Chrystusa? Wtedy, kiedy jest robione w niewierze albo w wierze, ale wbrew Słowu Chrystusa. Jeśli zaś wynika z wiary i z posłuszeństwa Słowu, to znaczy, że jest robione w Chrystusie. Pan zwycięża w wierzących wtedy, kiedy poskramiają oni siebie w oparciu o Jego naukę i dary. Tak czynił apostoł Paweł:
 
Lecz poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę, abym przypadkiem, głosząc innym, sam nie został odrzucony.” (1 Kor. 9:27)
 
Kto w tym fragmencie zwycięża grzech? I czy z udziałem poskramiania? Czy zwycięża Paweł bez udziału Chrystusa? Nie. Czy Chrystus bez udziału i wysiłku Pawła, jak nauczał Nee? Nie. Obie tezy są fałszywe. Zwycięża Paweł w jedności z Chrystusem. W jedności, o czym świadczą słowa: abym nie został odrzucony. Myśl jest taka: w jedności z Chrystusem poskramiam siebie, abym zwyciężył. Zatem nie ma tu żadnego „albo, albo”. Zwyciężamy przez Chrystusa i zarazem przez nasz wysiłek w poskramianiu siebie. Bóg zechciał, żebyśmy mieli w tej walce wielki dobrowolny udział.
 
Pan daje nam nową szatę swej nauki i zdolność do jej noszenia (Łuk. 5:36). Pozostawia nam wybór, czy się w nią przyodziejemy. Dlatego Paweł właśnie do nas mówi: Przyodziejcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, łagodność, cierpliwość; znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem” (Kol. 3:12). Jeżeli zrezygnujemy z noszenia tej szaty, będzie widać naszą nagość. Paweł przed tym właśnie przestrzega (2 Kor. 5:3). Poskramianie pokus to osobisty wysiłek w noszeniu tej szaty. Chrystus mówi: „każdy, który patrzy na niewiastę i pożąda jej, już z nią popełnił cudzołóstwo w swoim sercu. Jeśli więc twoje prawe oko cię gorszy, wyłup je i odrzuć od siebie, albowiem pożyteczniej jest dla ciebie, aby zginął jeden z twoich członków, niż całe twoje ciało zostało wrzucone w ogień piekielny” (Mat. 5:28-29). Jeśli nie włożymy całej duszy, całego naszego przemienionego „ja”, całej naszej siły w poskramianie siebie w oparciu o naukę Jezusa, to zostaniemy – jak naucza Paweł – odrzuceni. I wrzuceni w ogień, jak ostrzega Pan. Są dwie możliwości: albo wysiłek „ja” w noszeniu szaty, albo pozostajemy nadzy. To właśnie szata powoduje, że „ja” jest nowe. Jeśli „ja” zrezygnuje z wysiłku w jej noszeniu, stanie się na powrót stare i duchowo martwe. Do odrzucenia wysiłku „ja” namawia tu Nee:
 
Zwycięstwo polega na porzuceniu własnego "ja" i jego wyrazu. Zwycięskie życie to nic innego jak sam Chrystus” (s. 52)
 
Ewangelia naucza jednak o zupełnie innej drodze do zwycięstwa. Jest nią Chrystusowa szata i jej główny element: miłość. Na czym polega praktykowanie miłości? Innymi słowy: na czym polega zwycięskie życie?
 
Będziesz więc miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą, całym swym umysłem i z całej swojej siły...” (Mar. 12:30)
 
Co jest więc zwycięstwem? Miłowanie Boga całym „ja” czy porzucenie „ja”? Czym będę miłował, jeśli dokonam w jakimkolwiek sensie porzucenia swego „ja”? A przecież miłowanie Boga nie polega tylko na zrozumieniu i uczuciach, ale przede wszystkim na czynach:
 
Kto ma moje przykazania i zachowuje je, ten mnie miłuje.” (Jana 14:21)
 
Zatem miłować Boga „całą swą duszą” i „z całej swojej siły” to wypełniać całą duszą i z całej siły przykazania Jezusa. Całym „ja” i tym, co „ja” wyraża. Nee zaś naucza: porzuć swoje „ja” i porzuć wyrażanie swego „ja”. Napisano: badajcie duchy, czy są z Boga.

Podsumowanie rozdziału trzeciego:
 
1. Nee: To nie jest złe "ja", zmienione w dobre "ja" ani zbrukane "ja" zmienione w czyste "ja". To ma być "już nie ja"”. A więc Nee zaprzecza przemianie, to znaczy temu, że dusze ludzi odrodzonych, wcześniej złe i zbrukane, są przemieniane w dusze dobre i czyste.
 
2. Nee: Zwycięstwo polega na porzuceniu własnego "ja" i jego wyrazu. Zwycięskie życie to nic innego jak sam Chrystus.” „Zwycięskie życie, o którym mówimy, nie wymaga naszych wysiłków.” A więc naucza, by porzucić własne „ja” i jego wyrażanie. Eliminuje rolę przemienionego „ja” w zwyciężaniu grzechu.
 
3. Zamiast przemiany, Nee naucza o wymianie. Chrystus zastąpi ludzką osobę i będzie zwyciężał grzech zamiast niej – bez jej udziału: Zwycięstwo nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas, nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku.” „Nie musimy się już o nic starać. Kiedy tylko dokonamy tej wymiany, wszystko zostanie zrobione.”
 
4. Nee: Nasze zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” „Poskramianie swojego charakteru nie jest zwycięstwem.” „Nie ma mowy o zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.” A więc naucza że zwycięstwo nad grzechem jest możliwe bez poskramiania siebie i że „nie ma mowy” o zwycięstwie, kiedy siebie poskramiamy.
 
5. Naucza, że chrześcijanin nie jest w stanie dokonać żadnych dobrych czynów; że nie może przez dobre uczynki zwyciężać; że zwycięstwo nad grzechem nie zależy od uczynków: My nie jesteśmy w stanie czynić dobra.”; „nikt nie może zwyciężać przez dobre uczynki. Bóg mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych dobrych czynów”; „zwycięstwo nie zależy od waszych uczynków”.
 
6. Naucza, że zwycięstwo nie ma związku z postępem w chrześcijańskim życiu. Oraz że porażka nie ma związku z brakiem postępu: Największym błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu. To dlatego myślimy, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie stracimy panowania nad sobą albo jeśli będziemy mieli bliską społeczność z Bogiem”; „chrześcijańskiego zwycięstwa nie osiąga się przez stopniowy proces”.
 
7. Obiecuje, że przyjęcie jego nauki da cudowne rezultaty: To był cud! Nie ma już żadnych zmagań ani wysiłków. Odeszło pożądanie, a nawet sama chęć do grzechu ustąpiła”; „nie miał nawet skłonności do takiego grzechu. Cóż za cud!”
 
Co na to Ewangelia? Spójrzmy po kolei na powyższe stwierdzenia w jej świetle.
 
Ad 1
 
Nee zaprzecza przemianie, to znaczy temu, że dusze ludzi odrodzonych, wcześniej złe i zbrukane, są przemieniane w dusze dobre i czyste: To nie jest złe "ja", zmienione w dobre "ja" ani zbrukane "ja" zmienione w czyste "ja". To ma być "już nie ja"”.
 
Czy faktem jest przemiana złego „ja” w dobre i czyste „ja”?
 
Pan mówi do uczniów:
 
Kto jest umyty, potrzebuje umyć tylko nogi, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, lecz nie wszyscy.” (Jana 13:10)
 
Apostoł Piotr:
 
A Bóg, który zna serca, wydał im [poganom] świadectwo, dając im Ducha Świętego, tak samo jak nam. I nie uczynił żadnej różnicy między nami a nimi, oczyszczając przez wiarę ich serca.” (Dz. 15:8-9)
 
Skoro oczyściliście swoje dusze, będąc posłuszni prawdzie przez Ducha ku nieobłudnej braterskiej miłości, czystym sercem jedni drugich gorąco miłujcie” (1 Ptr 1:22)
 
Umiłowani, piszę do was już ten drugi list. W nich przez przypominanie pobudzam wasz czysty umysł” (2 Ptr 3:1)
 
Apostoł Paweł:
 
Jedną bowiem ofiarą uczynił doskonałymi na zawsze tych, którzy są uświęceni. (...) Zbliżmy się ze szczerym sercem, w pełni wiary, mając serca oczyszczone od złego sumienia (Heb. 10:14, 22)
 
Paweł, patrząc uważnie na Radę, powiedział: Mężowie bracia, aż do dzisiejszego dnia żyłem przed Bogiem z zupełnie czystym sumieniem.” (Dz. 23:1)
 
Dla czystych wszystko jest czyste, natomiast dla skalanych i niewierzących nie ma nic czystego, lecz skalany jest zarówno ich umysł, jak i sumienie. Twierdzą, że znają Boga, ale swymi uczynkami temu przeczą, budząc obrzydzenie, będąc nieposłusznymi i niezdolnymi do wszelkiego dobrego uczynku.” (Tyt. 1:15-16)
 
W ostatnim fragmencie widać dokładnie różnicę między ludźmi odnowionymi i nieodnowionymi. Jedni są czyści. Drugich natomiast umysł i sumienie są skalane, tak że nie są zdolni do dobrych uczynków.
 
Oto Ewangelia. Dlaczego więc Nee twierdził, że „ja” chrześcijan jest złe i zbrukane? Jaki miał w tym cel? Gdyby miał rację, między duszami chrześcijan i niewierzących nie byłoby różnicy. Wówczas zasadne byłoby pytanie: co zostało w chrześcijanach odrodzone, odnowione? Odpowiedź brzmiałaby: nic.
 
Spójrzmy na List do Efezjan, rozdział 4:
 
Ef. 4:17-32
(17) To więc mówię i zaświadczam w Panu, abyście już więcej nie postępowali tak, jak postępują inni poganie w próżności ich umysłu;
(18) Mając przyćmiony rozum, obcy dla życia Bożego z powodu niewiedzy, która w nich jest, z powodu zatwardziałości ich serca.
 
Poganie mają umysły próżne, przyćmiony rozum i pogrążeni są w niewiedzy. Jak wygląda ich życie?
 
(19) Oni, stawszy się nieczuli, oddali się rozpuście, dopuszczając się wszelkiej nieczystości z zachłannością.
 
Czym różni się dusza chrześcijańska od duszy pogańskiej? Paweł kontynuuje:
 
(20) Lecz wy nie tak nauczyliście się Chrystusa;
(21) Jeśli tylko słyszeliście go i byliście pouczeni przez niego, zgodnie z prawdą, jaka jest w Jezusie;
(22) Że – co się tyczy poprzedniego postępowania – powinniście zrzucić z siebie starego człowieka, który ulega zepsuciu przez zwodnicze żądze;
(23) I odnowić się w duchu waszego umysłu;
(24) I przyoblec się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i w prawdziwej świętości.
 
Widać więc, że dusza chrześcijan jest w odróżnieniu od pogan przemieniona, odnowiona. Jest nauczona Chrystusa. Została pouczona przez Niego, że powinna zrzucić z siebie „starego człowieka” – to znaczy to, jakim było się dawniej. I zrobiła to. Została pouczona, że powinna odnowić się, przyoblec się w „nowego człowieka”, czyli dać się ukształtować, wychować na nowo przez naukę Chrystusa. I robi to. Jest to więc „ja” odnowione, przemienione, naprawione. Do czego jest teraz zdolne?
 
(25) Dlatego odrzuciwszy kłamstwo, niech każdy mówi prawdę swojemu bliźniemu, bo jesteśmy członkami jedni drugich.
(26) Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce.
(27) Nie dawajcie miejsca diabłu.
(28) Kto kradł, niech więcej nie kradnie, ale raczej niech pracuje, czyniąc własnymi rękami to, co jest dobre, aby miał z czego udzielać potrzebującemu.
(29) Żadne plugawe słowo niech nie wychodzi z waszych ust, lecz tylko dobre, dla zbudowania, aby przynosiło łaskę słuchającym.
(30) I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia.
(31) Wszelka gorycz i zapalczywość, gniew, wrzask i złorzeczenie niech zostaną usunięte spośród was wraz z wszelką złością.
(32) Bądźcie dla siebie nawzajem życzliwi, miłosierni, przebaczając sobie, jak i wam Bóg przebaczył w Chrystusie.
 
I tak dalej.
 
Czy wystarczająco dobrze widać przemianę? Jeśli nie, to proszę:
 
Byliście bowiem niegdyś ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jak dzieci światłości” (Ef. 5:8)
 
Ewangelia naucza o odnowieniu człowieka, uzdolnieniu go do trwania w synostwie Bożym, a nie o jakiejś absurdalnej „wymianie”. Paweł pisze:

[Bóg] UZDOLNIŁ nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha” (2 Kor. 3:6 BW)
 
Dziękując Ojcu, który nas UZDOLNIŁ do uczestnictwa w dziedzictwie świętych w światłości (Kol. 1:12)

Dlatego też przyjmując niewzruszone królestwo, miejmy ŁASKĘ przez którą służymy W SPOSÓB MIŁY BOGU, z czcią i bojaźnią.” (Hebr. 12:28, TBS)
 
Jeśli prawdą jest, że odrodzone dusze są nadal złe i zepsute, dlaczego Paweł był pewien, że mogą one służyć „w sposób miły Bogu”, a więc że mogą podobać się Bogu?
 
Nie przestajemy za was się modlić i prosić, abyście byli napełnieni poznaniem (...), abyście postępowali w sposób godny Pana, by podobać mu się we wszystkim, w każdym dobrym uczynku wydając owoc (Kol. 1:9-10)
 
Gdyby prawdą była nauka Nee, że z powodu naszego zepsucia wszelkie dobre uczynki ma wykonywać Pan zamiast nas, bez naszego udziału, to dlaczego apostołowie zachęcają do uczynków podobających się Panu? Jak mamy podobać się Panu bez własnego wkładu? Kto ma te uczynki spełniać? Czy to Bóg ma się sam sobie podobać i udawać, że to my się Mu podobamy? Czy będziemy wierzyć w Ewangelię, czy w absurdy?
 
Słowo Boże jest wewnętrznie spójne. Mówi o tym, że mamy robić wszystko, by podobać się Panu i naucza o procesie przemiany duszy. Jedno wynika z drugiego.
 
Lecz my wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, za sprawą Ducha Pana.” (2 Kor. 3:18)
 
Dlatego nie zniechęcamy się, bo chociaż nasz zewnętrzny człowiek niszczeje, to jednak ten wewnętrzny odnawia się z dnia na dzień.” (2 Kor. 4:16)
 
A nie dostosowujcie się do tego świata, ale przemieńcie się przez odnowienie waszego umysłu, abyście mogli rozeznać, co jest dobrą, przyjemną i doskonałą wolą Boga.” (Rz. 12:2)
 
Ad 2
 
Nee naucza, by porzucić własne „ja” i jego wyrażanie. Eliminuje rolę przemienionego „ja” w zwyciężaniu grzechu: „Zwycięstwo polega na porzuceniu własnego "ja" i jego wyrazu. Zwycięskie życie to nic innego jak sam Chrystus.” „Zwycięskie życie, o którym mówimy, nie wymaga naszych wysiłków.”
 
Czy należy porzucić swoje „ja”? Czy „ja” powinno mieć udział w zwyciężaniu grzechu? Czy powinno porzucić staranie i wysiłek?
 
Nee wrócił do tego w rozdziale czwartym. Tam i my do tego wrócimy.
 
Ad 3
 
Zamiast przemiany Nee naucza o wymianie. Chrystus zastąpi ludzką osobę i będzie zwyciężał grzech zamiast niej – bez jej udziału: „Zwycięstwo nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas, nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku.” „Nie musimy się już o nic starać. Kiedy tylko dokonamy tej wymiany, wszystko zostanie zrobione.”
 
Czy Chrystus będzie zwyciężał zamiast nas?
 
Znam twoje uczynki i miłość, i służbę, i wiarę, i twoją cierpliwość i twoje uczynki i wiem, że ostatnich rzeczy jest więcej niż pierwszych.” (Obj. 2:19)
 
Po co Jezus miałby podkreślać, że zna uczynki adresata, gdyby to On sam je spełniał zamiast tego adresata? I dlaczego użył słowa „twoje”?
 
I usłyszałem głos z nieba, który mówił do mnie: Napisz: Błogosławieni są umarli, którzy odtąd umierają w Panu, tak, mówi Duch, aby odpoczęli od swoich prac, a ich uczynki idą za nimi.” (Obj. 14:13, por. 22:12)
 
Skoro mówi „ich uczynki” i zapowiada nagrodę za te uczynki, to czy można negować wkład pracy człowieka? Czy można twierdzić, że te uczynki Chrystus uczynił bez ich udziału? Sam je wykonał, a potem nagradza za to ich, twierdząc, że to ich uczynki?
 
Parabola o minach: Łuk. 19:12-26. Dobrze zostali ocenieni ci słudzy, którzy pomnożyli miny. Źle został oceniony ten sługa, który myślał tylko o swoim bezpieczeństwie: byle nie stracić. Pan dał ogólne zalecenie – pomnażajcie miny. Nie ma tu spętania sług, polegającego na zdalnym sterowaniu każdą ich czynnością, każdym wyborem. Choć napędem ich działania był pan, wykonanie zależało od nich, od ich woli, od ich wkładu pracy, od ich wyborów. To, że źródłem ich działania był pan (bo przecież był mocodawcą) nie stoi w sprzeczności z ich własnymi wyborami, które były dokonywane w ramach zlecenia pana. W efekcie dwaj słudzy sprawili panu radość, a jeden nie. Jak wiele zależało od nich samych widzimy w tym, że mogli dokonać innych wyborów: pan potępił jednego z nich właśnie za złą decyzję. Każdy miał jedną minę, a osiągnęli tak różne efekty. Ten, który osiągnął dziesięć min, dokonywał innych wyborów i musiał włożyć w dzieło więcej pracy niż ten, który zarobił pięć min. Obydwaj dokonali mądrzejszych wyborów od sługi gnuśnego, który postanowił nie robić nic. Gdyby wybory i wkład pracy nie były zależne od tych sług, pan nie mógłby ich nagrodzić ani ukarać. Gdyby pan sam zdalnie sterował ich wolą i za nich dokonywał wyborów, musiałby nagradzać i karać samego siebie. Nagrodę w postaci władzy nad pięcioma i dziesięcioma miastami również musiałby wręczyć sam sobie. Skoro Bóg chce kierować każdym wyborem chrześcijan i ma być dobry zamiast nich, to dlaczego przypowieściowy pan ma pretensje, że gnuśny sługa nie dokonał lepszego wyboru? Ale zobaczmy:
 
Kol. 3:23-25
(23) A wszystko, co czynicie, z serca czyńcie, jak dla Pana, a nie dla ludzi;
(24) Wiedząc, że od Pana otrzymacie dziedzictwo jako zapłatę, gdyż służycie Panu Chrystusowi.
(25) A ten, kto wyrządza krzywdę, otrzyma zapłatę za krzywdę, a u Boga nie ma względu na osobę.
 
Paweł nie pisze: wszystko niech czyni Pan zamiast was. Przeciwnie: „służycie Panu Chrystusowi”. Każdy nasz wybór i uczynek ma być dokonywany dla Pana, a więc nasz udział w tym jest wielki i niepodważalny. Wszystko należy robić ze świadomością, że jest to służba dla Chrystusa, za którą otrzymamy zapłatę: dziedzictwo. Albo inną zapłatę: „kto wyrządza krzywdę, otrzyma zapłatę za krzywdę”. Na kim więc spoczywa odpowiedzialność? Kto musi podjąć wysiłek, by każdy postępek w oparciu o Słowo rozważyć, ocenić i podjąć go lub zaniechać? „Uważajcie więc, żebyście postępowali rozważnie, nie jak niemądrzy, ale jak mądrzy” (Ef. 5:15). Jezus zamiast nas? Jest napisane: „czyńcie jak dla Pana” oraz „służycie Panu”. Kto otrzyma za to adekwatną zapłatę? Jezus zamiast nas?
 
Czy może apostoł się pomylił i rację ma Watchman Nee, że „zwycięstwo nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas, nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku”?
 
Skoro więc rola człowieka jest wielka, Jakub słusznie pisze:
 
Czysta i nieskalana pobożność u Boga i Ojca polega na tym, aby przychodzić z pomocą sierotom i wdowom w ich utrapieniu i zachować samego siebie nieskażonym przez świat.” (Jak. 1:27)
 
Czym jest zachowywanie samego siebie nieskażonym, jeśli nie osobistą walką z grzechem?
 
Nie nawiedziła was pokusa inna niż ludzka. Lecz Bóg jest wierny i nie pozwoli, żebyście byli kuszeni ponad wasze siły, ale wraz z pokusą da wyjście, żebyście mogli ją znieść.” (1 Kor. 10:13)
 
A więc dla apostoła Pawła jest oczywiste, że to my zmagamy się z pokusami; walczymy naszymi siłami (ze wsparciem Pana, jak dzieci uczące się chodzić). Jak to pogodzić z nauką Nee o wymianie, gdzie Chrystus ma walczyć zamiast nas, a my „nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku”? Nee wydaje się być cyniczny, kiedy naucza:
 
Ilekroć przychodzi na nas próba, to nie my jesteśmy jej poddawani, lecz Bóg. Kiedy nasza wiara poddawana jest próbie, poddawany próbie jest Syn Boży.” (s. 139)
 
Absurd ten jest jedynie konsekwencją absurdu zasadniczego: że Jezus poskramia pokusy zamiast uczniów, którzy nie muszą dodawać do tego żadnego własnego wysiłku.
 
Ale Słowo mówi:
 
Hebr. 12:1-4
(1) Skoro i my mamy wokół siebie tak wielką chmurę świadków, zrzućmy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas tak łatwo osacza, w cierpliwości biegnijmy w wyznaczonym nam wyścigu;
(2) Patrząc na Jezusa, twórcę i dokończyciela wiary, który z powodu przygotowanej mu radości wycierpiał krzyż, nie zważając na hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.
(3) Pomyślcie więc o tym, który zniósł tak wielki sprzeciw wobec siebie ze strony grzeszników, abyście nie zniechęcali się w waszych umysłach i nie ustawali.
(4) Jeszcze nie stawialiście oporu aż do krwi, walcząc przeciwko grzechowi;
 
W czym mają odbiorcy Listu nie ustawać, jeśli Jezus rzekomo zwycięża zamiast nich bez ich wysiłku? Ale wiersz 4 nie pozostawia żadnych wątpliwości. To na chrześcijanach spoczywa obowiązek walki z grzechem z wliczonym w to wielkim wysiłkiem – „aż do krwi”.
 
I Jakub:
 
Poczytujcie to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby przechodzicie; Wiedząc, że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość.” (Jak. 1:2-3)
 
Oraz:
 
Błogosławiony człowiek, który znosi próbę, bo gdy zostanie wypróbowany, otrzyma koronę życia, którą obiecał Pan tym, którzy go miłują.” (Jak. 1:12)
 
Kto więc przechodzi próby? Uczeń czy Jezus zamiast niego?
 
Dalej Jakub pokazuje, na czym polega próba:
 
Lecz każdy jest kuszony przez własną pożądliwość, która go pociąga i nęci.” (Jak. 1:14)
 
Myśl Jakuba jest więc taka: wasze pożądliwości kuszą was, ale niech was to nie przygnębia, bo próby są dopuszczone po to, byście znosząc je, wyrabiali waszą cierpliwość, „abyście byli doskonali i zupełni” (Jak. 1:2-4, 12-14).
 
Można powiedzieć: Ojciec nie chce was mieć zawsze na wózku, ale chce, żebyście nauczyli się chodzić. Nie załamujcie się więc, gdy czasami tracicie równowagę. Dopóki wstajecie z upadków i wciąż walczycie, zmierzacie do doskonałości w chodzeniu.
 
Rolą rodzica jest pomoc w nauce, a nie chodzenie zamiast dziecka. Nie wchodzi w grę wieczne wożenie na wózku.
 
Ad 4
 
Nee naucza że zwycięstwo nad grzechem jest możliwe bez poskramiania siebie i że „nie ma mowy” o zwycięstwie, kiedy siebie poskramiamy: „Nasze zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” „Poskramianie swojego charakteru nie jest zwycięstwem.” „Nie ma mowy o zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.”
 
Już pierwsza Księga Pisma Świętego objawia, jakie jest Boże zamierzenie:
 
...u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować.” (1 Moj. 4:6-7)
 
Kain jednak nie posłuchał. Nie podjął wysiłku w poskramianiu siebie. Dlatego grzech zakorzeniał się w nim coraz bardziej, pokusa zajmowała coraz większy obszar. I Kain uległ. Mógł zwyciężyć – przegrał. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby w obliczu takiego wstrząsającego świadectwa napisać: „Nasze zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” „Nie ma mowy o zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.” „Poskramianie swojego charakteru nie jest zwycięstwem.”
 
1 Kor. 9:25-27
(25) Każdy, kto staje do zapasów, powściąga się we wszystkim. Oni, aby zdobyć koronę zniszczalną, my zaś niezniszczalną.
(26) Ja więc tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę, nie jakbym uderzał w powietrze.
(27) Lecz poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę, abym przypadkiem, głosząc innym, sam nie został odrzucony.
 
1 Tes. 4:3-4
(3) Taka jest bowiem wola Boga, wasze uświęcenie, żebyście powstrzymywali się od nierządu;
(4) Aby każdy z was umiał utrzymać swoje naczynie w świętości i poszanowaniu
 
2 Tym. 3:2-3
(2) Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bezbożni;
(3) Bez naturalnej miłości, niedotrzymujący słowa, oszczercy, niepowściągliwi, okrutni, niemiłujący dobrych;
 
Jak posłuszne dzieci nie ulegajcie pożądliwościom, jakie władały wami wcześniej, w czasie waszej nieświadomości; Lecz jak ten, który was powołał, jest święty, tak i wy bądźcie świętymi we wszelkim waszym postępowaniu” (1 Ptr 1:14-16)
 
Ale byli w czasach apostolskich ludzie, którzy jako „chrześcijanie” wyznawali „wolność”:
 
2 Ptr 2:18-20
(18) Mówiąc bowiem słowa wyniosłe i puste, zwabiają żądzami ciała i rozpustą tych, którzy prawdziwie uciekli od żyjących w błędzie.
(19) Wolność im obiecują, a sami są niewolnikami zepsucia. Przez co bowiem jest ktoś pokonany, przez to też jest zniewolony.
(20) Bo jeśli uciekli oni od plugastw świata przez poznanie Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, a potem znowu się w nie wikłają i zostają pokonani, to ich ostateczny stan jest gorszy niż pierwszy.
 
Piotr pisze: „zostają pokonani”. Pokonani przez żądze ciała, zepsucie. Skoro pisze „pokonani”, to znaczy, że powinni byli walczyć, poskramiać siebie, lecz zrezygnowali (jak Kain). Zostali pokonani i Piotr to potępia. Oznacza to, że ich obowiązkiem przed Bogiem było walczyć i nie dać się pokonać. Oni jednak się poddali i czekała ich za to słuszna kara. Kto więc powinien walczyć? Człowiek z pomocą Chrystusa czy Chrystus zamiast człowieka? Kto został tu pokonany: ludzie czy Chrystus?
 
Ad 5
 
Nee naucza, że chrześcijanin nie jest w stanie dokonać żadnych dobrych czynów; że nie może przez dobre uczynki zwyciężać; że zwycięstwo nad grzechem nie zależy od uczynków: My nie jesteśmy w stanie czynić dobra.”; „nikt nie może zwyciężać przez dobre uczynki. Bóg mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych dobrych czynów”; „zwycięstwo nie zależy od waszych uczynków”.
 
Czy zwycięstwo nie zależy od uczynków?
 
...czyńcie im dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając, a wielka będzie wasza nagroda i będziecie synami Najwyższego. (...) Dawajcie, a będzie wam dane (Łuk. 6:35,38)
 
I oddam każdemu z was według waszych uczynków” (Obj. 2:23)
 
Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabła: Każdy, kto nie czyni sprawiedliwości, nie jest z Boga...” (1 Jana 3:10)
 
I to właściwie wystarcza. Przywołajmy jednak więcej świadectw.
 
Przypowieść o pannach mądrych i głupich: Mat 25:1-13. Przypowieść uczy, żeby czuwać, to znaczy być gotowym na przyjście Pana. Na wesele wejdą bowiem tylko ci, którzy zadbają o to, by świecić. By mieć olej i świecić. Panny głupie powinny były wziąć olej z domu, zamiast próbować go kupić później.
 
Dlaczego oblubieniec potępił pięć głupich panien? Czy nie za dokonanie złego wyboru? Czy nie za błąd zaniechania? Czy nie za głupotę i beztroskę? Dlaczego pozostałe panny oliwę nauki i mocy Ducha Świętego wzięły? Jest tu przekaz, że chrześcijanie mają pole dokonywania wolnych wyborów, od których zależy ich przyszłość. Mogą zadbać o olej lub nie. Mogą być pilni lub nie. Mogą być rozsądni lub nie. Bóg dał im wszystko co potrzebne, by mogli. Dlatego apostołowie na kartach Pisma usilnie zachęcają, by nie poprzestawać na samym „mogę”. Pięć głupich panien wykazało się brakiem rozsądku i pilności. Nie poczyniły starań, by wziąć oliwę. Przegrały. Przegrałyby również, gdyby posłuchały złego nauczyciela, mówiącego: wy nie musicie świecić; Pan będzie świecił zamiast was.
 
Ale Pan mówi:
 
Temu, kto zwycięży i zachowa aż do końca moje uczynki, dam władzę nad narodami.” (Obj. 2:26)
 
Pan zwycięża jako przyczyna i pomoc, chrześcijanin zwycięża jako wykonawca. Pan zwycięża jako rodzic, który wychowuje i pomaga, chrześcijanin zwycięża jako syn lub córka, która postępuje zgodnie z tym wychowaniem. Gdyby było inaczej, Biblia nie mówiłaby o radości Boga spowodowanej dobrymi wyborami, działaniami Jego dzieci. W Piśmie Świętym nie byłoby ani słowa o uczynkach podobających się Bogu (np. 2 Kor. 5:9-10). Nee nauczał, że Pan zwycięża i jako przyczyna, i jako jedyny wykonawca, a chrześcijanin nie zwycięża wcale. Odrodzony człowiek jest rzekomo niezdolny do dobrych uczynków. Ale o kim Paweł napisał, że jest niezdolny do dobrych uczynków. Czy o chrześcijanach?
 
Tyt 1:15-16
(15) ...dla skalanych i niewierzących nie ma nic czystego, lecz skalany jest zarówno ich umysł, jak i sumienie.
(16) Twierdzą, że znają Boga, ale swymi uczynkami temu przeczą, budząc obrzydzenie, będąc nieposłusznymi i niezdolnymi do wszelkiego dobrego uczynku.
 
Pewien człowiek zaplątał się w sieci i tonął. Rzucił mu się na pomoc ratownik i uwolnił go. Niefortunny pływak zachłysnął się wodą i był słaby, więc ratownik podsunął mu potężne koło ratunkowe. Tonący oparł się na nim i okrzepł. Przywróciwszy mu siły, ratownik wskazał miejsca, gdzie pod wodą czyhają sieci i nakazał: „Płyń za mną”. Zostawił tamtemu koło i ruszył w kierunku brzegu. Tymczasem ktoś podpłynął do uratowanego i doradzał: „Ty sam nie płyń. Nie masz sił. Ratownik będzie płynął za ciebie, doholuje cię do brzegu”. Pływak pomyślał, że mówi to pomocnik ratownika i pozostał na miejscu. Tymczasem ratownik oddalał się. Zbliżała się noc...
 
Jeśli ktoś mi służy, niech idzie za mną, a gdzie ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś będzie mi służył, uczci go mój Ojciec.” (Jana 12:26)

Tymczasem z nauki Nee wynika, że odrodzone dzieci Boże nie są w stanie iść za Panem, naśladować Go, ale Pan chce wozić ich sparaliżowanych na wózkach. Co jest większą chwałą: wozić sparaliżowanego na wózku czy sprawić, żeby zaczął chodzić?
 
Ad 6
 
Nee naucza, że zwycięstwo nie ma związku z postępem w chrześcijańskim życiu. Oraz że porażka nie ma związku z brakiem postępu:Największym błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu. To dlatego myślimy, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie stracimy panowania nad sobą albo jeśli będziemy mieli bliską społeczność z Bogiem”; „chrześcijańskiego zwycięstwa nie osiąga się przez stopniowy proces”.
 
W Liście do Hebrajczyków apostoł zarzucił adresatom:
 
Chociaż bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, znowu potrzebujecie, żeby was ktoś uczył początkowych zasad słów Bożych” (Hebr. 5:12)
 
Dlaczego napisał: „ze względu na czas powinniście”? Dlaczego uznał, że ciąży na nich powinność robienia postępów?
 
Pan Jezus uczy: „Przez swoją cierpliwość zyskajcie wasze dusze.” (Łuk. 21:19). Innymi słowy: przez swoją cierpliwość zwyciężycie. Jakub zaś rozwija to i uczy, że wyrabianie cierpliwości to proces stopniowy:
 
Jak. 1:2-4
(2) Poczytujcie to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby przechodzicie;
(3) Wiedząc, że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość.
(4) Cierpliwość zaś niech dopełni swego dzieła, abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.
 
Wyrabianie cierpliwości to w chrześcijańskim życiu postęp. Według Pana Jezusa przez cierpliwość uczniowie zyskają dusze – zwyciężą. Zatem postęp prowadzi do zwycięstwa.
 
Dlaczego więc Nee napisał: chrześcijańskiego zwycięstwa nie osiąga się przez stopniowy proces?
 
Inny przykład:
 
2 Ptr 1:5-11
(5) Dlatego też, dokładając wszelkich starań, dodajcie do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie;
(6) Do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność;
(7) Do pobożności braterską życzliwość, a do życzliwości braterskiej miłość.
(8) Gdy bowiem będą one w was, i to w obfitości, to nie uczynią was bezczynnymi ani bezowocnymi w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa.
(9) Kto zaś ich nie ma, jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony ze swoich dawnych grzechów.
(10) Dlatego, bracia, tym bardziej starajcie się umocnić wasze powołanie i wybranie. To bowiem czyniąc, nigdy się nie potkniecie.
(11) W ten sposób hojnie będzie wam dane wejście do wiecznego królestwa naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
 
Piotr wymienia tu elementy świętego życia, bez których chrześcijanie okazaliby się bezczynni i bezowocni. Obwinia niektórych chrześcijan za ich brak (w. 9). Nakazuje, by bracia dokładali wszelkich starań, by te elementy w sobie mieć. Jest to dla niego równoznaczne z umacnianiem powołania i wybrania. Słowa „dodajcie do waszej wiary cnotę” itd. oraz „starajcie się umocnić wasze powołanie” nawołują do postępu. Od tego postępu zależy ostateczne zwycięstwo: „W ten sposób hojnie będzie wam dane wejście do wiecznego królestwa”. Nee nauczał przeciwnie: Największym błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu.” Na szczęście to Piotr jest autorytetem prawdziwym.
 
Kolejny przykład:
 
1 Tym. 4:13-16
(13) Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, zachęcania i nauki.
(14) Nie zaniedbuj daru, który jest w tobie, który został ci dany przez proroctwo wraz z nałożeniem rąk starszych.
(15) O tym rozmyślaj, temu się oddawaj, aby twoje postępy były widoczne dla wszystkich.
(16) Pilnuj samego siebie i nauki, trwaj w tych rzeczach, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają.
 
Tymoteusz miał pilnować czytania, zachęcania, nauki i nie zaniedbywać charyzmatu; miał się temu oddawać i robić w tym postępy. Od trwania w tych rzeczach Paweł uzależniał jego zbawienie.
 
Tak więc:
 
Postęp w nauce ewangelicznej -> zwycięstwo.
 
Nauka Watchmana Nee -> zastój, zaniechanie, martwota, porażka.
 
Ad 7
 
Nee obiecuje, że przyjęcie jego nauki da cudowne rezultaty: To był cud! Nie ma już żadnych zmagań ani wysiłków. Odeszło pożądanie, a nawet sama chęć do grzechu ustąpiła”; „nie miał nawet skłonności do takiego grzechu. Cóż za cud!”
 
Podobnie w rozdziale siódmym:
 
Kiedy już uwierzymy, odejdą od nas wszystkie pokusy. Kiedy już uwierzymy, Pan zrobi wszystko za nas.” (s. 126)
 
To w ramach zachęty. Później Nee o rzeczywistych skutkach jego nauki:
 
Natychmiast po tym, jak doświadczymy zwycięskiego życia, pokusy mogą zacząć się pojawiać częściej niż kiedykolwiek.” (s. 140)
 
A jeszcze później:
 
Niektórzy bracia pytali, czy to znaczy, że po tym, jak doświadczyliśmy zwycięstwa, już więcej nie grzeszymy. Moja odpowiedź brzmi, że ostatecznie wszystko osiągniemy dzięki praktyce. W trakcie jednak wciąż istnieje możliwość popełnienia grzechu.” (s. 146)
 
(Tyle właśnie warte są obietnice fałszywych nauczycieli). Co znaczą jego słowa: „wszystko osiągniemy dzięki praktyce”?
 
Co praktycznie powinniście zrobić? Powinniście powiedzieć: "Boże, nie mogę się poprawić i nie zamierzam się poprawić.” (s. 88)
 
Innymi słowy: tato, nie będę się uczył chodzić. Nie zamierzam umieć chodzić. Nie zamierzam być dobrze ukształtowany. Nie zamierzam być twoim obrazem i podobieństwem. Oto praktykowanie „zwycięskiego życia”. Zaniechać poprawy i otwarcie to Bogu deklarować przez specyficzne „modlitwy”, właściwie antymodlitwy. Skoro wcześniej Nee uznał człowieka za grzesznego i zepsutego, to zaniechanie poprawy jest równoznaczne z władzą grzechu. Gdy więc mówił, że należy praktykować brak poprawy, to mówił tym samym: folguj grzechowi.
 
Czy Bóg oczekuje od wierzących poprawy?
 
A nie dostosowujcie się do tego świata, ale przemieńcie się przez odnowienie waszego umysłu, abyście mogli rozeznać, co jest dobrą, przyjemną i doskonałą wolą Boga.” (Rz. 12:2)
 
Obj. 2:21-23
(21) ...dałem jej czas, aby pokutowała ze swego nierządu, ale nie pokutowała.
(22) Oto rzucę ją na łoże, a tych, którzy z nią cudzołożą, w ucisk wielki, jeśli nie będą pokutować ze swoich uczynków;
(23) A jej dzieci porażę śmiercią. I poznają wszystkie kościoły, że ja jestem tym, który bada nerki i serca. I oddam każdemu z was według waszych uczynków.
 
Obj. 3:2-3
(2) Bądź czujny i utwierdź, co pozostało, a co bliskie jest śmierci. Nie uznałem bowiem twoich uczynków za doskonałe przed Bogiem.
(3) Pamiętaj zatem, jak otrzymałeś i usłyszałeś, i strzeż tego, i pokutuj. Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę do ciebie jak złodziej, a nie będziesz wiedział, o której godzinie przyjdę do ciebie.
 
Znam twoje uczynki: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący.” (Obj. 3:15)
 
2 Tym. 3:16-17
(16) Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości;
(17) Aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła w pełni przygotowany.
 
Rozdział 4
 
Temat:
 
Pytanie, na które odpowiemy w tym poselstwie, brzmi: jak zostać przyłączonym do Chrystusa oraz jacy powinniśmy być, zanim Chrystus będzie mógł stać się naszym życiem i zanim będzie mógł w nas żyć.”
 
Z tych słów wynika, że kto nie poznał jeszcze nauki Nee, ten – mimo że jest odrodzony – nie ma jedności z Chrystusem. Receptę na „przyłączenie do Chrystusa” zna Nee.
 
Wcześniej nauczał, że trzeba porzucić swoje „ja”. Teraz skoncentrował się na Liście do Galacjan 2:20:
 
Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.
 
Skomentował to tak:
 
Zwycięskie życie to po prostu (1) "już nie ja" i (2) "lecz... Chrystus". Na tym polega zwycięskie życie.”
 
Prezentując swoją myśl, Nee wykropkował słowa Pawła: „żyje we mnie. Nie w czymś tu Chrystus żyje, lecz w kimś: „we mnie”. Oznacza to, że żyje w „ja”. „We mnie” znaczy: w moim „ja”.
 
Która więc myśl jest prawdziwa?
 
1) Już nie ja, lecz Chrystus ZAMIAST mojego „ja”.
2) Już nie dawny ja i nie ja sam (1 Tes. 5:10), lecz Chrystus we mnie (w jedności z moim odnowionym „ja”).
 
Nee chciał nadać słowom Pawła ten pierwszy sens. Dlatego spytał:
 
Jak to możliwe, żeby chrześcijanin nie był już samym sobą, lecz Chrystusem?” (s. 56)
 
Aby skłonić chrześcijan do „porzucenia” własnego odnowionego „ja” (a tym samym do porzucenia odpowiedzialności i aktywności w służbie), Nee posłużył się także pierwszym członem Gal. 2:20:
 
Z Chrystusem zostałem przybity do krzyża.”
 
Jak rozumieć te słowa Pawła?
 
Dawniej Paweł był grzesznikiem. Został jednak przemieniony. To, jakim był dawniej, przeminęło. Nie tak, że przeminęło w ogóle „ja” Pawła, ale to, jakie ono było dawniej – to przeminęło. A skoro przyczyną przemienienia jest ukrzyżowanie Chrystusa, to w pewnym sensie śmierć dawnego Pawła dokonała się już wtedy, na krzyżu. Wprawdzie przemiana Pawła nastąpiła lata po ukrzyżowaniu, ale w sensie ponadczasowym nastąpiła już na krzyżu. Skoro krzyż usunął grzeszność Pawła, to znaczy, że stary Paweł niejako umarł w dziele Chrystusa. Nie Paweł w ogóle, nie „ja” Pawła w ogóle, ale dawny Paweł umarł, dawne „ja”. Umarło to, jakim Paweł był przed odnowieniem. Są to pewne przenośnie, podkreślające ogrom zmiany, jakiej Bóg dokonuje w człowieku. Umarły więc grzechy Pawła, umarła władza grzechu, umarło błędne myślenie, złe motywacje i dążenia, umarła Pawła niezdolność do życia podobającego się Bogu. „Ja” Pawła było ciemnością. Odrodzenie i odnowienie polega na tym, że Bóg czyni je światłem (Ef. 5:8). Odrodzony człowiek jest żywy: „gdy byliście umarłymi w grzechach i w nieobrzezaniu waszego ciała, razem z nim ożywił, przebaczając wam wszystkie grzechy” (Kol. 2:13). „Oddawajcie samych siebie Bogu jako ożywieni z martwych i wasze członki jako oręż sprawiedliwości Bogu” (Rz. 6:13). (Dla Watchmana Nee chrześcijanie są martwi, o czym niżej). Teraz „ja” Pawła jest przemienione, posiada pełnię Bożą (Ef. 3:19). „Odnawia się w poznaniu na obraz tego”, który je stworzył (Kol. 3:10). Zostało oczyszczone (1 Ptr 1:22). Nadal się oczyszcza i jest czyste (2 Kor. 7:1; 2 Tym. 2:21; 1 Jan. 3:3). Nie jest już słabe (Rz. 5:6). Jest ono zdolne myśleć o tym, co dobre i święte (Flp 4:8) – zależy to od woli i determinacji każdego wierzącego. „Wewnętrzny człowiek” ma być ozdobą chrześcijanina – duch odnowionego umysłu jest cenny w oczach Boga (1 Ptr 3:3-4). Taka dusza stoi po stronie Boga w walce z grzechem i jest zdolna miłować (1 Ptr 2:11; 1:22-23). Zadaniem odnowionej duszy jest naśladowanie Pana (Jana 13:15; 1 Ptr 2:21). Dawanie światła (Mat. 5:16; Rz. 13:12-14; Ef. 5:8; Flp 2:15). Wystarczy uczniowi, że będzie jak jego Mistrz – wymaga Pan Jezus (Mat. 10:25; Ef. 4:13; Obj. 3:2).
 
Czego natomiast nauczał Nee? Co według niego znaczy być ukrzyżowanym z Chrystusem? Dla niego nie jest to nowe życie duszy, ale jej śmierć.
 
Bóg przybił nas do krzyża. Dlaczego to zrobił? Może nie są to przyjemne słowa, ale taka jest prawda: Bóg nie miał już dłużej względem nas nadziei. Stracił co do nas całą swoją nadzieję. Bóg uważa nas za beznadziejny i niemożliwy do naprawienia przypadek.” (s. 58)
 
Jest dokładnie odwrotnie. Bóg przybił nas do krzyża, żeby dać nam nowy początek, nowe życie. Uśmiercenie grzechów na krzyżu i uzdolnienie nas do nowego życia jest dziełem naprawczym. W przeciwnym razie znaczyłoby to, że człowiek jest dziełem nieudanym, a Bóg nieudolnym Stwórcą. Wówczas słuszność miałby „oskarżyciel naszych braci, który dniem i nocą oskarżał ich przed naszym Bogiem” (Obj. 12:10). W takim ujęciu Przeciwnik okazałby się kimś mądrzejszym od Boga i kimś, kto zdołał zburzyć Stwórcy Jego przedwieczny plan.
 
Czy Pan Jezus umarł po to, żebyśmy pozostali umarłymi?
 
Nee brnął dalej:
 
Chrzest jest deklaracją, że Bóg stracił względem danej osoby nadzieję i przybił ją do krzyża. Jest to również nasza deklaracja, że zasługujemy na śmierć (...). Zasługuję tylko na śmierć i dzisiaj stoję na jej polu.” (s. 58)
 
Tak oto Nee postrzegał stan ludzi odrodzonych. Oni stoją na polu śmierci. To, co jest prawdą w odniesieniu do stanu nieodrodzenia, Nee rozciągał na odrodzonych.
 
Wielu chrześcijan zapomniało o tym, co uczynili w czasie chrztu oraz o tym, jak Bóg nas ocenia. Jaka jest Boża ocena? Taka, że powinniśmy umrzeć. Zasługujemy tylko na śmierć. Nie ma innej drogi.”
 
Co Nee rozumiał przez „powinniśmy umrzeć”?
 
Nie ma sensu próbować poprawy. Nie ma żadnej możliwości postępu i nie jesteśmy w stanie się zmienić. Jesteśmy całkowicie bezużyteczni i nie możemy nic, tylko umrzeć.” (s. 58)
 
Umrzeć, czyli nie próbować poprawy, nie próbować się zmienić, uznać swą bezużyteczność. Oto droga, jaką Watchman Nee wskazał ludziom narodzonym na nowo. Nie tylko przypisał odrodzonym śmierć, ale nawołuje tu do pozostania w tym stanie.
 
Z jednej strony od lat mówimy, że jesteśmy ukrzyżowani wraz z Chrystusem. Z drugiej jednak, wciąż jesteśmy pełni nadziei co do siebie samych. (...) Wciąż potykamy się i upadamy, jednak wciąż mamy nadzieję, że zwyciężymy.” (s. 58-59)
 
Z jednej strony wierzymy, że zasługujemy tylko na śmierć i że już jesteśmy martwi w naszych grzechach. Z drugiej strony jednak myślimy, że dopóki tylko jest tchnienie w naszej piersi, wciąż możemy się do czegoś przydać. Myślimy, że ponieśliśmy porażkę, ponieważ nasza determinacja nie była wystarczająco silna i że zwyciężymy, jeśli następnym razem będziemy się bardziej starać. Myślimy, że ponieśliśmy porażkę, ponieważ nie jesteśmy ostrożni i że będziemy w stanie odeprzeć pokusę, jeśli zachowamy ostrożność następnym razem. Uważamy, że ponieśliśmy porażkę, ponieważ nie odparliśmy pokusy i że zwyciężymy, jeśli następnym razem ją odrzucimy. Myślimy, że tym razem ponieśliśmy porażkę dlatego, iż niewystarczająco się modliliśmy i że zwyciężymy, jeśli następnym razem będziemy się więcej modlić. Czy nie widzimy, co robimy? Bóg przybił nas do krzyża i powiedział nam, że jesteśmy martwi. My jednak nie zobaczyliśmy, że jesteśmy martwi; nie przyznaliśmy, że nie żyjemy. Wciąż mamy nadzieję, że płomień, który został zgaszony, rozbłyśnie na nowo, jeśli wystarczająco mocno go rozdmuchamy. Dlatego właśnie cały czas się miotamy.” (s. 59)
 
Tak więc wszelkie wewnętrzne poruszenie ku świętości, wszelkie dążenie odnowionej duszy do uświęcenia Nee określił jako miotanie się. Jest to dla niego dowód naszego sprzeciwu względem Boga, który rzekomo uznaje ludzi odrodzonych za martwych. Ale Ewangelia mówi: „Zostaliśmy więc pogrzebani z nim przez chrzest w śmierci... ...żebyśmy i my postępowali w nowości życia (Rz. 6:4). Dla Nee istniał jednak tylko pierwszy człon Pawłowego stwierdzenia. Być ukrzyżowanym z Chrystusem to według Nee zaprzestać wszystkiego, co wymienił wyżej: porzucić determinację, staranie, ostrożność, odpór i odrzucanie pokus (uderza nawet w modlitwę). Potwierdził to dalej:
 
Co to znaczy być ukrzyżowanymi wraz z Chrystusem? Aby doświadczyć tej prawdy, musimy wypełnić ze swojej strony jeden niezbędny warunek. Musimy powiedzieć Bogu: "Straciłeś co do mnie wszelką nadzieję i ja również straciłem nadzieję co do siebie. Uważasz mnie za beznadziejny przypadek i ja również uważam się za beznadziejny przypadek. Myślisz, że zasługuję na śmierć i ja też tak myślę. Uważasz mnie za bezsilnego i ja również uważam się za bezsilnego. Uważasz, że do niczego się nie przydam i ja również uważam, że do niczego się nie przydam". Musimy przez cały czas stać na tym gruncie. To właśnie znaczy być ukrzyżowanym wraz z Chrystusem.” (s. 59)
 
Wszystko jasno zdefiniowane: być ukrzyżowanym z Chrystusem to uznawać się nieprzydatnym dla Boga i bezczelnie Mu to deklarować. Być ukrzyżowanym znaczy dla Nee po prostu: nie starać się podobać Bogu. Kto zna Ewangelię, ten wie, że jest to otwarty sprzeciw wobec Pana, który żąda owoców odrodzenia (Mat. 7:19; Kol. 1:10). Podsuwana przez Nee „modlitwa” to akt woli. Akt sprzeciwu wobec Boga. Rodzi określone duchowe skutki.
 
Tak przygotowanemu słuchaczowi-czytelnikowi Nee oznajmia:
 
Kłopot dzisiaj polega na tym, że większość chrześcijan nie chce otworzyć oczu. Nie widzą oni, że Bóg stracił w nich nadzieję i zrezygnował względem nich ze wszelkich wymagań.” (s. 60)
 
W tych słowach Nee usunął wszystkie nowotestamentowe przykazania. Toteż na stronie 66 stwierdza:
 
On wie, że z ciała nie pochodzi nic dobrego. On wiedział o tym dawno temu, ale my o tym nie wiemy. My nie wiemy, że z ciała nie pochodzi nic dobrego. W rezultacie wciąż mamy nadzieję i ze wszystkich sił staramy się podobać Bogu. Bóg wie, że nasze ciało jest bezużyteczne.” (s. 66)
 
Widać tu jeden z głównych elementów gnostycyzmu: z ciała nie pochodzi nic dobrego, jest ono bezużyteczne dla Boga. Rzekomo błędem ludzi odrodzonych jest staranie podobania się Bogu. Apostoł odpowiada: „Proszę więc was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali wasze ciała jako ofiarę żywą, świętą, przyjemną Bogu (Rz. 12:1; por. 6:13,19). Czy zatem ciała chrześcijan są bezużyteczne, czy jednak ich ofiarna służba Bogu jest dla Niego święta i przyjemna? Kto ma rację, Watchman Nee czy apostoł Paweł?
 
Nee musiał wiedzieć, że reakcja zdrowych chrześcijan będzie taka: „Skoro nie musimy się starać, to po co Jezus dał przykazania?!” Był więc zmuszony dać jakiś argument. Jego przewrotna myśl wygląda z grubsza tak: Celem prawa Mojżeszowego było wykazanie człowiekowi jego grzeszności i bezsilności, a więc złamanie tego prawa, a nie jego przestrzeganie. Podobnie przykazania Nowego Testamentu – twierdzi Nee – służą jedynie temu, by pokazać nam, że jesteśmy dla Boga bezużyteczni, a nie temu, by ich przestrzegać. W cytacie wygląda to tak:
 
Dlatego dał On nam prawo. Celem prawa jest udowodnienie nam, że człowiek jest grzeszny i bezsilny. Prawo nie zostało dane, abyśmy go przestrzegali; Bóg wie, że nie jesteśmy w stanie przestrzegać prawa. Celem prawa wobec nas było, abyśmy je złamali. Nie zostało ono dane człowiekowi, aby go przestrzegał, lecz aby je złamał. (...) Myślimy, że Dziesięcioro Przykazań to prawo. Ale zapominamy, że wszystkie przykazania Nowego Testamentu również są prawem. Przez te przykazania Bóg pokazuje nam, że nie zdołamy sobie poradzić. Bóg musi doprowadzić nas do miejsca, gdzie wyznamy, że nie możemy sobie poradzić. Tylko wtedy uznamy mądrość Bożą w przybiciu nas do krzyża. Dopiero wtedy zdamy sobie sprawę, że jesteśmy bezużyteczni” (s. 66)
 
Te dwa fałszywe twierdzenia Nee trzeba potraktować odrębnie. Najpierw twierdzenie, że prawo starotestamentowe „nie zostało dane człowiekowi, aby go przestrzegał, lecz aby je złamał”. Jest to przekręcenie myśli apostoła Pawła, wyrażonej za pomocą skrótu myślowego: „A prawo wkroczyło po to, aby obfitował grzech” (Rz. 5:20). Co Paweł chciał przez to powiedzieć? Prawo Mojżeszowe wkroczyło po to, „aby wszystkie usta zostały zamknięte”, by człowiek nieodrodzony zdał sobie sprawę z ogromu swej grzeszności i niezdolności do wygrania wojny z grzechem, „gdyż przez prawo jest poznanie grzechu” (Rzm 3:19-20). Zatem prawo Mojżeszowe wkroczyło nie jako ostateczne narzędzie zbawienia, ale jako środek przygotowujący ludzi na pojawienie się właściwego narzędzia zbawienia – Jezusa Chrystusa. Przygotowanie polegało na wykazaniu im ich opłakanego stanu i potrzeby Bożej łaski jako jedynego ratunku. Ale żeby zobaczyć swoją słabość w stosunku do grzechu, musiał Izrael z całej siły starać się prawo wypełniać – i tego właśnie wymagał Bóg, jak czytamy w Piśmie. Gdyby bowiem ludzie zrezygnowali z tych starań, nie dowiedzieliby się, jak są słabi i zamiar Boży nie zostałby spełniony. Bożym zamiarem było, żeby ludzkość doświadczała grzechu nie na zasadzie folgowania mu, dobrowolnego nurzania się w nim, poznawania „głębin szatana”, jak to sobie roiły później sekty typu nikolaici. Zamiarem Bożym było, żeby ludzie doświadczali grzechu przez osobistą walkę z nim, co miał czynić Adam, Kain (1 Moj. 4:7) i Abel, Henoch, Noe, Abraham, Izaak, Jakub i właśnie Izrael.

Dlatego nieprawdę napisał Nee, że Bóg dał prawo Mojżeszowe, żeby człowiek je łamał. Przeciwnie, dał je, żeby człowiek robił wszystko co może, by je wypełniać. Taki człowiek po pierwsze, podobał się Bogu przez swą wolę sprawiedliwości, a po drugie spełniał Boży cel nadania tamtego prawa. Staranie w przestrzeganiu prawa starotestamentowego pokazało człowiekowi jego grzeszność, a grzeszność uświadomiła mu, jak wielką łaską jest bezcenny dar odkupienia i usprawiedliwienia w Jezusie Chrystusie oraz dana z góry zdolność do pokonywania grzechu. Tu dochodzimy do drugiego twierdzenia Nee, że tak jak prawo starotestamentowe dano, by je łamać, tak też przez przykazania Nowego Testamentu Bóg pokazuje nam, „że nie zdołamy sobie poradzić” i że jesteśmy „bezużyteczni”. Zdaniem Nee, ludzie wierzący – mimo nowego narodzenia – nie są w stanie kochać, wytrwać, być pokornymi i cichymi (a więc rzekomo nie są w stanie realizować przykazań Jezusa):

My nie potrafimy kochać. Nie potrafimy wytrwać. Nie umiemy być pokorni. Nie umiemy być cisi. W całej Biblii jednak nie ma ani jednego wersetu, ani jednego słowa z Bożych ust, które mówiłoby nam, że powinniśmy żyć życiem, do którego jesteśmy zdolni albo że powinniśmy robić to, do czego jesteśmy zdolni. Bóg zawsze każe nam robić to, czego nie jesteśmy w stanie zrobić i żyć życiem, jakim nie jesteśmy w stanie żyć.” (s. 114)
 
Co na to Ewangelia?

Ewangelia Jezusa i apostołów uczy, że Kościół został odrodzony i – tak jak Jezus – nie jest pod władzą grzechu (Jana 8:34-36; Rz. 6:12,14,18,20,22; 8:2). To znaczy może skutecznie grzech, czyli pokusy, umartwiać, poskramiać. „Jako że jego Boska moc obdarzyła nas wszystkim, co potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał do chwały i cnoty” (2 Ptr 1:3). Dlatego ludzie narodzeni na nowo mogą wygrać z grzechem nie tylko pojedyncze bitwy (to mogą nawet ludzie nieodrodzeni), ale całą wojnę.

O przykazaniach nowotestamentowych Pismo mówi:

Jana 14:23-24
(23) Jezus mu odpowiedział: Jeśli ktoś mnie miłuje, będzie zachowywał moje słowo. I mój Ojciec go umiłuje, i przyjdziemy do niego, i u niego zamieszkamy.
(24) Kto mnie nie miłuje, nie zachowuje moich słów...
 
1 Jana 2:4-5
(4) Kto mówi: Znam go, a nie zachowuje jego przykazań, jest kłamcą i nie ma w nim prawdy.
(5) Lecz kto zachowuje jego słowo, w nim prawdziwie wypełniła się miłość Boga. Po tym poznajemy, że w nim jesteśmy.
 
Apostoł Jan nie znał nauki Nee. Dla niego przestrzeganie Chrystusowych przykazań stanowiło dowód na to, że miłujemy Boga i braci. Dla Jana przykazania Ewangelii są nie tylko możliwe do wypełnienia, ale nawet nie są ciężkie:
 
1 Jana 5:2-3
(2) Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i zachowujemy jego przykazania.
(3) Na tym bowiem polega miłość Boga, że zachowujemy jego przykazania, a jego przykazania nie są ciężkie.
 
Patrz też: Mat. 11:30; 2 Ptr 1:3; 3:11.

Skoro więc Nee „objawił”, że przykazań Jezusa nie da się wypełnić, to szedł konsekwentnie dalej:
 
Wielu chrześcijan nie popełniło jeszcze wystarczająco wielu grzechów. Dlatego nie zwyciężyli. Gdyby popełnili więcej grzechów, łatwiej byłoby im zwyciężyć. Gdyby zobaczyli zepsucie ciała, łatwiej byłoby im zwyciężać.” (s. 66)
 
To jest w rzeczy samej strona 66. Nie jesteście w stanie w niczym podobać się Bogu, zaprzestańcie starań. Nie jesteście w stanie przestrzegać Ewangelii, bo ona jest tylko po to, byście uznali się za bezużytecznych – naucza Nee. Gdybyście popełnili więcej grzechów, gdybyście zobaczyli zepsucie ciała, łatwiej byłoby wam zwyciężać. Inaczej mówiąc: gdybyście poznali „głębiny szatana”, łatwiej byłoby wam zwyciężać (por. Obj. 2:24 wraz z kontekstem; por. też Rz. 3:8). Gdy Jan zapisywał Apokalipsę, w zborze w Tiatyrze pewna kobieta podawała się za prorokinię i zachęcała do uprawiania nierządu i spożywania mięsa ofiarowanego bożkom. Ogólnie mówiąc – zachęcała do grzeszenia. Do tych, którzy nie dali się zwieść owej Jezabel, Jezus powiedział: „Wam zaś mówię, pozostałym w Tiatyrze, ilu nie mają nauki tej, którzy nie poznali 'głębin Szatana', jak mówią, nie rzucam na was innego ciężaru” (Obj. 2:24, Interlinia Vocatio). Słowa „jak mówią” świadczą tu o tym, że o poznawaniu głębin szatana mówili ludzie zwiedzeni przez Jezabel. To było ich sformułowanie i musiało być ważnym elementem ich nauki, skoro Jezus je przywołał. Po pierwsze zachęcali do grzechu, po drugie mówili o poznawaniu „głębin szatana”, czyli grzechu, zepsucia. Zestawmy ten fakt z powyższymi słowami Watchmana Nee: „Wielu chrześcijan nie popełniło jeszcze wystarczająco wielu grzechów. Dlatego nie zwyciężyli. Gdyby popełnili więcej grzechów, łatwiej byłoby im zwyciężyć.” Oraz: „Gdyby zobaczyli zepsucie ciała, łatwiej byłoby im zwyciężać.” Gdyby zobaczyli zepsucie ciała, czyli gdyby poznali „głębiny szatana”. Czyż nie tak właśnie musiała argumentować owa niewiasta z Tiatyry? Tę samą naukę zachęcającą do nierządu i spożywania mięsa ofiarowanego bożkom widzimy również w Pergamonie (2:14). Jest tu nazwana nauką Balaama.

Nikolaici w przekazach biblijnych i patrystycznych jawią się jako judeochrześcijańska sekta gnostycka o charakterze doktrynalnym i etycznym, głosząca nieskrępowaną swobodę obyczajów i włączająca się w prąd moralnego liberalizmu (…). Jej nazwa pochodzi od imienia Mikołaja (gr. Νικόλαος), które z kolei jest greckim odpowiednikiem imienia Balaama.” (Ks. Piotr Szczur, Kościół pierwotny wobec nikolaitów, streszczenie)

Określenie „nikolaici” może być po prostu grecką nazwą tych, „którzy trzymają się nauki Balaama”. Wiersz 2:15 temu nie przeczy. W przekładzie interlinearnym czytamy: „Tak masz i ty trzymających_się nauki nikolaitów podobnie” (Obj. 2:15).
Byłaby to więc jedna i ta sama nauka atakująca różne zbory, zachęcająca do nierządu i spożywania mięsa ofiarowanego bożkom – ogólnie mówiąc, zachęcająca do grzechu. Jezabel z Tiatyry byłaby zatem nikolaitką. Mniejsza jednak o przypisywanie nazw. Ważna jest zachęta do grzechu w nauce Jezabel w zestawieniu z zachętą do grzechu w nauce Nee. Watchman Nee śmiał się, gdy różni chrześcijanie zwierzali mu się, że nie mogą sobie poradzić z grzechem:
 
Kiedy przyszedł następnego dnia, opowiedział mi całą historię. Powiedział, że pali już od przeszło dziesięciu lat i nie może przestać. Co powinien zrobić? Im dłużej mówił, tym bardziej podnosiłem głowę do góry i się śmiałem. Powiedział: "Panie Nee, to poważna sprawa". Odpowiedziałem, że wiem, iż to poważna sprawa. Stwierdził, że nie może nic z tym zrobić. Powiedziałem mu: "To wspaniale, że nie może pan nic z tym zrobić".” (s. 111)
 
Nee pokazał mu drogę do „zwycięstwa”. Doradził dwie rzeczy: przestać poskramiać grzech i zadeklarować to zuchwale Bogu w „modlitwie”. Co było dalej?
 
Jego modlitwa była doskonała. Powiedział: "Chwalę Cię, bo palę i nie mogę przestać. To dlatego przychodzę do Ciebie. Panie, odtąd nie będę już próbował rzucić palenia. Ty rzuć je za mnie. Nie będę już więcej próbował przestać. Wszystko oddaję w Twoje ręce. Chwalę Cię i dziękuję Ci. Ty jesteś w stanie to uczynić". Kiedy już się pomodliliśmy, był bardzo szczęśliwy. Wstał, podniósł swój kapelusz i już miał wychodzić. "Poczekaj chwilę — powiedziałem — chcę ci coś jeszcze powiedzieć. Czy teraz dalej będziesz palił?" Dał mi bardzo dobrą odpowiedź: "Będę. Oczywiście, że będę palił. Ja, Tsai-lin Szi, będę palił. Ale Pan Jezus rzuci to za mnie". Z tymi słowami wyszedł.” (s. 76-77)
 
Już w czasach apostoła Pawła byli ludzie, którzy przekręcali Pawłową naukę, by wyciągnąć z niej szatański wniosek: „Będziemy robić złe rzeczy, aby przyszły dobre”. Na zasadzie: grzeszmy dobrowolnie, żeby łaska obfitowała, bo jeśli staramy się nie grzeszyć, to zastępujemy łaskę swoimi staraniami i w ten sposób gardzimy łaską. Paweł napisał o takich ludziach: „Ich potępienie jest sprawiedliwe” (Rz. 3:8). Dlatego apostoł tłumaczy:
 
Cóż więc powiemy? Czy mamy trwać w grzechu, aby łaska obfitowała? Nie daj Boże! My, którzy umarliśmy dla grzechu, jakże możemy jeszcze w nim żyć? (...) Czyż nie wiecie, że komu oddajecie siebie jako słudzy w posłuszeństwo, komu jesteście posłuszni, tego jesteście sługami: bądź grzechu ku śmierci, bądź posłuszeństwa ku sprawiedliwości? Ale chwała Bogu, że gdy byliście sługami grzechu, usłuchaliście z serca wzoru tej nauki, której się poddaliście; A będąc uwolnieni od grzechu, staliście się sługami sprawiedliwości.” (Rz. 6:1-2,16-18)
 
Paweł stwierdza tu, że uwolnienie chrześcijan z niewoli grzechu następuje przez posłuszeństwo nauce Ewangelii („usłuchaliście”) i poddanie się tej nauce („której się poddaliście”). Posłuszeństwo i poddanie się tej nauce jest działaniem po myśli Jezusa. Skutkuje to tym, że „staliście się sługami sprawiedliwości”. Po prostu. W nauce Nee jest przeciwnie: posłuszeństwo Ewangelii jest niemożliwe, a jej zadaniem jest jedynie uświadomić nam, że „nie zdołamy sobie poradzić”. „Dopiero wtedy zdamy sobie sprawę, że jesteśmy bezużyteczni”.
 
W wyniku rozmowy z Nee ów palący papierosy człowiek powziął postanowienie dalszego dobrowolnego grzeszenia. Oto, czym jest „zwycięskie życie” Watchmana Nee.

Nee w konfrontacji z grzesznikiem wzbudza w nim chęć dalszego grzeszenia („będę palił”), aby łaska Boża mogła go uwolnić. Natomiast Pan Jezus w konfrontacji z grzesznikiem mówi: „Nie grzesz więcej, aby nie przydarzyło ci się coś gorszego.” I do cudzołożnicy: „Idź i nie grzesz więcej” (Jana 5:14; 8:11). Każdy więc, kto pójdzie po linii nauki Nee, postąpi dokładnie odwrotnie niż nakazuje postąpić Jezus. Wtedy słowa Chrystusa „aby nie przydarzyło ci się coś gorszego” na pewno się spełnią. Spełnią się też słowa apostoła Pawła: „Ich potępienie jest sprawiedliwe” (Rz. 3:8).

Nie jest to tylko namowa do palenia. Nee posługiwał się przykładami grzechów mniejszego kalibru, ale przecież jego nauka mówi o grzechu w sensie ogólnym. W ten sposób cudzołożnik, który uwierzy w to nauczanie, zamiast porzucić grzech postąpi jak ten palący. Będzie deklarował Bogu swoje dalsze trwanie w cudzołożeniu, żeby Jezus mógł swobodnie rzucić ten grzech za niego. Będzie grzeszył, żeby łaska mogła obfitować. A Duch naucza:
 
Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu poznania prawdy, to nie pozostaje już ofiara za grzechy; Lecz jakieś straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawić ma przeciwników.” (Hbr 10:26)
 
Natomiast Nee naucza:
 
Musimy zupełnie wyprzeć się swoich starań, zanim Chrystus będzie mógł wyrazić przez nas swoje życie. Jeśli będziemy próbowali choć trochę Mu pomóc i wnieść w to ludzki wysiłek, Boża łaska odejdzie. Jeśli Chrystus za nas nie zwycięża, to niezależnie od tego, jakie osiągniemy zwycięstwo, będzie ono naszym własnym zwycięstwem. Moc Chrystusa nie ma uzupełniać tego, czego nam brakuje. Życie Chrystusa nie jest po to, by zatykać dziury w naszym własnym życiu. On chce żyć zamiast nas.” (s. 69)
 
Znów fałszywe przeciwstawienie: albo zwycięża Chrystus zamiast nas, albo my bez Chrystusa. A Paweł mówi: „Jesteśmy bowiem współpracownikami Bożymi” (1 Kor. 3:9). Oto prawdziwa przebiegłość: spowodować, by chrześcijanie bali się być takimi, jakimi chce mieć ich Pan. By panicznie bali się naśladować Pana Jezusa, bo rzekomo „On chce żyć zamiast nas”. Ale napisano: „Kto mówi, że w nim trwa, powinien sam postępować tak, jak on postępował.” (1 Jana 2:6). Kto ma postępować: my jak Jezus czy Jezus zamiast nas? Kto napisał prawdę, apostoł Jan czy Watchman Nee? Ewangelia mówi:
 
zawsze dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich.” (1 Tes. 5:15)
 
Wynika z tego, że niedopuszczalne jest wszelkie rozważanie typu: czy jest wolą Bożą, abym uczynił to dobro. Kto tak rozważa, ten nie rozumie Ewangelii. Co należy rozważać? Należy w świetle Ewangelii rozważać, czy coś jest dobre, czy złe. Trzeba też rozważać, która z kilku możliwości czynienia dobra jest lepsza. Ale rozważanie „zaniechać dobra czy nie zaniechać” jest symptomem ciężkiej duchowej choroby. Lekiem jest Ewangelia: zawsze dążcie do tego co dobre”. Pobożność to w ewangelicznej nauce bardzo ważne słowo:
 
...jego Boska moc obdarzyła nas wszystkim, co potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał do chwały i cnoty... ...Dlatego też, dokładając wszelkich starań, dodajcie do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie; do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność; do pobożności braterską życzliwość, a do życzliwości braterskiej miłość. Gdy bowiem będą one w was, i to w obfitości, to nie uczynią was bezczynnymi ani bezowocnymi w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Kto zaś ich nie ma, jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony ze swoich dawnych grzechów.” (2Pt 1:5-9)
 
Do kogo Piotr napisał te słowa? Do Pana Jezusa czy do chrześcijan? Czy to Jezus ma dołożyć wszelkich starań, czy Jego uczniowie?

Wracając jeszcze do słów Nee, skierowanych przecież do ludzi odrodzonych:

My nie potrafimy kochać. Nie potrafimy wytrwać. Nie umiemy być pokorni. Nie umiemy być cisi.” (s. 114)

Na słowa Nee, że „my nie potrafimy kochać” Ewangelia odpowiada: „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą, z całej swojej siły i całym swym umysłem, a swego bliźniego jak samego siebie” (Łuk. 10:27-28); oraz: „...posłuszni prawdzie przez Ducha ku nieobłudnej braterskiej miłości, czystym sercem jedni drugich gorąco miłujcie; Będąc odrodzeni... (1 Ptr 1:22-23).

Na słowa Nee, że „nie potrafimy wytrwać” Ewangelia odpowiada: „Lecz kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony” (Mat. 24:13).

Na słowa Nee: „Nie umiemy być pokorni. Nie umiemy być cisi”, Ewangelia odpowiada: uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz” (Mat. 11:29); oraz: „przyobleczcie się w pokorę, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 Ptr 5:5).

Przestrzeganie nowotestamentowych przykazań jest dla chrześcijan możliwe, ponieważ ludzi narodzonych na nowo Bóg do tego uzdolnił:

Ef. 6:10-13
(10) W końcu, moi bracia, umacniajcie się w Panu i w potędze jego mocy.
(11) Przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście mogli się ostać wobec zasadzek diabła.
...
(13) ...abyście mogli przeciwstawić się w dzień zły, a wykonawszy wszystko, ostać się.

A zatem umacnianie się w „potędze jego mocy”, przywdziewanie „zbroi Bożej” jest tym, co sprawia, że możemy walczyć skutecznie. Jest tym, co uzdalnia nas do „wykonania wszystkiego” i „ostania się”. Przywdziewanie zbroi Bożej, pilnowanie, żeby zawsze była pełna, jest naszym obowiązkiem, dlatego apostoł nawołuje do tego właśnie nas. Tym bardziej naszym obowiązkiem jest walka. Bóg daje oręż, lecz walkę powierza nam. Dlatego Paweł napisał:

Nad tym też się trudzę, walcząc według jego mocy, która potężnie działa we mnie” (Kol. 1:29).

Widzimy tu dwa elementy: osobisty trud apostoła oraz towarzyszącą mu moc, która uzbroiła go do walki niczym oręż. Oręż ma to do siebie, że można go używać lub nie. Prorok może przekazywać proroctwo lub nie (Ezchl 3:18-21). Chrześcijanin z „mową mądrości” lub z „mową wiedzy” może mówić lub nie. Wierzący z darem uzdrawiania może go używać lub nie. Paweł w 1 Tes. 5:8 pisze: „bądźmy trzeźwi, przywdziawszy pancerz wiary i miłości”. Nie wolno gasić w sobie wiary i miłości przez zaniechania. Przeciwnie, apostoł nakazuje przywdziewać pancerz i całą zbroję. Każdy będzie rozliczony z tego, czy używał i jak używał oręża Bożego. Jeden żołnierz Pana może walczyć za dziesięciu, a w tym samym czasie drugi, tak samo uzbrojony i wyszkolony, może porzucić oręż i nawiązywać z wrogiem przyjaźń. Dlaczego jednak – zdradzając Cesarza – twierdzi, że do walki nie był zdolny? I dlaczego twierdzi, że walczyć za niego powinien Cesarz? Dla uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy Chrystusa Jego przykazania nie są abstrakcją. Na tym bowiem polega miłość Boga, że zachowujemy jego przykazania, a jego przykazania nie są ciężkie” (1 Jana 5:3). Dla kogo przykazania Jezusa są zbyt ciężkie i kto naucza, że nie da się ich przestrzegać? Kto mnie nie miłuje, nie zachowuje moich słów” (Jana 14:24).

Za co zostali potępieni ludzie porównani do kozłów w paraboli z Mat. 25? Czy za nadmierne starania, czy za brak starań? Czy to Jezus miał zrobić coś dla nich (zamiast nich), czy to oni mieli zrobić coś dla Jezusa?
 
Za co został potępiony sługa leniwy z paraboli o talentach (Mat. 25)? Czy za nadmierne starania, czy za brak starań w pomnażaniu majątku i podobaniu się panu?
 
Dlaczego kozły nie odpowiedziały Panu: To ty jesteś odpowiedzialny za nasze zaniechania, boś tego w nas zamiast nas nie uczynił?
 
Dlaczego sługa leniwy nie odpowiedział: To ty jesteś odpowiedzialny za brak zysku, boś nie pomnożył majątku zamiast mnie przez sterowanie mną?
 
Bóg powierzył nam wielki obszar wolności i odpowiedzialności. Widać to na przykład w słowach skierowanych do apostołów: „Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebie. A cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie” (Mat. 18:18). Jak pogodzić to z rojeniami Watchmana Nee? Słowa te stanowią dowód ogromnego szacunku i zaufania Ojca względem swych dzieci (por. 1 Sam. 2:30).
 
Pismo naucza o odpowiedzialności ludzi odrodzonych za własne życie i służbę, a tym samym o konieczności starania się, by temu sprostać:
 
starajcie się, abyście zostali przez niego znalezieni bez skazy i nienaganni (2 Ptr 3:14)
 
Staraj się, abyś stanął przed Bogiem jako wypróbowany pracownik, który nie ma się czego wstydzić (2 Tym. 2:15)
 
Pragniemy zaś, aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość, żebyście mieli pełnię nadziei aż do końca (Hebr. 6:11-12)
 
Życie i służba chrześcijan zostanie zbadana, oceniona i będzie albo odpowiednio nagrodzona, albo ukarana:
 
Bóg bowiem nie jest niesprawiedliwy, aby miał zapomnieć o waszym dziele i trudzie miłości, którą okazaliście dla jego imienia” (Hebr. 6:10)
 
Żadne stworzenie nie ukryje się przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odkryte przed oczami tego, któremu musimy zdać sprawę.” (Hebr. 4:13)
 
2 Kor. 5:9-10
(9) Dlatego też zabiegamy o to, żeby się jemu podobać ...
(10) Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za to, co czynił w ciele, według tego, co czynił, czy dobro, czy zło.
 
Zatem cel Boga jest taki, jaki jest cel każdego normalnego ojca: ukształtować dziecko tak, by było jego obrazem i podobieństwem. By miłowało, bo On miłuje. By było dobre, bo On jest dobry. Nie ma dobra bez udziału duszy, bez dobrowolności. Nie ma miłości bez udziału „ja”. To absurd. Jeżeli nie miłuje dusza, to znaczy, że Bóg nie jest miłowany. Ale dusza miłuje Go. Odnowione ludzkie „ja” miłuje Go. O takim nowym człowieczeństwie naucza Biblia. O nowym „ja”, popierającym Boga w całej pełni i szczerze zdeterminowanym, by Go naśladować. Bóg wie, że odnowione „ja” może dla Niego zrobić dobrowolnie więcej niż On wymaga (Łuk. 17:10).
 
Gdyby Jezus miał miłować zamiast nas i być dobry zamiast nas, to Boży zamiar nie zostałby spełniony. Nasze istnienie nie miałoby sensu. Dlatego Ewangelia naucza, że Ojciec chce, by jego stworzenie chciało, uczyło się i umiało. By się starało i robiło postępy. By zaciskało zęby w nauce i ćwiczeniach, byle tylko sprawić Ojcu i bliźnim radość. Pismo naucza o wychowywaniu, o wzroście, o dojrzałości władz umysłowych w odróżnianiu dobra i zła, o dokonywaniu wyborów zgodnych z myślą Boga.
 
Uznaj w sercu, że jak wychowuje człowiek swego syna, tak Pan, Bóg twój, wychowuje ciebie.” (5 Moj. 8:5, BT)
 
Uczcie się dobrze czynić (...). Lecz jeżeli będziecie się wzbraniać i trwać w uporze, miecz was pożre, bo usta Pana tak powiedziały!” (Izaj. 1:17,20, BW)
 
Napisane jest u Proroków: I wszyscy będą wyuczeni przez Boga. Każdy więc, kto słyszał od Ojca i nauczył się, przychodzi do mnie.” (Jana 6:45)
 
Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz.” (Mat. 11:29)
 
A niech i nasi uczą się przodować w dobrych uczynkach, gdzie tego potrzeba, żeby nie byli bezowocni.” (Tyt. 3:14)
 
Jak nowo narodzone niemowlęta pragnijcie czystego mleka słowa Bożego, abyście dzięki niemu rośli (1 Ptr 2:2)
 
Sam zaś ćwicz się w pobożności. Ćwiczenie cielesne bowiem przynosi niewiele pożytku, lecz pobożność do wszystkiego jest przydatna, gdyż zawiera obietnicę życia obecnego i przyszłego.” (1 Tym. 4:7-8)
 
Umiem uniżać się, umiem też obfitować. Wszędzie i we wszystkim jestem wyćwiczony: umiem być syty i cierpieć głód, obfitować i znosić niedostatek.” (Flp 4:12)
 
Każdy bowiem, kto żywi się tylko mlekiem, jest niewprawny w słowie sprawiedliwości, bo jest niemowlęciem. Natomiast pokarm stały jest dla dorosłych, którzy przez praktykę mają zmysły wyćwiczone do rozróżniania dobra i zła.” (Hebr. 5:13-14)
 
Aby każdy z was umiał utrzymać swoje naczynie w świętości i poszanowaniu” (1 Tes. 4:4)
 
Bo tak mówi Pan: Trzebieńcom, którzy przestrzegają sabatu i wybierają to, w czym mam upodobanie, i trzymają się mojego przymierza, Przyznam w moim domu i w obrębie moich murów miejsce i dam im imię lepsze niż mają synowie i córki, imię wieczne, które nie będzie starte.” (Izaj. 56:4-5, BW)
 
Ten ostatni fragment mówi o osobistym wyborze. W domu Ojca znajdą się tylko ci, którzy dobrowolnie wybierają to, co podoba się Bogu. Każdego dnia dokonujemy wielu wyborów...
 
Każdy z powyższych fragmentów zaprzecza nauce Watchmana Nee.
 
W jego książce cytatów z Biblii jest bardzo mało. Ich wypaczona interpretacja jest próbą uwiarygodnienia jego nauki. Pod koniec omawianego rozdziału Nee wykorzystał do tego celu List Pawła do Koryntian:
 
Drugi List do Koryntian 12,9 mówi: "Lecz [Pan] mi powiedział: Wystarczy ci Mojej łaski. Moc Moja bowiem w słabości się doskonali. Z przyjemnością więc będę się chlubił w moich słabościach, aby zamieszkała nade mną jak przybytek moc Chrystusa.” (s. 71)
 
O czym jest ten fragment?
 
Paweł wspomina o swych słabościach również nieco wcześniej, w 11:29-30. Z kontekstu (od 11:22) wynika, że apostoł, broniąc się przed oskarżycielami, powoływał się na świadectwo swojej bardzo ciężkiej pracy apostolskiej. Był chłostany, zamykany w więzieniach, trzykrotnie bity rózgami, raz ukamienowany niemal na śmierć, trzy razy rozbijały się Pawła okręty, a on sam spędził dobę w morzu. „W trudzie i znoju, często w czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości”. Czyż nie musiało to odbić się na zdrowiu fizycznym apostoła? Mamy tego potwierdzenie w Liście do Galacjan:
 
Wiecie przecież, że pierwszy raz głosiłem wam ewangelię w słabości ciała. A mojej cielesnej próby nie lekceważyliście sobie ani nie wzgardziliście, ale przyjęliście mnie jak anioła Boga, jak samego Chrystusa Jezusa. Gdzież więc się podziało to wasze błogosławieństwo? Daję wam bowiem świadectwo, że gdyby to było możliwe, wyłupilibyście sobie oczy i dali je mnie.” (Gal. 4:13-15)
 
Na pewno więc chodziło o kłopoty ze zdrowiem fizycznym. Najprawdopodobniej Paweł miał problem ze wzrokiem.
 
Oto zacytowany przez Nee fragment wraz z bliskim kontekstem:
 
2 Kor. 12:7-10
(7) A żebym zbytnio nie wynosił się ogromem objawień, dany mi został cierń dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował, żebym się ponad miarę nie wynosił.
(8) Dlatego trzy razy prosiłem Pana, aby on odstąpił ode mnie.
(9) Lecz powiedział mi: Wystarczy ci moja łaska. Moja moc bowiem doskonali się w słabości. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa.
(10) Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach ze względu na Chrystusa; gdy bowiem jestem słaby, wtedy jestem mocny.
 
O takich właśnie słabościach pisze Paweł. Słabości, czyli niedomagania cielesne, które idą w parze ze zniewagami, niedostatkami, prześladowaniami, uciskami i tak dalej.
 
Nee potrzebował jednak podeprzeć swoją pochwałę grzechu autorytetem Pisma. Oto, jak skomentował 2 Kor. 12:9 i słabość Pawła:
 
Słabość to coś, czym należy się chlubić. Może powiedzieliście: "Dzięki i chwała Panu, bo On sprawił, że zwyciężyłem", ale czy powiedzieliście kiedyś: "Dzięki i chwała Panu, bo On sprawił, że poniosłem straszliwą porażkę"? Dziękujecie Panu i chwalicie Go za to, że dał wam cierpliwość, ale czy kiedykolwiek dziękowaliście Mu i chwaliliście Go za swój charakter nie do zniesienia? Czy dziękowaliście Mu i chwaliliście Go za swoją pychę? Czy dziękowaliście Mu i chwaliliście Go za swoją zazdrość? Za swoją wewnętrzną nieczystość i za swój grzech? Jeśli macie takie problemy, powinniście dziękować za nie Panu i chwalić Go.” (s. 72)
 
A więc, po pierwsze, Nee przekłamał myśl apostoła i uczynił z niego grzesznika chwalącego Boga za swój grzech. Po drugie, namawiał tu wierzących do dziękowania Bogu za zło, co jest niczym innym jak cynicznym oskarżeniem rzuconym w Boże oblicze.
 
Oto, jaki naprawdę był apostoł Paweł:
 
To bowiem jest naszą chlubą: świadectwo naszego sumienia, że w prostocie i w szczerości Bożej, nie w cielesnej mądrości, ale w łasce Boga postępowaliśmy na świecie, a szczególnie względem was.” (2 Kor. 1:12)
 
Nee wrócił do 2 Kor. 12:9 w jednym z następnych poselstw. Ponownie przekręcił sens wersetu tak, by wmówić słuchaczom, że ich grzechy „przyczyniają się do tego, że może się przejawić moc Chrystusa. Dziękuję Bogu, że Watchman Nee jest zepsuty ponad wszelką nadzieję. Dziękuję Mu, że moc Chrystusa staje się we mnie doskonała.” (s. 113).
 
W takim razie jeszcze dwa sprostowania w temacie „słabości” Pawła:
 
Mężowie bracia, aż do dzisiejszego dnia żyłem przed Bogiem z zupełnie czystym sumieniem.” (Dzieje 23:1)
 
I niedługo przed śmiercią:
 
Dziękuję Bogu, któremu jak moi przodkowie służę z czystym sumieniem (2 Tym. 1:3)
 
Stanie Nee przed tym apostołem na Sądzie i będzie musiał zdać sprawę z tego, co zrobił z jego myślą.
 
Rozdział 5
 
W poselstwie piątym Nee wrócił do Gal. 2:20 i tematu porzucenia „ja”. Wprawdzie zostało to omówione w poprzednim rozdziale, ale Nee użył tu nowych sformułowań, które warto przytoczyć:
 
Jest niepodważalnym faktem, że Pan jest w nas. Niestety, Pan nie jest jedyną osobą, jaka w nas żyje; my sami również tam żyjemy. Aby doświadczyć Pana jako nasze zwycięskie życie, musimy opuścić to miejsce. Musimy je opuścić, co znaczy, że musimy zrezygnować. Jeśli je opuścimy, doświadczymy zwycięskiego życia. Wczoraj pewna siostra zapytała mnie, jak może mieć zwycięskie życie. Udzieliłem jej odpowiedzi, że musi się wyprowadzić. Jeśli w jednym domu mieszkają dwie rodziny i stosunki między nimi nie są dobre, potrzeba po prostu, żeby jedna rodzina się wyprowadziła. Tu nie chodzi o to, czy mamy w sobie Chrystusa, czy też nie, ponieważ w chwili, kiedy uwierzyliśmy, Chrystus zaczął w nas żyć. Nie chodzi tu o to, czy On jest w nas, lecz o to, czy my się wyprowadziliśmy. Jako współlokatorzy jesteśmy bardzo nieczyści; popełniliśmy wszystkie rodzaje grzechów. Gdy tylko się wyprowadzimy, wszystko będzie w porządku. Pierwszym warunkiem jest zatem, abyśmy opuścili to miejsce; musimy się wyprowadzić.” (s. 80)
 
Mamy już nie żyć w nas. Jesteśmy rzekomo nieczyści, tak jakby krew Chrystusa nigdy nas nie oczyściła i nadal nie oczyszczała. Mamy się wyprowadzić z nas. Samo w sobie jest to oczywiście absurdem. Dobrze ilustruje to zestawienie dwóch wypowiedzi Nee. Raz mówi, że mamy porzucić własne „ja”: „Zwycięstwo polega na porzuceniu 'ja'” (s. 52). Innym razem na odwrót. To my – nasze „ja” – mamy się wyprowadzić: „Kiedy nasze 'ja' się wyprowadzi, nadchodzi zwycięstwo. Kiedy się wyprowadzimy, zwyciężamy” (s. 108/109). Jak to w końcu jest: mamy porzucić „ja” czy wyprowadzić się jako „ja”? Taki wężowy, pokrętny język to nie nowość. Mówić rzeczy absurdalne po to, by wydały się mądre przez swą tajemniczość i w ten sposób przekonać do przyjęcia danego poglądu – stara sztuczka. A pogląd Nee jest taki, jak wyżej ujawnił: „musimy opuścić to miejsce... ...co znaczy, że musimy zrezygnować.” A więc porzucić „ja” to zrezygnować. Celem Nee było przekonanie słuchaczy, żeby zrezygnowali. Rojenia o wyprowadzeniu się z siebie są jedynie środkiem do tegoż właśnie celu. Cała zawartość tej książki, wszelkie argumenty i obietnice służą temu jednemu celowi: zrezygnujcie. Co Nee rozumiał przez rezygnację? Pokazują to niektóre poprzednie cytaty, ale dorzućmy i ten:
 
Bracia i siostry, co dzieje się, gdy widzimy śmierć Pana na krzyżu za nas i co dzieje się, kiedy uwierzymy? Natychmiast przestajemy próbować czynić dobro. Gdy tylko uwierzymy, zostajemy zbawieni. Podobnie, kiedy zobaczymy, że Pan zaprowadził nas na krzyż i ukrzyżował nas na nim, przestaniemy walczyć i próbować się poprawić. Kiedy już uwierzymy, że Pan żyje w nas i za nas zwycięża, zaprzestaniemy swoich własnych wysiłków i pozwolimy, by Bóg nas ratował. Powiemy: "Panie, nigdy się nie poprawię i nie zamierzam się poprawić. Od tej chwili nie będę nic robił. Nie będę się niczym zajmował ani nie będę się niczym przejmował. Od tej pory rezygnuję ze wszystkiego, a problemy nie będą już moimi problemami". Bracia i siostry, na tym polega poddanie się. Na tym polega rezygnacja.” (s. 102)
 
Ostatnie zdanie nie pozostawia wątpliwości. Zatem lista elementów „rezygnacji”, czyli „poddania się” Bogu, wygląda tak:
 
jako człowiek odrodzony przestań czynić dobro
przestań walczyć z grzechem i próbować się poprawić
zaprzestań własnych wysiłków (np. poskramiania grzechu, bo rzekomo Pan zwycięża zamiast ciebie)
powiedz Bogu, że nigdy się nie poprawisz i nie zamierzasz się poprawić
nic nie rób, niczym się nie zajmuj i niczym się nie przejmuj
traktuj problemy, jakby ich nie było, jakby nie dotyczyły ciebie
 
Oto droga do zwycięstwa według Watchmana Nee. To jest właśnie w rozumieniu Nee porzucenie „ja”, bycie martwym, bycie ukrzyżowanym z Chrystusem. O to Nee zabiegał i do tego namawiał. A przecież wszystkie te rzeczy są niczym innym, jak atrybutami duchowej śmierci.
 
Nauka Nee jest odwróceniem Ewangelii, która mówi:
 
jako człowiek odrodzony czyń dobro
walcz z grzechem, poskramiaj go; poprawiaj się, zmieniaj się ku lepszemu
włóż w służbę dla Boga swój maksymalny wysiłek
nie mów Bogu, że nie zamierzasz się poprawić, ale módl się o dar zrozumienia Jego woli, żebyś mógł podobać Mu się we wszystkim i wzrastać
rób dla Boga i bliźnich wszystko, co możesz; zajmuj się wszystkim, co pożyteczne; przejmuj się wszystkim, co Boże i dobre
problemy dostrzegaj i rozwiązuj, bo zaniedbanie jest złem
 
Gdzie to jest w Piśmie Świętym? Oto niektóre odnośniki:
 
jako człowiek odrodzony czyń dobro (Łuk. 6:27; Rz. 2:6-7; 2Kor. 9:8; Ef. 2:10; 6:8; Gal. 6:4,9-10; Kol. 1:10; 2Tes. 2:17; 3:13; 1Tym. 2:9-10; 5:9-10,25; 6:18; 2Tym. 2:21; Tyt. 1:16; 2:7,14; 3:8,14; Hbr 10:24; 13:16; Jak. 4:17; 1Ptr 2:12-15; 3:6,10-12; 3Jana 1:11 i wiele innych)
 
walcz z grzechem, poskramiaj go; poprawiaj się, zmieniaj się ku lepszemu (Hbr 12:1,4; 1 Kor. 9:27; Rz. 12:2; 1 Tes. 4:1; 1 Tym. 4:15)
 
włóż w służbę dla Boga swój maksymalny wysiłek (Mat. 5:13-16; 19:27-29; 24:45-46; 25:14-30; Łuk. 10:35; 12:47; 19:12-26; 17:10; Dz. 20:19-20; Rz. 6:19; 12:1,8,11; 1 Kor. 3:8; 7:32; 9:24; 15:58; 2 Kor. 5:9-10; 6:4-10; 8:21-22; 10:15; 11:23; Gal. 4:18; 6:9; Flp 1:22; 3:2; Kol. 1:10,29; 3:23-24; 1 Tes. 4:1; 1 Tym. 5:9-10; 6:18-19; 2 Tym. 2:15; Tyt. 2:7; Hebr. 6:10; 2 Ptr 1:5-11 i 15; 3:11; Obj. 2:19; por. Mat. 25:30; Obj. 14:13)
 
nie mów Bogu, że nie zamierzasz się poprawić, ale módl się o dar zrozumienia Jego woli, żebyś mógł podobać Mu się we wszystkim i wzrastać (Kol. 1:9-10; por. Łuk. 21:36)
 
rób dla Boga i bliźnich wszystko, co możesz; zajmuj się wszystkim, co pożyteczne; przejmuj się wszystkim, co Boże i dobre (Jak. 4:17; Dz. 20:20; Tyt. 3:8; 2Tym. 3:17; Rz. 12:15; Flp 2:4; 1Kor. 12:25-26; Kol. 4:13)
 
problemy dostrzegaj i rozwiązuj, bo zaniedbanie jest złem (Dz. 6:1-6; 1 Tym. 5:8; Flp 1:10; Ef. 5:15)
 
W świetle Bożego Słowa jest całkowicie jasne, że kto będzie żył według nauki Nee i deklarował Bogu, że nie zamierza się poprawić, ten żadnego działu z Chrystusem mieć nie może (2 Kor. 13:5). Wiara bez uczynków miłości jest martwa (Gal. 5:6; 1 Kor. 13:2; Jak. 2). Apostoł Jan pokazuje warunek posiadania jedności z Bogiem: „jeśli miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka”; „kto zachowuje jego przykazania, mieszka w nim, a on w nim” (1 Jana 3:24; 4:12). I Piotr: ...Duch Święty, którego dał Bóg tym, którzy mu są posłuszni (Dz. 5:32).
 
Gdziekolwiek Nee mówił o porzuceniu „ja”, byciu martwym, byciu ukrzyżowanym z Chrystusem, mówił w rzeczy samej o rezygnacji z powyższych Bożych wymagań. W dalszej części rozdziału piątego ponownie próbował podeprzeć się Pismem:
 
Szósty rozdział Listu do Rzymian pokazuje nam, że każdy z nas jest martwy. Alleluja! Każdy z nas jest martwy!” (s. 81)
 
Jest to nieprawda. Co w rzeczywistości pokazuje szósty rozdział Listu do Rzymian?
 
Zostaliśmy więc pogrzebani z nim przez chrzest w śmierci... ...żebyśmy i my postępowali w nowości życia... ...oddawajcie samych siebie Bogu jako ożywieni z martwych i wasze członki jako oręż sprawiedliwości Bogu.” (Rz. 6:4,13)
 
Tak więc szósty rozdział Listu do Rzymian pokazuje, że chrześcijanie zostali ożywieni; muszą teraz postępować „w nowości życia” i muszą oddawać Bogu swoje ciała jako narzędzie czynienia sprawiedliwości. Oznacza to gotowość, ochotność, wielką gorliwość, sumienne staranie. Chrześcijanie mają dociekać, co podoba się Panu (Ef. 5:10). Mają tego dociekać w naukach, które przekazali apostołowie (1 Tes. 4:1-2). Czyli w Piśmie Świętym (2 Tym. 3:16-17). Następnie to, co podoba się Panu, mają czynić „z duszy” (Ef. 6:6 – „psyche”). Jest to możliwe, bo ich dusza została przemieniona, odnowiona (1 Ptr 1:22; 2 Ptr 3:1).
 
Chrześcijanie są żywi, bo śmierć „starego człowieka” z Chrystusem na krzyżu oznacza ożywienie „nowego człowieka”. Chrześcijanie zostali ukrzyżowani w sensie uśmiercenia tego, jakimi byli dawniej. W sensie obmycia wszystkich grzechów i porzucenia dawnych dążeń i postaw. Nie oznacza to porzucenia „ja” w ogóle, bo to absurd; chodzi o porzucenie dawnego kształtu „ja”. W ten sposób chrześcijanie zostali odrodzeni. Jako tacy podlegają odnowieniu: powtórnemu kształtowaniu ich „ja” – wychowywaniu od nowa przez naukę apostolską, naukę Ducha Chrystusowego (Ef. 4:20 i 23 plus kontekst).
 
Chrześcijanie, jako ludzie odrodzeni i odnowieni, są zatem żywi. Martwe natomiast jest to, jakimi byli dawniej. I martwym ma pozostać. Dawniej byli ukształtowani wadliwie. Niech więc wadliwość pozostanie martwa. Urodzili się jako obciążeni skutkami grzechu, a w dodatku świat ulepił ich na swoją zepsutą modłę. Niech to pozostanie martwe. Nawet mając dobrą wolę, nie byli w stanie opierać się grzechowi. Ale to przeminęło. Tacy, jacy byli, umarli na krzyżu. Powstali do nowego życia z nową naturą. Jeśli będą postępować „w nowości życia”, jeśli będą oddawać swoje członki na służbę sprawiedliwości, wówczas pozostaną żywi dla Boga, a martwi dla grzechu. Do tego zachęca apostoł Paweł: „uważajcie siebie za martwych dla grzechu, a żywych dla Boga” (Rz. 6:11). Jeśli natomiast posłuchają Nee i zrezygnują z poprawy, ze świecenia, z aktywności w służbie Bogu, wówczas staną się tacy jak dawniej: martwi. Grzech znów przejmie nad nimi kontrolę, ponieważ zaniechanie służby sprawiedliwości oznacza poddanie się grzechowi (Rz. 6:16-19).
 
Nee przekłamał również myśl zawartą w siódmym rozdziale Listu do Rzymian. Powołał się na ten rozdział, by przekonać słuchaczy do „rezygnacji”:
 
W rozdziale siódmym Paweł powiedział sobie, że jest bezużyteczny. Bracia i siostry, Bóg nas dobrze zna. Stracił w stosunku do nas nadzieję już dawno temu. Według Bożej oceny nie jesteśmy nic warci. On już nam powiedział, że jesteśmy bezużyteczni. Pytanie brzmi, jak my sami się oceniamy. Jeśli również stracimy co do siebie nadzieję i powiemy, że jesteśmy bezużyteczni, natychmiast doświadczymy wybawienia.” (s. 85)
 
Nee twierdził tu, że Paweł uznał się za bezużytecznego jako chrześcijanin. Więc i my, chrześcijanie, powinniśmy tak uczynić. W rzeczywistości List do Rzymian 7:9-25 ukazuje stan ludzi nieodrodzonych – stan poprzedzający nadejście łaski. Co dokładnie mówi Paweł w 7 rozdziale Listu do Rzymian?
 
Począwszy od wersetu 9 apostoł wyjaśnia, jak się ma prawo Mojżeszowe do grzechu. Wcześniej napisał, że namiętności grzechów okazywały swą moc przez prawo Mojżeszowe (w. 5). Ktoś mógł to jednak zrozumieć błędnie, mianowicie, że prawo Mojżeszowe jest grzechem (w. 7). Paweł postanowił więc wyjaśnić całe zagadnienie dokładnie. Stąd w wierszu 9 wraca do dawnych dziejów: „I ja żyłem kiedyś bez prawa [Mojżeszowego], lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył, a ja umarłem”. W rzeczywistości Paweł nigdy nie żył bez prawa, bo przecież urodził się w rodzinie żydowskiej, pod prawem. Bo też i Paweł nie pisze tu o swojej teraźniejszości, ale o przeszłości obejmującej dawne pokolenia. Dawne pokolenia nie posiadały prawa, a „grzechu się nie poczytuje, gdy nie ma prawa” (5:13). Później, gdy otrzymały prawo z rąk Mojżesza, umarły w osobistych grzechach, bo nie były w stanie prawa doskonale przestrzegać. Przez pewien czas również i Paweł był martwy i bezsilny jak one, bo także żył pod tym prawem. Jego stan był taki, że mógł jedynie zapytać: „Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (w. 24). Znalazł się ktoś taki: „Dziękuję Bogu przez Jezusa Chrystusa” (w. 25). Zatem ze stanu śmierci uwolnił Pawła Bóg przez Chrystusa. Wszystko więc, co wcześniej opisał, stało się przeszłością. Jako chrześcijanin Paweł nie jest już martwy i bezsilny. Udowadnia to w rozdziale ósmym. Podobnie stan życia i siły ukazuje w rozdziale szóstym.
 
W Rz. 7:9-11 Paweł pisze o sobie jako o umarłym z powodu grzechu. A przecież w 6:11 pisze o chrześcijanach jako o żywych. Jeśli apostoł, chrześcijanin, jest żywy, to nie może być jednocześnie zabity przez grzech. Zatem Rz. 7:9-25 mówi o Pawle dawnym, nieodrodzonym.
 
W 7:18-23 Paweł stwierdza, że wprawdzie posiada dobrą wolę, ale prawa wypełnić nie potrafi, w jego ciele jest bowiem grzech, który bierze Pawła w niewolę (w. 23). Czyli Paweł jest w niewoli swego ciała, postępuje według ciała. W 1 Kor. 9:27 na odwrót: to apostoł zniewala swoje ciało, a więc pokonuje grzech. Zaś w Rz. 8:1 apostoł stwierdza, że odrodzeni „nie postępują według ciała”. No więc Paweł postępuje czy nie postępuje według ciała? Jako chrześcijanin nie postępuje, ale dawniej (7:9-25) postępował.
 
W 7:23 Paweł pisze, że jest w niewoli prawa grzechu, zaś w 8:2 pisze, że w Jezusie jest uwolniony od prawa grzechu. Według 8:2 jest uwolniony od prawa grzechu, a w 7:25 pisze, że służy prawu grzechu. Paweł nie miał rozdwojenia jaźni. W 7:9-25 mówi o stanie poprzedzającym łaskę.
 
W 7:23 Paweł pisze, że grzech nad nim panuje, a w 6:14 pisze, że grzech nie panuje nad tymi, którzy są pod łaską. Czy Paweł był pod łaską?
 
Dla apostoła Pawła chrześcijanie są żywi i zdolni do uświęcania się przez życie podobające się Bogu (Rz. 6:19,22). Dla Nee są martwi i niezdolni do takiego życia, więc nie powinni próbować. Niech Jezus sam spełnia swoje przykazania. Niech sam pełni służbę, którą wyznaczył uczniom. Niech sam wychodzi zwycięsko z prób. Niech sam zwycięża:
 
Co to znaczy być ukrzyżowanym z Chrystusem? Oznacza to, że od tej chwili nie jestem odpowiedzialny za swoje zwycięstwo ani za swoje porażki.” (s. 87)
 
Dlatego najważniejszą rzeczą jest poddanie się. Musimy powiedzieć: "Boże, nie mogę zwyciężyć i nie zamierzam zwyciężyć. Nigdy nie będę próbował zwyciężyć". Na tym polega ukrzyżowanie z Chrystusem.” (s. 88)
 
A Chrystus odpowiada tak:
 
Ten, kto zwycięży, nie dozna szkody od drugiej śmierci.” (Obj. 2:11)
 
Lecz kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony.” (Mat. 24:13)
 
Temu, kto zwycięży i zachowa aż do końca moje uczynki, dam władzę nad narodami.” (Obj. 2:26)
 
Zatem jesteś czy nie jesteś odpowiedzialny za swoje zwycięstwo? Komu wierzysz? Jezusowi Chrystusowi czy Watchmanowi Nee, który nauczał:
 
'Alleluja! Ja, Watchman Nee, jestem beznadziejnie zepsuty'. Alleluja! Paweł nie mógł nic ze sobą zrobić [rzekomo też pozostawał zepsuty]. Cierpiał przez wiele lat. Zasługiwał jedynie na przybicie do krzyża. Jeśli dzisiaj ogłosisz, że nie jesteś już użyteczny, natychmiast doświadczysz wybawienia. Ci, którzy próbują być dobrymi, nigdy nie zostaną zbawieni. Podobnie chrześcijanie, którzy postanawiają sobie być dobrymi chrześcijanami, nigdy nie zwyciężą.” (s. 85)
 
Czy dostrzegasz już, kto to mówi? Ewangelia temu komuś odpowiada:
 
...kto sprawiedliwy, niech nadal będzie sprawiedliwy, a kto święty, niech się nadal uświęca. A oto przyjdę wkrótce, a moja zapłata jest ze mną, aby oddać każdemu według jego uczynków” (Obj. 22:11-12)
 
Dlatego też zabiegamy o to, żeby się jemu podobać, czy mieszkamy w ciele, czy z niego wychodzimy.” (2 Kor. 5:9)
 
Ufamy bowiem, że mamy czyste sumienie, gdyż chcemy we wszystkim dobrze postępować.” (Heb. 13:18)
 
Kto bowiem chce miłować życie i oglądać dni dobre, niech... ...odwróci się od zła i czyni dobro, niech szuka pokoju i dąży do niego. Oczy Pana bowiem zwrócone są na sprawiedliwych, a jego uszy ku ich prośbom, lecz oblicze Pana przeciwko tym, którzy źle czynią.” (1 Ptr 3:10-12)
 
Nee, kontynuując poprzednią myśl:
 
Każdego dnia pragnę robić jedno - ogłaszać, że byłem bezużyteczny wczoraj, że jestem bezużyteczny dzisiaj, że będę bezużyteczny jutro. Na zawsze będę bezużyteczny.” (s. 85)
 
Ludzi pod grzechem apostoł opisał tak:
 
Wszyscy zboczyli z drogi, razem stali się nieużyteczni, nie ma nikogo, kto by czynił dobro, nie ma ani jednego.” (Rz. 3:12)
 
Do tego właśnie namawiał Nee: bądź nieużyteczny.
 
A do czego namawia Ewangelia?
 
Jeśli więc ktoś oczyści samego siebie z tego wszystkiego, będzie naczyniem do użytku zaszczytnego, uświęconym i użytecznym dla Pana, przygotowanym do każdego dobrego czynu.” (2 Tym. 2:21)
 
Zamiast się oczyścić, jak radził apostoł, Nee wolał być bezużyteczny na wieki. I burzył kolejne prawdy Ewangelii:
 
Bracia i siostry, jeśli myślicie, że możecie stać się świętymi, z pewnością poniesiecie porażkę. Jeśli myślicie, że możecie stać się doskonali, z pewnością poniesiecie porażkę. Jeśli myślicie, że staniecie się cierpliwi, z pewnością się wam nie uda. Bóg nie widzi dla nas żadnej możliwości poprawy.” (s. 89)
 
A więc otwarte uderzenie w wolę Bożą. Bo po cóż Pan nakazuje odrodzonym być doskonałymi? Czy nie po to, by czynili ku temu wszelkie starania? By wzrastali? Droga do doskonałości to proces polegający na nauczaniu, strofowaniu, poprawianiu, wychowywaniu w sprawiedliwości przez Słowo Boże:
 
2 Tym. 3:16-17
(16) Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości;
(17) Aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła w pełni przygotowany.
 
Porównaj:
 
Jego to głosimy, napominając każdego człowieka i nauczając każdego człowieka we wszelkiej mądrości, aby każdego człowieka przedstawić doskonałym w Chrystusie Jezusie.” (Kol. 1:28)
 
Cierpliwość zaś niech dopełni swego dzieła, abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.” (Jak. 1:4)
 
Taką właśnie miarę przykłada do nas Bóg:
 
Bądź czujny i utwierdź, co pozostało, a co bliskie jest śmierci. Nie uznałem bowiem twoich uczynków za doskonałe przed Bogiem.” (Obj. 3:2)
 
Czyich uczynków Jezus nie uznał za doskonałe? Swoich własnych? Jak trzeba być ślepym, by nie dostrzec tu, że Jezus czyni nas odpowiedzialnymi za nasze życie i wybory?
 
Nee na odwrót. Chrześcijanin nie jest za nic odpowiedzialny. Odpowiedzialność za wszystko ponosi sam Chrystus. Nawet w obliczu pokus chrześcijanin ma wierzyć, że jest wolny od odpowiedzialności:
 
Dlatego, bracia i siostry, bez względu na to, jaka spotka was pokusa i niezależnie od tego, jakie macie uczucia, powinniście powiedzieć: 'Żyję w wierze w Syna Bożego. Nie spoczywa na mnie żadna odpowiedzialność. Poddaję się'.” (s. 94)
 
'Panie, ja nie podejmuję się kontroli nad tą sytuacją; mój wybuchowy charakter to nie moja sprawa; zwycięstwo jest Twoją sprawą. Nie potrafię zapanować nad swoim charakterem. Panie, Ty musisz wziąć za to odpowiedzialność'. Jeśli potraficie to powiedzieć, wtedy naprawdę się poddajecie.” (s. 106)
 
Walka należy do Pana, nie do nas. To Pan jest za wszystko odpowiedzialny.” (s. 162)
 
Rozważmy poniższy werset:
 
Niech więc człowiek bada samego siebie i tak niech je z tego chleba, i niech pije z tego kielicha. (1 Kor. 11:28)
 
Chrześcijanin ma oceniać siebie, czy jest godny przystąpić do Wieczerzy Pańskiej. Te słowa nie miałyby sensu, gdyby człowiek nie ponosił odpowiedzialności za swoje życie i czyny, przenosząc ją rzekomo na Jezusa. Bo wówczas to nie my musielibyśmy oceniać siebie, czy jesteśmy godni, ale Jezus. Czy jednak Jezus mógłby popełnić w nas choć jeden grzech? Każdy uczeń Nee powinien więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy po tym, jak zrezygnował i uwierzył (że Jezus zwycięża zamiast niego), czy po tym popełnił choć jeden grzech. Na pewno tak. Niech zapyta siebie: kto popełnił ten grzech, Jezus czy ja? Jeśli mówisz: Jezus, to bluźnisz. Jeśli zaś zgrzeszyłeś ty, to znaczy, że Nee cię okłamał, gdy obiecał, że Jezus będzie zwyciężał ZAMIAST ciebie. Zrobiłeś to, co kazał Nee, a jednak, jak przedtem, tak i teraz zdarzają ci się grzechy. Jezus nie może grzeszyć, więc są to twoje grzechy. Zatem Jezus nie zastąpił cię w spełnianiu woli Bożej, a praktyka nauczana przez Nee jest oszustwem.
 
Jezus rozlicza nas za nasze uczynki, wymaga, żeby były doskonałe, czyni nas za to odpowiedzialnymi. Usprawiedliwia nas, gdy się potykamy, ale tylko wówczas, jeśli wymaganą doskonałość wciąż traktujemy jako nasz cel. Ostrzega, że tylko nasze zwycięstwo uchroni nas od drugiej śmierci. Ktoś napisał, że dopóki walczymy, zwyciężamy. Nee odpowiada: niech sobie Chrystus sam to wykonuje, niech sam zwycięża, niech sam będzie za wszystko odpowiedzialny. A nasza rola? Nee naucza:
 
Zwyciężanie jest odmową zrobienia czegokolwiek. Zwyciężanie jest niezwracaniem uwagi na sytuację i odwróceniem się od niej. Jeśli nic nie zrobicie, jeśli nie zwrócicie na daną sytuację uwagi i odwrócicie się od niej, wtedy się poddajecie. Zwycięstwo nie ma z wami nic wspólnego. Wy jesteście już martwi; to Chrystus za was zwycięża. Zwycięstwo ma miejsce wtedy, kiedy wy umrzecie, a będzie żył Chrystus.” (s. 106)
 
I ponownie Nee przekłamał fragment Pisma:
 
Czy wierzymy, że jest On naszą Głową, jak mówi Biblia i że jako Głowa przejmuje On całą odpowiedzialność? Boże Słowo mówi, że Chrystus jest naszą Głową. Czy wierzymy, że On naprawdę jest naszą Głową? Czy wierzymy, że nie spoczywa już na nas żadna odpowiedzialność i że od teraz On będzie za wszystko odpowiedzialny, że jest odpowiedzialny teraz, dokładnie w tym momencie?” (s. 90)
 
Pewien żonaty człowiek wyjechał za granicę. Jako głowa rodziny, zostawił żonie instrukcje postępowania i powierzył jej ważne sprawy. Utrzymywał z nią kontakt, by doglądać, czy wszystko dzieje się zgodnie z jego wolą i w razie czego dać dodatkową radę. Jednak żona przestała troszczyć się o powierzone sprawy. Twierdziła, że jest wolna od odpowiedzialności za swoje życie, a więc za wszystkie sprawy. Argumentowała tak: Słowo Boże mówi, że mąż jest głową żony. Skoro jest głową, to znaczy, że to on jest za wszystko odpowiedzialny. Ja nie jestem głową, więc nie jestem odpowiedzialna za nic. Gdybym próbowała załatwiać nasze sprawy, to tak, jakbym próbowała być głową rodziny. Obraziłabym w ten sposób męża, a tego nie chcę, gdyż go kocham. O, jak bardzo go kocham. Niech sobie sam załatwia wszystkie sprawy. Ależ ja go strasznie kocham. Niech załatwia wszystko za mnie.
 
Ktoś mógłby rzec: cwana sztuka. Czyżby? Jeśli przekonałaby kogoś takim argumentem, to chyba tylko ludzi tak bardzo zdesperowanych w pragnieniu nic-nie-robienia, że aż zaślepionych. A jednak takim właśnie desperackim argumentem posłużył się Nee, wykorzystując myśl Pawła o Chrystusie jako Głowie Kościoła. Ale Paweł napisał:
 
Bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus głową kościoła...” (Efz 5:23)
 
Mąż jest głową żony – czy znaczy to, że żona nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje życie? Czy odpowiedzialność za jej błędne wybory ponosi mąż, a ona jest wolna i zawsze zwycięska?
 
Chrystus jest Głową Kościoła – czy znaczy to, że chrześcijanin nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje życie? Czy odpowiedzialność za jego błędne wybory ponosi Chrystus, podczas gdy on jest wolny i zawsze zwycięski?
 
Tak więc głównym przesłaniem Nee jest „poddanie się”, „rezygnacja”, co oznacza duchową śmierć i samoodłączenie się od Chrystusa. Nieludzkim żartem było nazwanie tego „zwycięskim życiem”.
 
Ale żeby ta fałszywa nauka mogła w ludziach trwać, Nee musiał ją zabezpieczyć. Jest przecież oczywiste, że „poddanie się”, czyli rezygnacja z walki z pokusami i porzucenie gorliwej służby dla Boga, musi przynieść katastrofalne skutki. Powrót pod władzę grzechu musi wydać złe owoce. Co na to ludzkie sumienie, które przecież zetknęło się z Ewangelią? Czyż człowiek, widząc złe rezultaty, nie zechce nauki Nee porzucić? Czyż nie uzna jej za nieskuteczną? Toteż Nee użył argumentu następującego. Najpierw uwierz, że posiadasz zwycięstwo nad grzechem. Wierz w to, mimo że nadal wydajesz złe owoce i szatan (w rzeczywistości: sumienie) cię oskarża. Nie próbuj opierać się pokusom. Nie próbuj się poprawić. Jeśli będziesz wierzyć w zwycięstwo, po jakimś czasie pojawią się dobre owoce. Nee określał to jako „uwierzenie”. Innymi słowy: zgaśnij i uwierz, że świecisz.
 
Pewna siostra powiedziała, iż poddała się i uwierzyła, że Pan żyje w niej, ale nie waży się powiedzieć, że zwyciężyła. To dlatego, że odkąd przyjęła Pana Jezusa jako swoje zwycięstwo, nigdy tego w żaden sposób nie odczuła. Bracia i siostry, uwierzyć to znaczy mieć w coś absolutną wiarę; uczucia nie odgrywają w tym żadnej roli.” (s. 124)
 
Kiedy zapytałem jednej siostry, czy już się poddała, powiedziała, że tak. Kiedy zapytałem, w jaki sposób się poddała, odpowiedziała: 'Mówię Bogu, że nie mogę nic zrobić. Nie będę już podejmować za nic odpowiedzialności. Od tej chwili oddaję Mu wszystko, bez względu na to, czy doświadczę zwycięstwa, czy porażki'. Gdybyście jednak zapytali tę siostrę, czy doświadczyła zwycięstwa, odpowiedziałaby, że nie odważyłaby się tak powiedzieć. Dlaczego miałaby się na to nie odważyć? Odpowiedziała, że nie czuje, by zwyciężyła i nie dostrzega rezultatów zwycięstwa.” (s. 93)
 
A więc kobieta posłuchała wcześniej Nee, „poddała się”, tzn. zrezygnowała z odpowiedzialności za walkę z grzechem i służbę sprawiedliwości. Jej życie stało się porażką, tak że mogła jedynie stwierdzić, że „nie dostrzega rezultatów zwycięstwa”. Co na to Nee?
 
Powiedziałem jej, że jeśli wierzy w Boży fakt oraz w to, że Pan Jezus jest zwycięstwem i że On żyje w niej, powinna natychmiast uwierzyć, że zwyciężyła. Jeśli natomiast będzie oczekiwać rezultatów, nigdy nie doświadczy zwycięstwa.” (s. 93)
 
Czy już wszystko jasne? Wierz w to, że masz zwycięskie życie, chociaż twoje życie jest porażką. Oto „zwycięskie życie”. Ale Nee powiedział tej nieszczęsnej kobiecie coś więcej. Powiedział jej, że jeśli będzie oczekiwać rezultatów, czyli dobrych owoców, to nigdy nie doświadczy zwycięstwa. Zabezpieczył więc swoją naukę, żeby nie podlegała ocenie. Zwycięstwo jest, choć go nie widać. Masz wierzyć, że ono jest. Nie można tego w żaden sposób potwierdzić. Nie widać go w owocach, ale i nie widać go w Ewangelii, bo ona o takim zwycięstwie nie naucza. Zwycięstwo głoszone przez Nee to nowa szata króla z baśni Andersena. Niewidzialna. Oszuści, którzy tę „szatę” „uszyli”, zastrzegli, że nie mogą jej ujrzeć ludzie głupi. Zabezpieczyli się w ten sposób przed zdemaskowaniem. Szata jest, ale głupi jej nie widzą. Zwycięstwo jest, ale duchowo głupi go nie widzą. Tylko mądrzy je widzą – przez „uwierzenie”. A jeśli w to wątpią, to według Nee mają grzech:
 
Pewna siostra zupełnie się poddała i wszystko oddała Panu. Zapytałem ją, czy zwyciężyła, a ona odpowiedziała, że nie jest tego pewna. Zapytałem dlaczego, a ona odparła, że jeszcze nie zauważyła żadnych rezultatów. Powiedziałem jej szczerze: 'Popełniłaś największy grzech, jaki popełnić może człowiek: grzech niewiary.'” (s. 125)
 
Tak oto Nee uczynił grzechem niewiarę w zwycięstwo, którego owocem są porażki. Nakazał „poddać się”, „zrezygnować”, czyli przestać poskramiać grzech. Brak poskramiania grzechu oznacza folgowanie mu (patrz: Kain). Potem pod groźbą grzechu nakazał wierzyć, że takie folgowanie grzechowi jest zwycięstwem. A więc całkowite odwrócenie Ewangelii: grzech nie przeczy zwycięstwu, a prawdziwym grzechem jest wątpienie w to.
 
Nee twierdził, że rezultaty, owszem, przyjdą, tyle że później. Nie wiadomo dokładnie kiedy.
 
Bóg dał wam zwycięstwo, jeśli się poddacie, zrezygnujecie i stracicie co do siebie wszelką nadzieję, możecie natychmiast uwierzyć, że otrzymaliście zwycięskie życie. Syn Boży żyjąc w was, przejawia w was swoje zwycięstwo. Kiedy uwierzycie w to, przyjdą rezultaty. Jeśli jednak będziecie czekać, aż przyjdą rezultaty, nigdy ich nie ujrzycie, nawet jeśli będziecie się o nie modlić.” (s. 93)
 
My chcemy zobaczyć rezultaty natychmiast po tym, jak uwierzymy. Chcemy mieć doświadczenie natychmiast po tym, jak uwierzymy. Ale bracia i siostry, czy nie możemy wytrwać w wierze w Boga przez trzy dni albo trzy miesiące?” (s. 138)
 
Tak więc zrezygnujcie (przestańcie poskramiać grzech i robić cokolwiek dla Boga) i uwierzcie w zwycięstwo, to przyjdą rezultaty. Nie wiadomo kiedy. Może za trzy dni, może za trzy miesiące. Po prostu kiedyś przyjdą. Ale jak będziecie czekać na rezultaty, to nie przyjdą. Cała skuteczność nauki Nee uzależniona została od porzucenia nadziei na wydawanie owoców. Ciekawe, dlaczego dla Nee było tak ważne to, by nie czekać na rezultaty. Być może pragnienie posiadania rezultatów, dobrych owoców, pchałoby wierzących do walki z grzechem i do dobrych czynów. Byłoby to wbrew przesłaniu Nee.
 
W kolejnych dwóch poselstwach (rozdziały 6 i 7) Nee bardziej szczegółowo omówił temat „poddania się” i „uwierzenia”. Obie te rzeczy zostały wyżej naświetlone, ale warto dorzucić jeszcze kilka cytatów z tych rozdziałów.
 
Z rozdziału 6:
 
Musimy zdać sobie sprawę, że sekret naszego zwycięstwa leży w naszej bezczynności, a nie w przejęciu przez nas kontroli. Kiedy tylko staramy się zapanować nad sytuacją, ponosimy porażkę. Bracia i siostry, to najbardziej zadziwiająca rzecz! Bóg chce odsunąć nas na bok i pozwolić swojemu Synowi, aby zwyciężył za nas.” (s. 104)
 
W temacie bezczynności ponownie przywołajmy Piotra:
 
2 Ptr 1:5-8
(5) Dlatego też, dokładając wszelkich starań, dodajcie do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie;
(6) Do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność;
(7) Do pobożności braterską życzliwość, a do życzliwości braterskiej miłość.
(8) Gdy bowiem będą one w was, i to w obfitości, to nie uczynią was bezczynnymi ani bezowocnymi w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa.
 
A oto jak Nee odcinał swoich uczniów od ostatniej deski ratunku, jaką jest wołanie: Panie, ratuj!
 
Krótka modlitwa jest poddaniem się. Jeśli zaś ktoś wciąż modli się: "Panie, ratuj..." pięć czy sześć razy, już został pokonany. (...) Gdyby się tak dużo nie modlił, wciąż mógłby zwyciężyć. Bracia i siostry, pamiętajcie, że Szatan próbuje skłonić was do zrobienia czegoś. Dopóki tylko próbujemy coś zrobić, nawet jeśli jest to modlitwa, on dostanie to, czego chce.” (s. 105)
 
Tak więc nawet wołanie przerażonego dziecka do Ojca, które to wołanie ma ogromną moc pobudzania Bożej litości, Nee z premedytacją rozbijał. A oto „właściwa” modlitwa:
 
Wystarczy, że powiecie Panu: "Panie, oddaję wszystko Tobie. Od tej chwili nie będę się przejmował tym, czy jestem dobry, czy zły". Kiedy już oddacie się w ten sposób Bogu, Bóg z pewnością przyjmie to, co Mu oddajecie. Wszystko, co musicie zrobić, to oddać to, co macie, Panu.” (s. 107)
 
To kolejna ważna definicja. Oddawać wszystko Panu to według Nee deklarować Mu: „nie będę się przejmował tym, czy jestem dobry, czy zły”. W ten sposób synonimem słów „nie chcę się poprawić” mogą być słowa „oddałem to Panu”. I odpowiedź apostolska:
 
Brzydźcie się złem, trzymając się tego, co dobre.” (Rz. 12:9)
 
Umiłowany, nie naśladuj tego, co złe, lecz to, co dobre. Kto czyni dobrze, jest z Boga, kto zaś czyni źle, nie widział Boga.” (3 Jana 1:11)
 
W świetle powyższych przykładów nie dziwią takie oto oszczerstwa:
 
Bóg mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych dobrych czynów.” (s. 41-42)
 
Bóg mówi, że nie ma potrzeby czegokolwiek robić, my jednak wciąż chcemy zrobić wiele rzeczy.” (s. 110)
 
Oto, co naprawdę mówi Bóg:
 
Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i pokutuj, i spełniaj pierwsze uczynki.” (Obj. 2:5)
 
Z rozdziału 7:
 
Dzięki i chwała Panu, zwycięskie życie nie zależy od naszego pamiętania o Panu, lecz wynika z tego, że Pan pamięta o nas. Byłoby to dla nas niezwykle trudne zadanie, gdybyśmy mieli pamiętać o Panu.” (s. 123)
 
I odpowiedź na to:

Panie, dusza tęskni za twoim imieniem, chce o tobie pamiętać. Moja dusza tęskni za tobą w nocy i mój duch poszukuje ciebie, bo gdy twoje sądy docierają do ziemi, mieszkańcy jej okręgu uczą się sprawiedliwości.” (Izaj. 26:8-9, BW)
 
Rozdział 8
 
Dzisiaj wieczorem będę mówił o doświadczaniu albo inaczej wypróbowywaniu wiary.” (s. 128)
 
W rzeczywistości chodzi o wypróbowywanie „uwierzenia”. Czyli wiary w to, że posiada się zwycięstwo mimo zgaszenia w sobie duchowego życia i zaniechania wydawania dobrych owoców.
 
Bóg chce wypróbować naszą wiarę, aby upewnić się, że nasza wiara jest wiarą” (s. 130).
 
Na czym polega ta próba?
 
Kiedy już zwyciężycie i nie zgrzeszycie przez tydzień, dwa tygodnie, trzy czy nawet cztery albo pięć tygodni, myślicie, że staliście się dobrzy, że się zmieniliście i że dojrzeliście. Możecie zacząć cenić samych siebie i chlubić się sobą. Dlatego Bóg podda was próbie i sprawi, że poniesiecie porażkę, abyście sobie uświadomili, że wcale się nie zmieniliście.” (s. 131)
 
A więc, zdaniem Nee, Bóg nie może znieść tego, że jakiś chrześcijanin dostrzegł w sobie pozytywne zmiany, których przecież sam Bóg wymaga (1 Tym. 4:15). W takiej sytuacji Bóg zsyła próbę, i to taką, która „sprawi, że poniesiecie porażkę”. Zatem i na Pawła spadłaby taka kara, bo chciał się stać lepszy w aspekcie cierpliwości: „chlubimy się też uciskami, wiedząc, że ucisk wyrabia cierpliwość” (Rz. 5:3).
 
Co mówi Ewangelia o roli Boga, gdy chodzi o próby? Czy Bóg chce nas pognębić?
 
...Bóg jest wierny i nie pozwoli, żebyście byli kuszeni ponad wasze siły, ale wraz z pokusą da wyjście, żebyście mogli ją znieść.” (1 Kor. 10:13)
 
Ewangelia mówi też co innego o przyczynie prób:
 
I powiedział Pan: Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił, żeby was przesiać jak pszenicę. Lecz ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty zaś, gdy się nawrócisz, utwierdzaj swoich braci.” (Łuk 22:31-32)
 
Widać więc dokładnie, jaka jest przyczyna prób i jaki jest w tym udział Boga. Stwórca nie kusi swoich dzieci, jak chciałby tego Nee. Jedynie próby dopuszcza dla dobra nadrzędnego. Ale nie po to, by „sprawić, że poniesiecie porażkę”, jak naucza Nee. Wprost przeciwnie:
 
Jak. 1:2-4
(2) Poczytujcie to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby przechodzicie;
(3) Wiedząc, że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość.
(4) Cierpliwość zaś niech dopełni swego dzieła, abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.
 
Mamy więc z jednej strony naukę Nee: „Bóg podda was próbie i sprawi, że poniesiecie porażkę, abyście sobie uświadomili, że wcale się nie zmieniliście. Z drugiej strony mamy naukę Ewangelii, że próby istnieją w celu przemiany: „doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość (…), abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.”
 
Czym jest próba? Według Ewangelii przegrać na próbie to ulec pokusie, ulec grzechowi, zgrzeszyć. W nauce Nee próba polega na czymś innym. Nie polega na kwestii, czy człowiek zgrzeszy, czy nie, ale na kwestii, czy mimo grzechu nadal wierzy, że posiada zwycięstwo. Jeśli grzeszy i wierzy, że zwycięża, znaczy, że próbę przechodzi zwycięsko. Aby słuchacze dokładnie to zrozumieli, Nee posłużył się ilustracją choroby. Próba to jakby choroba, a popełniane grzechy to jakby jej symptomy.
 
To wszystko, co załamuje się w obliczu próby, nie jest wiarą. (...) Pamiętam, jak kiedyś byłem chory i leżałem w łóżku. Jeden brat przyszedł i zmierzył mi temperaturę i puls. Miałem wysoką gorączkę i szybkie tętno. Przez kilka nocy przed jego wizytą nie byłem w stanie spać; wydawało mi się, że stoję u bram śmierci. (...) Kiedy ów brat znowu zmierzył mi temperaturę, okazało się, że jest wyższa, a mój puls był nawet jeszcze szybszy. Szatan ciężko pracował. Nie tracąc czasu, przyszedł do mnie i powiedział: "Co to za obietnica? Bóg obiecał, że będziesz żył, ale najwidoczniej nie wygląda, abyś żył". Słowa Szatana wydawały się bardzo przekonujące. Właśnie wtedy jednak Pan dał mi dwa wersety. (...) Bóg mówi, że Jego słowo jest prawdą, a wszystko inne próżną marnością. Jeśli słowo Boże jest prawdziwe, moja temperatura musiała być fałszywa, mój puls musiał być fałszywy i moja bezsenność również musiała być fałszywa. Dlatego natychmiast podziękowałem Panu, mówiąc: "List do Rzymian 8,11 jest prawdziwy, a te wszystkie symptomy choroby są fałszywe". To było tym, w co wierzyłem i to było tym, co ogłaszałem. Do popołudnia wysoka gorączka ustąpiła i tętno się zwolniło. Wieczorem znowu byłem w stanie spać.” (s. 135/136)
 
Uległość grzechom porównał do symptomów choroby. Zamiast ją leczyć, poleca wmawiać sobie, że symptomy choroby (grzechy) są fałszywe, a więc, że jest się zdrowym (że ma się zwycięstwo). Poleca wierzyć w to i ogłaszać to, a wtedy choroba (chęć grzeszenia) rzekomo ustąpi. To jest właśnie zwycięstwo na próbie według Nee. Nie wkładać wysiłku w poskramianie grzechów (symptomów choroby), a tylko wierzyć i ogłaszać, że popełniane grzechy nie przeczą zwycięstwu. Ma to spowodować, że grzechy w końcu znikną (choroba Nee minęła bez leczenia).
 
A więc to, co Bóg uznaje za porażkę na próbie (uległość grzechowi), Nee uznaje za zwycięstwo na próbie, byle tylko nie wątpić, że jest się zwycięskim.
 
Pod koniec tego poselstwa Nee powiedział:
 
Wiara jest staniem po Bożej stronie, po stronie Jego Słowa i po stronie przeciwnej względem naszych okoliczności. Na tym polega zwyciężanie. Szatan mówi, że jesteśmy nieczyści, my zaś mówimy, że Chrystus jest naszą świętością. Szatan mówi, że jesteśmy pyszni, a my mówimy, że Chrystus jest naszą pokorą. Szatan mówi, że ponieśliśmy porażkę, lecz my mówimy, że Chrystus jest naszym zwycięstwem.” (s. 140)
 
A zatem uczniowie Nee grzeszą, a kiedy „szatan” – to znaczy ich sumienie – mówi im o tych grzechach, to mają mówić, że wprawdzie oni grzeszą, ale zwycięża za nich Chrystus. W wyniku takiej praktyki wszystkie pokusy znikną: str. 126, 146, 50. Z tym że „po tym, jak doświadczymy zwycięskiego życia, pokusy mogą zacząć się pojawiać częściej niż kiedykolwiek.” (s. 140)
 
Rozdział 9
 
Na wstępie Nee podsumował te elementy nauczania, które już „objawił”:
 
Zobaczyliśmy, że nasze doświadczenie było historią ciągłych porażek. Zobaczyliśmy również, że życie, które przeznaczył dla nas Bóg, jest daleko lepsze niż nasze obecne chrześcijańskie doświadczenie. Po trzecie, zobaczyliśmy, że zwycięskie życie, które Bóg nam dał, to Chrystus i że ludzkie sposoby, takie jak poskramianie siebie, zmaganie się, modlitwy itp. są bezużyteczne. Po czwarte, zobaczyliśmy, że istnieje pięć cech zwycięskiego życia, z których najważniejsza to ta, że życie to polega na wymianie, a nie na zmianie. Po piąte, zobaczyliśmy warunki konieczne do doświadczania takiego życia. Dwoma podstawowymi warunkami są: (1) rezygnacja, czyli poddanie się i (2) uwierzenie.(...) Po szóste, zobaczyliśmy, co to znaczy poddać się. Po siódme, zobaczyliśmy, że wiara jest urzeczywistnieniem tego, co zrobił Bóg. Po ósme, zobaczyliśmy, że chociaż nawet uwierzyliśmy, nasza wiara musi zostać wypróbowana. Dzisiaj wieczorem zastanowimy się nad kolejną sprawą, związaną ze zwycięskim życiem — drogą do wzrostu.” (s. 141)
 
Widać tu, że dla Nee również modlitwy były bezużyteczne. Oczywiście nie wszystkie. Za użyteczne uznawał te modlitwy, w których człowiek deklaruje Bogu swą bezużyteczność. Czyli antymodlitwy.
 
Dalej Nee przyznał, że nękające uczniów grzechy powinny zostać zwyciężone. Jak to ma wyglądać w praktyce?
 
Są zatem dwa rodzaje pokus, jakie spotykamy w naszym codziennym życiu. Jeden rodzaj nie daje nam szansy się przygotować; przychodzą one nagle. Drugi rodzaj nadchodzi stopniowo; pokusy przychodzą pod postacią stopniowych sugestii.” (s. 144)
 
Problem pierwszego rodzaju pokus, tych nagłych, Nee rozwiązał tak:
 
Pierwszą modlitwą jest powiedzenie Panu: "Wyzwól mnie od pokus. Nie pozwól, aby przyszły na mnie, nie dając mi szansy, aby o nich pomyśleć. Nie pozwól mi zgrzeszyć, nie mając szansy, aby się nad tym wcześniej zastanowić". Pan może wyzwolić nas od wszelkich pokus, o których nie mamy szansy nawet pomyśleć. Jest to bardzo cenna modlitwa i uratowała ona wielu ludzi.” (s. 145)
 
I już. Wychodzi na to, że uczniowie Nee nie miewają pierwszego rodzaju pokus. A co z drugim rodzajem pokus?
 
Drugi rodzaj pokus nie przychodzi nagle, a raczej stopniowo. Pozostaje i raz po raz nas kusi. Jak powinniśmy postąpić z takim rodzajem pokus? Nie powinniśmy zwracać na nie uwagi ani z nimi walczyć. Wszystko zależy od Pana Jezusa. 'Ja wciąż jestem taki sam, jak dawniej; nadal jestem słaby, nadal nie umiem dać odporu pokusie. Panie, nie potrafię sobie poradzić. Nie tylko nie mogę sobie poradzić, ale również nie będę próbował sobie poradzić. Panie, nie potrafię być cierpliwy i nie będę próbował być cierpliwy. Nie mogłem sobie poradzić w przeszłości i nie mogę sobie poradzić teraz. Dziękuję Ci i chwalę Cię, że nie mogę sobie poradzić. Alleluja!' (...) Jeśli zmagamy się z pokusami i próbujemy z nimi walczyć, wydaje się, że one nie chcą odejść. Kiedy natomiast ogłaszamy, że nie możemy sobie poradzić i że Bóg może sobie poradzić oraz kiedy chlubimy się naszymi słabościami [chodzi mu o grzeszność] i oddajemy chwałę Bożej mocy, pokusy odejdą.” (s. 146)
 
Pokusy odejdą. Z drobnym zastrzeżeniem, że „po tym, jak doświadczymy zwycięskiego życia, pokusy mogą zacząć się pojawiać częściej niż kiedykolwiek.” (s. 140)
 
Dlatego Nee dalej napisał:
 
Niektórzy bracia pytali, czy to znaczy, że po tym, jak doświadczyliśmy zwycięstwa, już więcej nie grzeszymy. Moja odpowiedź brzmi, że ostatecznie wszystko osiągniemy dzięki praktyce. W trakcie jednak wciąż istnieje możliwość popełnienia grzechu.” (s. 146)
 
Później dodał, że Biblia nigdzie nie naucza, że grzech da się wyplenić, ale wierzący w „zwycięskie życie” nie powinien już grzeszyć (s. 147). Nie da się grzechu wyplenić, ale nie powinien grzeszyć. Bardzo „spójna” i „budująca” myśl. Wierzący nie powinien już grzeszyć – stwierdził tu – a kawałek wcześniej, że nie powinniśmy walczyć z pokusami.
 
Następnie udzielił takiej oto rady:
 
Co powinniśmy zrobić, jeśli zdarzy się, że poniesiemy porażkę? Powinniśmy natychmiast przyjść do Boga i złożyć nasze grzechy pod Jego krwią. Już za chwilę będziemy mogli spojrzeć na Pana i powiedzieć: "Boże, dziękuję Ci i chwałę Cię, bo Twój Syn wciąż jest moim życiem i moją świętością. On będzie wyrażał przeze mnie swoje zwycięskie życie". W przeciągu minuty możemy powrócić do naszej poprzedniej pozycji. Nie ma potrzeby, abyśmy czekali pięć minut czy całą godzinę. Bóg przebacza nam i oczyszcza nas, ale my myślimy, że powinno nam być z naszego powodu przez jakiś czas przykro i powinniśmy ponieść nieco większą karę, zanim zostaniemy całkowicie oczyszczeni. To po prostu szukanie sobie kłopotu.” (s. 147/148)
 
W poprzednich poselstwach Nee nauczał, by słuchacze zrezygnowali z wysiłku w poskramianiu grzechu i w służbie sprawiedliwości. Nauczał, by chwalili Boga i wierzyli w zwycięstwo mimo życia pełnego porażek. Żadnych starań, żadnego wysiłku, żadnej odpowiedzialności. Teraz zaś pouczył, jak w łatwy sposób dokonywać samooczyszczenia: natychmiast złóżmy grzechy pod Jego krwią, ale w taki sposób, żeby nie było nam z naszego powodu przez jakiś czas przykro”. Oraz w taki sposób, żeby nie myśleć, że powinniśmy ponieść nieco większą karę”. Jest to nic innego, jak eliminowanie skruchy. Przejawianie skruchy określił jako szukanie sobie kłopotu”.
 
Co na to Słowo Boże?
 
Ofiarą Bogu miłą jest duch skruszony, Sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże.” (Ps. 51:19, BW)
 
A oto, jaka jest według Nee różnica między jego nauką, a zwykłą nauką chrześcijańską:
 
Ktoś może zapytać: 'Jeśli ktoś po wkroczeniu w doświadczanie zwycięskiego życia wciąż ponosi porażki i potrzebuje oczyszczenia krwią, to czy nie jest on taki sam, jak ci, którzy nigdy nie doświadczyli zwycięstwa?' Bracia i siostry, zachodzi między nimi poważna różnica. Zanim człowiek zwycięży, jego życie jest zupełną klęską. Sporadycznie może on zwyciężać, ale porażka jest u niego powtarzającym się nawykiem.”
 
Zatem życie tych wszystkich chrześcijan, którzy nie wyznają nauki Nee, jest zupełną porażką, a zwycięstwa są rzadkie. Inaczej jest z wyznawcami nauki Nee:
 
Po tym jednak, jak zwyciężył, jego życie staje się życiem zwycięskim. Jeśli ponosi porażki, są to porażki sporadyczne; na ogół zwycięża on nieustannie.”
 
To oczywiście również jest nieprawda, bo nauka Nee namawia do zaprzestania poskramiania siebie, swego charakteru, swoich pokus, wpędza więc ona jego uczniów w jedną wielką porażkę. I dalej:
 
Zanim człowiek zwycięży, wciąż powtarzają się porażki. (...) Kiedy wkroczy w doświadczanie zwycięstwa, będzie tylko sporadycznie ponosić porażkę, a kiedy ją poniesie, nie będzie wciąż na nowo popełniać tych samych grzechów. Jeśli zgrzeszy, będzie to inny grzech niż poprzednio.” (s. 148)
 
Wychodzi na to, że u jego uczniów nigdy nie powtarzają się te same grzechy. Jeśli zgrzeszyli jedząc przekąski, to już nigdy więcej nie tkną przekąski. Jeśli wybuchnęli gniewem, już zawsze pozostaną spokojni. To również nie może być prawdą. Jest to baśń o nowej szacie króla.
 
Poddanie się, rezygnacja, czyli w praktyce odmowa naśladowania Chrystusa. Oto sedno nauki Watchmana Nee. Reszta jest makijażem.
 
Rozdział 10
 
Rozdział ten nosi tytuł „Ton zwycięstwa” i można go podsumować w słowach: stwarzajmy pozory zwycięstwa.
 
Musimy nie tylko zwyciężyć, ale mieć również właściwy ton. Jeśli nasz ton jest zły, inni będą wątpić, czy zwyciężyliśmy i my również będziemy w to wątpić.” (s. 158)
 
Warto może jeszcze zacytować to, co jeszcze dokładniej zilustruje wcześniej przedstawione nauki Watchmana Nee:
 
Walka należy do Pana! Zwycięstwo i porażka nie mają z nami nic wspólnego. Wybuchowy charakter, pycha, zwątpienie, nieczyste myśli, chciwość i wszystkie inne rodzaje grzechów nie mają z nami nic wspólnego. Walka nie należy do nas, lecz do Boga. Bóg powiedział: "Nie wy będziecie tam walczyć" (w. 17). Bóg wymaga jedynie, abyśmy spokojnie stali. Chce, abyśmy opuścili ręce i pozostawili wszystko Jemu. Musimy tylko stać spokojnie i oglądać ocalenie Pana (w. 17). Bracia i siostry, to nie my walczymy, my jesteśmy widzami.” (s. 159)
 
Opuszczenie rąk – dobra ilustracja nauki o rezygnacji.
 
W jakim sensie Bóg walczył za Izraelitów przy zdobywaniu Kanaanu i jaka wypływa z tego nauka? Widać więc, że Bóg walczy za nas, ale nie w sensie nadanym przez Nee. Bóg walczy za nas w takim sensie, że jest w tym nasz wielki udział. I tak jak przy zdobywaniu Kanaan wielu Izraelitów zginęło i odniosło rany, tak jest i z chrześcijanami. Byli natomiast tacy, którzy Kanaanu zdobywać nie chcieli. Nie chcieli podjąć walki, którą wyznaczył Bóg. Woleli uniknąć wysiłku, odpowiedzialności, ryzyka i kosztów. Nigdy nie weszli do Kanaan. Ich trupy zostały na pustyni (4 Moj., rozdz. 13-14).
 
Rozdział 11
 
Przesłaniem tego rozdziału jest zachęta, by poświęcić dla Boga ludzi, sprawy, rzeczy i samego siebie. I żeby być posłusznym Bożej woli.
 
Brzmi pięknie i pobożnie, ale dostrzegam, że jest to zachęta do porzucenia wszystkiego. I do spełniania własnej, a nie Bożej woli.
 
Nee napisał:
 
Kiedyś wracałem z parku Hsiao-feng do domu. Już miałem wsiadać do autobusu, ale kierowca kazał mi wysiąść. Kiedy popatrzyłem uważnie, okazało się, że nie był to autobus zwykły, lecz zarezerwowany. Każdy chrześcijanin powinien być osobą "zarezerwowaną". Niestety, wielu chrześcijan jest "ogólnie dostępnymi" chrześcijanami.” (s. 183/184)
 
Zarezerwowany autobus, a więc nieprzydatny dla zwykłych ludzi. Nie będący pomocą dla bliźnich. Czy właśnie tacy powinni być chrześcijanie?
 
A w czynieniu dobra nie bądźmy znużeni, bo w swoim czasie żąć będziemy, jeśli nie ustaniemy. Dlatego więc, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza domownikom wiary.” (Gal. 6:9-10)
 
Uważajcie, aby nikt nikomu nie odpłacał złem za zło, ale zawsze dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich.” (1 Tes. 5:15)
 
Zatem autobus powinien zatrzymywać się i podwozić każdego potrzebującego. Na tym polega bycie zarezerwowanym dla Boga. Pismo mówi: miłuj Boga i bliźniego. Drugie wynika z pierwszego. Autobus należy do Boga, który wyznaczył mu zadanie: podwozić potrzebujących, „aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili waszego Ojca, który jest w niebie” (Mat. 5:16).
 
Gdyby odciąć chrześcijan od normalnego życia, wtedy ich oddziaływanie na świat zostałoby zneutralizowane. Nikt by ich nie widział, byliby ukryci. Ewangelia żywa, działająca w ludziach, byłaby schowana. „Miasto położone na górze” zniknęłoby. Świeca byłaby postawiona pod naczyniem (Mat. 5:14-16).
 
Według Nee nie ma znaczenia, czy chrześcijanin czuje się pełen żaru, czy oziębły. Liczy się tylko to, że „poświęcił się” Bogu:
 
Możemy czuć w sobie żar albo oziębłość, ale dopóki tylko naprawdę poświęciliśmy siebie w sercu Bogu, wszystko będzie dobrze.” (s. 185)
 
A więc dla Nee nie jest ważne, czy autobus jest zimny, czy rozgrzany, czy jeździ, czy nie jeździ. Dla Nee celem samym w sobie jest rezerwacja. Jest to fałsz, bo Bóg wynajętemu autobusowi wyznaczył zadania. Celem jest ich wykonywanie, a nie sama rezerwacja. Rozkładem jazdy są nauki ewangeliczne. Autobus, który nie spełnia swojej roli, przestaje być wynajęty. Pójdzie na złom.
 
W poprzednich poselstwach Nee przekonywał słuchaczy, że nie są w stanie wypełniać przykazań Nowego Testamentu:
 
wszystkie przykazania Nowego Testamentu również są prawem. Przez te przykazania Bóg pokazuje nam, że nie zdołamy sobie poradzić” (s. 66)
 
Bóg zawsze każe nam robić to, czego nie jesteśmy w stanie zrobić i żyć życiem, jakim nie jesteśmy w stanie żyć.” (s. 114)
 
Teraz natomiast, w rozdziale 11, namawia do posłuszeństwa Bożej woli. „Bóg dał nam Chrystusa jako nasze zwycięskie życie, abyśmy nie tylko znali Jego wolę, lecz również byli jej posłuszni” (s. 177). O jaką wolę mu chodzi, skoro wcześniej uznał przykazania Ewangelii za niewykonalne? Co rozumiał tu przez wykonywanie Bożej woli?
 
Kiedy żona jednego brata była chora i inni poprosili go, aby modlił się za swoją żonę, powiedział: "Bóg jeszcze nie powiedział mi, żeby się za nią modlić!"” (s. 176)
 
Czy widać jasno, jakiej to „Bożej woli” mamy być posłuszni? Mamy być posłuszni iluzji, którą sobie stworzymy w naszych głowach. Ktoś będzie miłował swoją żonę, ktoś będzie swoją nienawidził. Ten miłujący będzie bombardowany własnymi myślami, żeby żonę ratować. Jako uczeń Nee, zaraz uzna, że „Bóg mu powiedział”, żeby się modlić. Z kolei ten drugi uczeń Nee, nienawidzący żony i pragnący wziąć sobie inną, usłyszy zupełnie odmienną „Bożą wolę”. Gdyby obaj słuchali Ewangelii, a nie siebie samych, obaj zrobiliby to samo: padliby na kolana ze słowami: Panie, ratuj, proszę, moją żonę! Każdy chrześcijanin by tak uczynił. Gdyby Nee spytał go wówczas, czy Bóg powiedział mu, żeby się za nią modlić, chrześcijanin odparłby: „Tak, Bóg powiedział mi to w Piśmie Świętym.” Oto fundament, na którym należy budować siebie (Mat. 7:24-27). Żadne dodatkowe rady Boże nie przyjdą do człowieka, jeśli ten wpierw nie przyjmie do serca Ewangelii i nie zacznie wydawać owoców. Jest ona niezależna od naszych ukrytych instynktów i żądz, które niektórzy chętnie braliby za wolę Bożą. Apostołowie dobrze znali ludzką skłonność do samooszukiwania (1 Kor. 3:18; Jak. 1:22). Jeśli ktoś stoi nad swoją chorą żoną i szuka w swoim umyśle rady Bożej, czy należy się modlić, to znaczy, że odrzucił radę Bożą zawartą w Ewangelii i żąda objawienia prywatnego, bardziej mu wygodnego. Taki człowiek nie tylko nie ma w sercu Ewangelii, a więc i miłości, ale nie ma też żadnego działu z Chrystusem. Jest biedny, ślepy i nagi. Kto odrzuca Słowo Boże, ten sam jest odrzucony (2 Kor. 13:5). Pustkę jego serca zapełniają węże i skorpiony i to one podpowiadają mu „wolę Bożą”.
 
Czy po śmierci Chrystusa został usprawiedliwiony ktokolwiek nie znający prawd, które dziś znamy z tekstu NT? To właśnie podstawowy sposób przemawiania Ducha Świętego: zapisana Ewangelia – przekaz dla zbawiania kolejnych pokoleń. Jeśli ktoś nie chce owocnie słuchać tak bezpośredniego objawienia, czy może liczyć na pracę Ducha w jego wnętrzu? Czy można mówić o poddaniu się Duchowi w sytuacji, gdy nie chce się słuchać tego, co mówi? Czy można być posłusznym Duchowi jedynie w sensie wsłuchiwania się w myśli we własnym sercu, bez poddania się temu, czego tenże Duch naucza w apostolskiej Ewangelii? Duch objawił instrukcje przez Pana Jezusa, a dalej przez apostołów. Czy można mówić o prowadzeniu Duchem, jeśli ignoruje się te instrukcje i czeka się na jakieś instrukcje dodatkowe, jakieś bonusowe myśli czy impulsy – objawione bezpośrednio? Czego ludzie by chcieli? Żeby Bóg mówił do nich dwa razy? Żeby mówił przez Ewangelię, a gdy oni to ignorują, żeby powtarzał to po raz drugi prywatnie? Czy nie byłaby to pycha? Czy sługa gnuśny, który ukrył minę, otrzymywał jakieś ponaglenia? Czy pan prosił go dwa razy? Przyjmijmy najpierw instrukcje fundamentalne, starajmy się je gorliwie wypełniać, a wtedy otrzymamy bonusy, np. gdy staniemy przed sytuacjami, które nas przerosną (Łuk. 12:11-12). Jeśli natomiast z założenia odrzucimy instrukcje ogólne – zapisane nauki Ducha – to jak możemy oczekiwać od Boga rad dodatkowych, osobistych?
 
Dlatego, bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się przekazanych nauk, o których zostaliście pouczeni czy to przez mowę, czy przez nasz list.” (2 Tes. 2:15-17)
-

Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty pochodzą z Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej.