Strzeżcie
się drapieżnych wilków, nakazał Jezus. Uważajcie na drapieżne
wilki, przestrzegł apostoł Paweł. Ale jak je rozpoznać? Poznacie
ich po owocach – poinstruował Jezus. Skąd jednak wiadomo, które
owoce są dobre, a które złe? Gdzie jest kryterium oceny? „Polecam
was Bogu i
słowu jego łaski, które może zbudować was i dać wam
dziedzictwo”
– powiedział zatroskany Paweł (Dz. 20:28-32; por. 2 Tym.
3:15-17).
Skoro
więc Słowo ma służyć chrześcijanom jako kryterium oceny i nauka
budująca ku życiu wiecznemu, nie dziwi, że Przeciwnik na nim się
właśnie skupia, by odwrócić jego sens i tak przekręconą nauką,
jako „sprawiedliwością” i „światłem”, dokonać zagłady.
W tak spreparowanym nauczaniu Jezus będzie wywyższany. Poniżana
będzie Jego nauka. W takiej doktrynie Chrystus będzie wychwalany.
Poniżany będzie w jej skutkach.
Książka
„Zwycięskie życie” skierowana jest jednoznacznie do
chrześcijan. Do nich właśnie w 1935 roku wygłosił Watchman Nee
swoje poselstwa, które przyjęły później kształt książki.
Na
początku książki Watchman Nee wydaje się słusznie doceniać rolę
doświadczeń w praktykowaniu chrześcijańskiego życia:
„Powinniśmy
się zastanowić nad swoim
doświadczeniem.
Nie jest łatwo mówić na ten temat. Niektóre nasze
doświadczenia
mogą być przykre. Kiedy jednak się ukorzymy, zobaczymy, czego nam
brakuje.” (str. 11)
„Jednym
z podstawowych doświadczeń
chrześcijan
powinno być wyzwolenie od grzechu. Jako chrześcijanie, powinniśmy
zwyciężyć przynajmniej te grzechy, o których wiemy.” (s. 29)
Nee
wskazał więc na doświadczenia chrześcijan jako na element
pozwalający dokonać samooceny: jesteśmy wolni od władzy grzechu
czy nie? Prowadzimy zwycięskie życie czy nie? Rzeczywiście,
doświadczenie jest do takiej oceny niezbędne. Nee przywołał tu
więc rzecz dobrą i potrzebną. Problem w tym, w jakim celu to
zrobił. Z tekstu wynika, że użył doświadczeń chrześcijan i ich
samooceny w celu wmówienia im, że ich sporadyczne upadki oznaczają
brak zwycięskiego życia, brak stanu zwycięstwa nad grzechem. Wtedy
mógł niejako powiedzieć: potrzebujecie nowej nauki – mojej
nauki.
Zatem
Nee rozpoczął swoje nauczanie od wykazania chrześcijanom ich
grzeszności. W tym celu wymienił osiem rodzajów grzechów. Z
każdego rodzaju podał konkretne przykłady. Gdyby skupił się
tylko na grzechach poważnych, np. bałwochwalstwie, zabójstwie,
cudzołóstwie, rozpuście, gwałtach, rozbojach itp., wówczas jego
słuchacze pomyśleliby: „Nas to nie dotyczy, my tak nie żyjemy.
Nie potrzebujemy jego nauki.” Dlatego Nee do swej listy oskarżeń
dołączył grzechy mniejszego sortu, dochodząc do poziomu nadymania
w grzech zwykłych przekąsek. Oskarżycielska lista zajmuje osiem
stron książki. Oto fragmenty:
„Innych
pochłania zdobywanie wiedzy. Chcą wiedzieć wszystko i nie
zatrzymają się, dopóki tego nie osiągną. Ci, którzy mają takie
myśli, nie
doświadczyli zwycięskiego życia.”
(s. 14)
„Niektórzy
mają na twarzy okropny grymas, kiedy tylko stracą odrobinę snu.
Stają się niecierpliwi robiąc cokolwiek i mówią nieskładnie. To
również jest grzechem.” (s. 14)
„Niektórzy
folgują jedzeniu przekąsek. Wydają na nie mnóstwo pieniędzy.
Inni przywiązują zbyt wielką wagę do swojego wyglądu. Zawsze
muszą mieć najlepsze ubrania. Są również tacy, których
pochłania własne zdrowie. Wszystko musi być dla nich odpowiednie.
Uważają, że taka lub inna rzecz jest trująca albo zła dla
organizmu. Wszystko im przeszkadza i zagraża. Bracia i siostry, to
są przykłady pochłonięcia własnym ciałem.” (s. 15)
„Niektórzy
bracia są bardzo skryci. Gdziekolwiek pójdą, nie chcą, aby ich
zauważono. Zawsze siadają w kącie. To również jest grzechem i
trzeba się z tym rozprawić.” (s. 16)
„Musimy
zdać sobie sprawę, że smucenie się to grzech. Każdy, kto się
nie raduje, zgrzeszył.” (s. 18)
„Jest
pewna historia o kobiecie z dziewięciorgiem dzieci. Myślała ona,
że słowo, żeby się nie martwić, nie może być prawdą.
Twierdziła, że matka musi się martwić. (...) Siostra ta nie
dostrzegała, że martwienie się jest grzechem.” (s. 18)
Ponadto
na stronie 14 Nee stwierdził, że nie doświadczyli zwycięskiego
życia ci, którzy mają błądzące bez celu myśli lub myśli
wymykające się spod kontroli, lub myśli niestałe, nieczyste lub
złudne.
Całą
długą listę Nee podsumował tak:
„Bracia
i siostry, jeśli znajdujecie u siebie wymienione wcześniej grzechy,
z pewnością potrzebujecie
zwyciężyć.
Nie wiem, ile z tych ośmiu rodzajów grzechów popełniacie. Być
może popełniacie tylko jeden
lub dwa.” (s. 21)
A
więc według niego wystarcza jedna rzecz, np. sprawa przekąsek albo
unikanie zatrutych pokarmów, żeby zwycięstwo było iluzją.
Powiedzieć komuś w oparciu o takie przesłanki, że nie posiada
zwycięstwa w Chrystusie... czym to jest, jeśli nie oszustwem i
duchową zbrodnią?
Jakub
w swoim Liście napisał: „Wszyscy
bowiem w wielu sprawach upadamy.” (Jak.
3:2). Według kryteriów Nee nawet Jakub potrzebował zwyciężyć.
Na
podstawie tak spreparowanej listy oskarżeń rozważający to
chrześcijanie dokonują samooceny w oparciu o swoje życiowe
doświadczenia. Któryż czytelnik nie miewa czasami myśli
błądzących bez celu albo myśli wymykających się na chwilę spod
kontroli czy myśli ulotnych? Tak więc Nee zaczął nauczanie od
próby destrukcji słuchaczy, od odebrania im pokoju w Chrystusie.
Każdy chrześcijański zwolennik przekąsek czy amator zdrowej
żywności musi uznać się winnym. Wobec takich kryteriów musi
przyznać, że nie posiada zwycięskiego życia. A więc nauka
chrześcijańska jest nieskuteczna – ma pomyśleć. Jego wiara ma
być zachwiana. Grunt pod nogami – obsunięty. Tak odartym duszom
Nee oferuje „ratunek”: tajemniczą naukę o „zwycięskim
życiu”. Naukę nową i lepszą.
Proszę
zauważyć, że na początku poselstwa, gdy słuchacze są jeszcze
wyznawcami Ewangelii, Nee używa ich doświadczeń jako dowodu, że
nie
posiadają
zwycięstwa w Chrystusie. Później jednak, wobec tych, którzy
przyjęli jego naukę, Nee stwierdzi nagle, że doświadczenia nie są
żadnym kryterium oceny tego, czy się zwycięża.
„Bracia
i siostry, jeśli chcecie czekać na rezultaty, zanim odważycie się
powiedzieć, że macie zwycięskie życie, to zawierzacie
swojemu doświadczeniu,
a nie Bożemu Słowu.” (s. 94)
A
więc według Nee doświadczenia są dobre jedynie do weryfikowania
nauki chrześcijańskiej, ale do weryfikowania nauki Nee już nie są
dobre. Ascetyczna mowa Nee o doświadczeniach była mu potrzebna
jedynie do obalenia w ludziach wiary w skuteczność nauki
chrześcijańskiej. Gdy zaś doświadczenia obalają naukę Nee,
wtedy Nee mówi: „Nie
pokładamy zaufania w naszym własnym doświadczeniu” (s. 126,
132-134, 138).
W ten sposób Nee zabezpieczył swoją naukę przed weryfikacją.
Rozdział
2
Drugi
rozdział Watchman Nee rozpoczyna od dalszej duchowej destrukcji
słuchaczy:
„Kiedy
zostaliśmy zbawieni, Boża łaska wypełniała nam serca radością.
Nasze życie było wtedy pełne nadziei; myśleliśmy, że odtąd
wszystkie grzechy będą pod naszymi stopami. Uważaliśmy, że odtąd
będziemy już w stanie wszystko zwyciężyć. (...) Jednak ten
wspaniały stan nie trwał długo i ta wspaniała nadzieja nie
spełniła się.” (s. 23)
„Rzadsze
się stały chwile radości, za to powszechne chwile smutku. W takich
warunkach doświadczamy dwóch rzeczy. Z jednej strony powracają
pokusy, pycha, zazdrość i wybuchy gniewu. Z drugiej strony staramy
się je powstrzymywać. Gdy tylko te grzechy powrócą, staramy się
je powstrzymać i nie pozwolić, aby wychodziły na jaw. Ci, którym
udaje się zapanować nad sobą, myślą,
że odnieśli zwycięstwo.”
(s. 24)
Jak
to: „myślą,
że odnieśli zwycięstwo”?
Czyż zapanowanie nad sobą w kontekście pokus nie jest zwycięstwem?
Dlaczego więc tak napisał?
Drugi
rozdział ma wierzących przekonać do tego, że „życie,
które przeznaczył dla nas Bóg, jest daleko lepsze niż nasze
obecne chrześcijańskie doświadczenie” (s. 141).
Nee kontynuuje tu „uświadamianie” chrześcijańskim słuchaczom,
że żyją życiem przegranym, on natomiast posiada klucz do „daleko
lepszego” życia. Sugeruje, że poprowadzi ich do życia, które
będzie wyglądało tak:
„Życie
chrześcijańskie nie polega na tym, że czasami się zwycięża, a
innym razem ponosi porażkę. Nie wygląda tak, że rano się
zwycięża, a po południu zostaje pokonanym. Życie chrześcijańskie
zawsze zwycięża. Jeśli natkniecie się dzisiaj na pokusę i
zwyciężycie ją, nie
powinniście się z tego cieszyć tak bardzo, żeby trudno wam było
zasnąć.”
(s. 34)
Jest
więc piękna obietnica i zachęta, ale tuż po niej kolejny zgrzyt.
Jak to: nie powinniśmy się za bardzo cieszyć z pokonania pokusy?
Cóż to za dziwne zdanie?
Pod
koniec tego rozdziału Nee mówi:
„Dzisiaj
potrzebujemy dodatkowych lekcji, bo kiedy uwierzyliśmy, nie
zostaliśmy zbawieni tak jak należy.”
(s. 36)
Zbawieni
nie „tak jak należy”?
Czy
odważyłbyś się, czytelniku, powiedzieć chrześcijaninowi,
którego nie znasz, że nie został zbawiony tak jak należy? I to na
podstawie własnych oskarżycielskich założeń, typu „folgują
jedzeniu przekąsek”?
Czy
ci, o których Jakub napisał: „wszyscy bowiem w wielu sprawach
upadamy”, również nie zostali zbawieni jak należy?
O
tym, jaki charakter mają te „dodatkowe lekcje”, których
udzielał Nee, można się przekonać już w następnym akapicie:
„Nie
powinniśmy być dumni, że potrafimy się opanować lub kontrolować.
Panowanie nad sobą i samokontrola nie są zwycięstwem. Zwycięstwo
Pana całkowicie kruszy grzech.” (s. 36)
Jest
to zarazem zapowiedź ducha rozdziału trzeciego. Mamy tu do
czynienia z fałszywym przeciwstawieniem: albo zwycięstwo przez
panowanie nad pokusami, albo zwycięstwo Pana. Tak jakby zmaganie się
chrześcijan z pokusami stało w sprzeczności ze zwycięstwem Pana.
Jakby walka ludzi odrodzonych ze złymi żądzami nie była zarazem
dziełem Pana. Na tej retorycznej sztuczce, na fałszywym
przeciwstawieniu Nee oparł całą swoją antychrześcijańską
naukę.
Rozdział
3
O
czym jest trzeci rozdział?
„W
tym poselstwie zastanowimy się nad tym, czym jest zwycięstwo.
Musimy wziąć pod uwagę cechy zwycięskiego życia. Biblia pokazuje
nam wiele takich cech. Nie możemy ich wszystkich wyliczyć w tym
poselstwie. Zamiast tego wymienimy ich tylko pięć.” (s. 37)
Pierwsza
cecha:
„Zwycięstwo
nie znaczy, że ktoś się zmienia, lecz raczej że ktoś zostaje
wymieniony.” (s. 37)
Co
Nee miał na myśli?
„To
nie jest złe "ja", zmienione w dobre "ja" ani
zbrukane "ja" zmienione w czyste "ja". To ma być
"już nie ja".
Największym błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że
zwycięstwo wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu.
To dlatego myślimy, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie stracimy
panowania nad sobą albo jeśli będziemy mieli bliską społeczność
z Bogiem. Myślimy, że jeśli będziemy mieć te rzeczy, zwyciężymy.
Musimy jednak pamiętać, że zwycięstwo
nie ma z nami nic wspólnego. Nie odgrywamy w nim żadnej roli.”
(s. 38)
Jest
to pierwszy wielki krok tego człowieka, by wprowadzić odrodzonych
słuchaczy w „głębiny szatana”. Dalej:
„Jest
dobra wieść: wy nie możecie się zmienić, ale wszystko, czego
potrzeba, to wymiana! Dzięki i chwała Panu! Zwycięskie życie nie
jest zmianą, lecz wymianą.” (s. 39)
Na
czym polegać ma ta „wymiana”?
„Pozostaje
pytanie, czy to wy, czy to Chrystus zwycięża. Jeśli to Chrystus
zwycięża, nawet gdybyście byli dziesięć razy gorsi niż
jesteście teraz, nie
będzie to miało znaczenia.”
(s. 39)
„Zwycięstwo
nad
grzechem
jest czymś, czego Pan dokonuje za
nas,
nie musimy do tego przykładać żadnego
własnego wysiłku.”
(s. 48)
Zwycięstwo
nad grzechem w sensie dzieła krzyża i zgładzenia grzechu świata
rzeczywiście Pan odniósł za nas – bez naszego wkładu i wysiłku.
Czym innym jest natomiast zwyciężanie grzechu przez ludzi
odrodzonych w sensie osobistych zmagań z grzechem. Czy wierzący
powinien przykładać wysiłek do walki z grzechem, czy nie powinien?
Czy wierzący, który ulega jakiemuś grzechowi, np. pornografii,
powinien wysilić się i odciąć przyczynę grzechu (niszcząc
materiały pornograficzne i unikając wszelkich jej źródeł), czy
raczej powinien posłuchać rady Nee i nie przykładać do walki z
grzechem żadnego wysiłku? Chrystus odpowiada na to w Mat. 5:29-30.
Nee ponownie użył tu fałszywego przeciwstawienia: albo my, albo
Chrystus zwycięża nasze pokusy.
Według
Nee zwycięstwo nad grzechem nie wynika z Bożej przemiany duszy
chrześcijanina, ale z tajemniczej „wymiany”. „Wymiana”
polegać ma na tym, że Chrystus zastępuje nasze „ja” w
zwyciężaniu czyhającego grzechu. Zwycięża grzech za nas. W takim
sensie, jak powiedział wyżej: „zwycięstwo
nie ma z nami nic wspólnego. Nie odgrywamy w nim żadnej roli”;
„nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku.”
Skoro więc to Chrystus zwycięża, a nie my, to nie ma znaczenia,
jak źli jesteśmy – powiedział tu Nee do ludzi narodzonych na
nowo.
„Bóg
dał nam swojego Syna. Nie
musimy się już o nic starać.
Kiedy tylko dokonamy tej wymiany, wszystko zostanie zrobione” (s.
40)
Poselstwo
do odrodzonych: nie starać się. Wszystko zostanie zrobione.
Zwycięstwo nad grzechem dokona się bez naszych starań. Tym samym
wszelkie nauki Ewangelii, nawołujące do starań i wysiłku w walce
z pokusami i w służbie dla Pana, zostają unieważnione. Zdrowemu
duchowo chrześcijaninowi to wystarcza. Już wie, z czym ma do
czynienia.
Druga
cecha „zwycięstwa”:
„Pamiętajcie,
że zwycięstwo nie jest nagrodą, a darem. Czym jest dar? Dar to
prezent, coś, co daje się za darmo. (...) Nagroda wymaga naszej
pracy, musimy się o nią starać, zanim będziemy mogli ją
otrzymać. Zwycięskie życie, o którym mówimy, nie
wymaga naszych wysiłków.”
(s. 41)
Uściślijmy:
zwycięstwo nad kuszącym nas grzechem, nad złymi żądzami i
namiętnościami jest według niego darem w tym sensie, że nie
wymaga naszych wysiłków. I dalej:
„Choć
nie próbujemy zbawić się przez uczynki, próbujemy przez uczynki
zwyciężać. Tak samo jednak jak nikt nie może być zbawiony przez
dobre uczynki, tak też nikt
nie może zwyciężać przez dobre uczynki. Bóg mówi, że my w
ogóle nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych dobrych czynów.
(...) Myślimy, że zbawienie jest przez śmierć Pana Jezusa na
krzyżu za nas, ale że po
zbawieniu
powinniśmy jak najbardziej starać się dobrze czynić i mieć
nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Pozwólcie jednak, że
zapytam: chociaż jesteście zbawieni od wielu lat, czy staliście
się już dobrzy? Dzięki i chwała Panu! My
nie jesteśmy w stanie czynić dobra.”
(s. 41-42)
„Tak
jak zbawienie nie zależy od waszych uczynków, ponieważ jest
niezasłużoną łaską od Boga, tak i zwycięstwo
nie zależy od waszych uczynków,
ponieważ jest niezasłużoną łaską od Boga. Zbawienie nie wymaga
żadnych wysiłków z waszej strony. Podobnie
i zwycięstwo nie wymaga z waszej strony żadnych wysiłków.”
(s. 43)
Powyższe
stwierdzenia Nee są jednoznaczne. Przekonuje on, że „po
zbawieniu” nie powinniśmy się starać dobrze czynić. Przekonuje,
że nie tylko zbawienie (dar odrodzenia), ale też zwycięstwo
zbawionych nie zależy od ich uczynków i nie wymaga żadnych
wysiłków (por. Rzym. 12:21; Obj. 2:11). Książka Watchmana Nee
zawiera ogromną liczbę powtórzeń w tym właśnie duchu: nie
wysilaj się, nie staraj się, nie czyń. Jaki jest tego cel?
I
trzecia cecha „zwycięskiego życia”:
„Zwycięskie
życie nie jest czymś, co się osiąga, lecz czymś, co się
otrzymuje. Można je jedynie otrzymać, nigdy nie można go osiągnąć.
Co to znaczy coś otrzymać? Otrzymać coś, to coś uzyskać. Co to
znaczy osiągnąć? Osiągnąć, to przejść długą drogę. Ktoś
taki musi stopniowo posuwać się naprzód i nie ma żadnej pewności,
że kiedykolwiek dojdzie do celu. Alleluja, chrześcijańskiego
zwycięstwa nie osiąga się przez stopniowy proces.”
(s. 45)
Podobnie,
jak powiedział wyżej:
„Największym
błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo
wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu.” (s. 38)
Widać
więc, że Nee zaprzeczył tu również prawdzie o tym, że odrodzone
dzieci Boże są przez Pana wychowywane i muszą wzrastać (Ef.
4:13-15). „Całe
Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do
strofowania, do poprawiania, do
wychowywania w sprawiedliwości”
(2
Tym. 3:16). Wychowywanie jest procesem stopniowym.
I
dalej:
„Jest
ono darem, wkładanym
do naszych rąk i nie wymaga żadnego wysiłku.”
(s. 45)
Pan
Jezus mówi:
„Kto
nie niesie swego krzyża, a idzie za mną, nie może być moim
uczniem.” (Łuk
14:27)
Czy
niesienie krzyża wymaga wysiłku? Czy więc zwycięstwo wymaga
wysiłku? Dlaczego Nee nauczał inaczej?
Czwartą
cechą „zwycięskiego życia” jest jego „cudowność”.
Ilustruje to przypowiastka, których w książce wiele. Niejaki pan
Trumbull, wyznawca nauki Nee, uświadomił pewnemu starszemu, że
„zwycięstwo” jest jednak możliwe.
„Pan
Trumbull zapytał wtedy, czy nie chciałby on, aby się wspólnie
pomodlili. (...) Jakiś czas później pan Trumbull znowu go spotkał,
a ten mu powiedział: "Nigdy w swoim życiu nie doświadczyłem
tego, co przeżyłem tamtego wieczoru. To
był cud! Nie ma już żadnych zmagań ani wysiłków. Odeszło
pożądanie, a nawet sama chęć do grzechu ustąpiła.
To naprawdę wspaniałe. To cud". Niedługo potem napisał list
do pana Trumbulla i opowiedział mu o pewnych nieprawidłowych, złych
stosunkach w radzie nadzorczej w jego zakładzie pracy. W przeszłości
zawsze starał się powstrzymywać przed wybuchem. Kiedy jednak
obecnie znajdował się pośrodku tego wszystkiego, nie był tym
dotknięty i nie
miał nawet skłonności do takiego grzechu. Cóż za cud!”
(s. 49-50).
Nee
obiecuje więc swoim słuchaczom cuda. Ich warunkiem jest, po
pierwsze: żadnych starań i wysiłków w czynieniu dobrze i
zwyciężaniu grzechu. Po drugie: praktykowanie specjalnych modlitw
(które Nee ujawni później). W efekcie odejdzie pożądanie, ustąpi
sama chęć grzechu. Ów starszy miał przed tajemniczą modlitwą
wybuchowy charakter, a po niej „nie
miał nawet skłonności do takiego grzechu”.
Piątą
cechą „zwycięskiego życia” ma być:
„...życie
wyrazu, a nie poskramiania. Problem z naszym "zwycięstwem"
polega na tym, że najczęściej przychodzi ono przez poskramianie.
Pewna starsza pani, kiedy była zdenerwowana, zawsze poskramiała
swój gniew. Na zewnątrz zachowywała uśmiech, ale wewnątrz
zmagała się, aby się powstrzymać. Takie życie poskramiania,
jeśli pozwoli się mu trwać latami, doprowadzi tylko do wybuchu. W
życiu poskramiania cała zgorzkniałość pozostaje wewnątrz. Ale
dzięki i chwała
Panu! Nasze zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.”
(s. 50)
Godne
uwagi jest to, że Nee bardzo często stawiał pobożne sformułowania
tuż obok sformułowań przeciwnych Ewangelii. Przykład podkreślony
wyżej. Inny przykład. O ludziach odrodzonych: „Dzięki
i chwała Panu! My
nie jesteśmy w stanie czynić dobra” (s. 42).
I
dalej o nie poskramianiu:
„Nie
ma mowy o zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.
Zwycięstwo ma miejsce wtedy, gdy otwieramy się i wkracza Chrystus.”
(s. 51)
„Poskramianie
swojego charakteru nie jest zwycięstwem. Chrystus zwyciężył przez
oczyszczenie serca człowieka.” (s. 52)
Dwa
kolejne przykłady fałszywego przeciwstawienia: albo poskramianie
żądz, albo Chrystus. Zwycięstwo z udziałem poskramiania albo
zwycięstwo z udziałem Chrystusa. Człowiek o słabym zrozumieniu
Ewangelii ma tu wpaść w popłoch, bo przecież nie chce robić
czegoś bez Chrystusa. Ale kiedy można powiedzieć, że coś jest
robione bez Chrystusa? Wtedy, kiedy jest robione w niewierze albo w
wierze, ale wbrew Słowu Chrystusa. Jeśli zaś wynika z wiary i z
posłuszeństwa Słowu, to znaczy, że jest robione w Chrystusie. Pan
zwycięża w wierzących wtedy, kiedy poskramiają oni siebie w
oparciu o Jego naukę i dary. Tak czynił apostoł Paweł:
„Lecz
poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę, abym przypadkiem,
głosząc innym, sam nie został odrzucony.”
(1 Kor. 9:27)
Kto
w tym fragmencie zwycięża grzech? I czy z udziałem poskramiania?
Czy zwycięża Paweł bez udziału Chrystusa? Nie. Czy Chrystus bez
udziału i wysiłku Pawła, jak nauczał Nee? Nie. Obie tezy są
fałszywe. Zwycięża Paweł w jedności z Chrystusem. W jedności, o
czym świadczą słowa: abym nie został odrzucony. Myśl jest taka:
w jedności z Chrystusem poskramiam siebie, abym zwyciężył. Zatem
nie ma tu żadnego „albo, albo”. Zwyciężamy przez Chrystusa i
zarazem przez nasz wysiłek w poskramianiu siebie. Bóg zechciał,
żebyśmy mieli w tej walce wielki dobrowolny udział.
Pan
daje nam nową szatę swej nauki i zdolność do jej noszenia (Łuk.
5:36). Pozostawia nam wybór, czy się w nią przyodziejemy. Dlatego
Paweł właśnie do nas mówi: „Przyodziejcie
się
w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, łagodność,
cierpliwość; znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem”
(Kol. 3:12). Jeżeli zrezygnujemy z noszenia tej szaty, będzie widać
naszą nagość. Paweł przed tym właśnie przestrzega (2 Kor. 5:3).
Poskramianie pokus to osobisty wysiłek w noszeniu tej szaty.
Chrystus mówi: „każdy,
który patrzy na niewiastę i pożąda jej, już z nią popełnił
cudzołóstwo w swoim sercu. Jeśli więc twoje prawe oko cię
gorszy, wyłup je i odrzuć od siebie, albowiem pożyteczniej jest
dla ciebie, aby zginął jeden z twoich członków, niż całe twoje
ciało zostało wrzucone w ogień piekielny”
(Mat. 5:28-29). Jeśli nie włożymy całej duszy, całego naszego
przemienionego „ja”, całej naszej siły w poskramianie siebie w
oparciu o naukę Jezusa, to zostaniemy – jak naucza Paweł –
odrzuceni. I wrzuceni w ogień, jak ostrzega Pan. Są dwie
możliwości: albo wysiłek „ja” w noszeniu szaty, albo
pozostajemy nadzy. To właśnie szata powoduje, że „ja” jest
nowe. Jeśli „ja” zrezygnuje z wysiłku w jej noszeniu, stanie
się na powrót stare i duchowo martwe. Do odrzucenia wysiłku „ja”
namawia tu Nee:
„Zwycięstwo
polega na porzuceniu
własnego "ja" i jego wyrazu.
Zwycięskie życie to nic innego jak sam Chrystus” (s. 52)
Ewangelia
naucza jednak o zupełnie innej drodze do zwycięstwa. Jest nią
Chrystusowa szata i jej główny element: miłość. Na czym polega
praktykowanie miłości? Innymi słowy: na czym polega zwycięskie
życie?
„Będziesz
więc miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą
swą duszą, całym swym umysłem i z całej swojej siły...”
(Mar.
12:30)
Co
jest więc zwycięstwem? Miłowanie Boga całym „ja” czy
porzucenie „ja”? Czym będę miłował, jeśli dokonam w
jakimkolwiek sensie porzucenia swego „ja”? A przecież miłowanie
Boga nie polega tylko na zrozumieniu i uczuciach, ale przede
wszystkim na czynach:
„Kto
ma moje przykazania i zachowuje
je,
ten mnie miłuje.”
(Jana 14:21)
Zatem
miłować Boga „całą swą duszą” i „z całej swojej siły”
to wypełniać całą duszą i z całej siły przykazania Jezusa.
Całym „ja” i tym, co „ja” wyraża. Nee zaś naucza: porzuć
swoje „ja” i porzuć wyrażanie swego „ja”. Napisano:
badajcie duchy, czy są z Boga.
Podsumowanie
rozdziału trzeciego:
1.
Nee: „To
nie jest złe "ja", zmienione w dobre "ja" ani
zbrukane "ja" zmienione w czyste "ja". To ma być
"już nie ja"”. A
więc Nee
zaprzecza przemianie, to znaczy temu, że dusze ludzi odrodzonych,
wcześniej złe i zbrukane, są przemieniane w dusze dobre i czyste.
2.
Nee: „Zwycięstwo
polega na porzuceniu własnego "ja" i jego wyrazu.
Zwycięskie życie to nic innego jak sam Chrystus.” „Zwycięskie
życie, o którym mówimy, nie wymaga naszych wysiłków.” A
więc naucza,
by porzucić własne „ja” i jego wyrażanie. Eliminuje rolę
przemienionego „ja” w zwyciężaniu grzechu.
3.
Zamiast przemiany, Nee naucza o wymianie. Chrystus zastąpi ludzką
osobę i będzie zwyciężał grzech zamiast niej – bez jej
udziału: „Zwycięstwo
nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas, nie musimy do
tego przykładać żadnego własnego wysiłku.” „Nie musimy się
już o nic starać. Kiedy tylko dokonamy tej wymiany, wszystko
zostanie zrobione.”
4.
Nee: „Nasze
zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” „Poskramianie
swojego charakteru nie jest zwycięstwem.” „Nie ma mowy o
zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.”
A więc naucza
że zwycięstwo nad grzechem jest możliwe bez poskramiania siebie i
że „nie ma mowy” o zwycięstwie, kiedy siebie poskramiamy.
5.
Naucza, że chrześcijanin nie jest w stanie dokonać żadnych
dobrych czynów; że nie może przez dobre uczynki zwyciężać; że
zwycięstwo nad grzechem nie zależy od uczynków: „My
nie jesteśmy w stanie czynić dobra.”; „nikt nie może zwyciężać
przez dobre uczynki. Bóg mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w
stanie dokonać żadnych dobrych czynów”; „zwycięstwo nie
zależy od waszych uczynków”.
6.
Naucza, że zwycięstwo nie ma związku z postępem w chrześcijańskim
życiu. Oraz że porażka nie ma związku z brakiem postępu:
„Największym
błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo
wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu. To dlatego
myślimy, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie stracimy panowania
nad sobą albo jeśli będziemy mieli bliską społeczność z
Bogiem”; „chrześcijańskiego zwycięstwa nie osiąga się przez
stopniowy proces”.
7.
Obiecuje, że przyjęcie jego nauki da cudowne rezultaty: „To
był cud! Nie ma już żadnych zmagań ani wysiłków. Odeszło
pożądanie, a nawet sama chęć do grzechu ustąpiła”; „nie
miał nawet skłonności do takiego grzechu. Cóż za cud!”
Co
na to Ewangelia? Spójrzmy po kolei na powyższe stwierdzenia w jej
świetle.
Ad
1
Nee
zaprzecza przemianie, to znaczy temu, że dusze ludzi odrodzonych,
wcześniej złe i zbrukane, są przemieniane w dusze dobre i czyste:
„To
nie jest złe "ja", zmienione w dobre "ja" ani
zbrukane "ja" zmienione w czyste "ja". To ma być
"już nie ja"”.
Czy
faktem jest przemiana złego „ja” w dobre i czyste „ja”?
Pan
mówi do uczniów:
„Kto
jest umyty, potrzebuje umyć tylko nogi, bo cały
jest czysty.
I wy
jesteście czyści,
lecz nie wszyscy.” (Jana
13:10)
Apostoł
Piotr:
„A
Bóg, który zna serca, wydał im [poganom] świadectwo, dając im
Ducha Świętego, tak samo jak nam. I nie uczynił żadnej różnicy
między nami a nimi, oczyszczając
przez wiarę ich serca.”
(Dz.
15:8-9)
„Skoro
oczyściliście
swoje dusze,
będąc posłuszni prawdzie przez Ducha ku nieobłudnej braterskiej
miłości, czystym
sercem
jedni drugich gorąco miłujcie” (1
Ptr 1:22)
„Umiłowani,
piszę do was już ten drugi list. W nich przez przypominanie
pobudzam wasz
czysty umysł”
(2
Ptr 3:1)
Apostoł
Paweł:
„Jedną
bowiem ofiarą uczynił doskonałymi na zawsze tych, którzy są
uświęceni. (...) Zbliżmy się ze szczerym sercem, w pełni wiary,
mając
serca oczyszczone od złego sumienia”
(Heb. 10:14, 22)
„Paweł,
patrząc uważnie na Radę, powiedział: Mężowie bracia, aż do
dzisiejszego dnia żyłem przed Bogiem z
zupełnie czystym sumieniem.”
(Dz.
23:1)
„Dla
czystych wszystko jest czyste,
natomiast dla skalanych i niewierzących nie ma nic czystego, lecz
skalany
jest zarówno ich umysł, jak i sumienie.
Twierdzą,
że znają Boga, ale swymi uczynkami temu przeczą, budząc
obrzydzenie, będąc nieposłusznymi i niezdolnymi
do wszelkiego dobrego uczynku.”
(Tyt.
1:15-16)
W
ostatnim fragmencie widać dokładnie różnicę między ludźmi
odnowionymi i nieodnowionymi. Jedni są czyści. Drugich natomiast
umysł i sumienie są skalane, tak że nie są zdolni do dobrych
uczynków.
Oto
Ewangelia. Dlaczego więc Nee twierdził, że „ja” chrześcijan
jest złe i zbrukane? Jaki miał w tym cel? Gdyby miał rację,
między duszami chrześcijan i niewierzących nie byłoby różnicy.
Wówczas zasadne byłoby pytanie: co zostało w chrześcijanach
odrodzone, odnowione? Odpowiedź brzmiałaby: nic.
Spójrzmy
na List do Efezjan, rozdział 4:
Ef.
4:17-32
(17)
To
więc mówię i zaświadczam w Panu, abyście już więcej nie
postępowali tak, jak postępują inni poganie w próżności ich
umysłu;
(18)
Mając
przyćmiony rozum, obcy dla życia Bożego z powodu niewiedzy, która
w nich jest, z powodu zatwardziałości ich serca.
Poganie
mają umysły próżne, przyćmiony rozum i pogrążeni są w
niewiedzy. Jak wygląda ich życie?
(19)
Oni,
stawszy się nieczuli, oddali się rozpuście, dopuszczając się
wszelkiej nieczystości z zachłannością.
Czym
różni się dusza chrześcijańska od duszy pogańskiej? Paweł
kontynuuje:
(20)
Lecz
wy nie tak nauczyliście
się Chrystusa;
(21)
Jeśli
tylko słyszeliście go i byliście pouczeni przez niego, zgodnie z
prawdą, jaka jest w Jezusie;
(22)
Że
– co się tyczy poprzedniego postępowania –
powinniście
zrzucić z siebie starego człowieka, który ulega zepsuciu przez
zwodnicze żądze;
(23)
I
odnowić się w duchu waszego umysłu;
(24)
I
przyoblec się w nowego człowieka, który jest stworzony według
Boga w sprawiedliwości i w prawdziwej świętości.
Widać
więc, że dusza chrześcijan jest w odróżnieniu od pogan
przemieniona, odnowiona. Jest nauczona Chrystusa. Została pouczona
przez Niego, że powinna zrzucić z siebie „starego człowieka” –
to znaczy to, jakim było się dawniej. I zrobiła to. Została
pouczona, że powinna odnowić się, przyoblec się w „nowego
człowieka”, czyli dać się ukształtować, wychować na nowo
przez naukę Chrystusa. I robi to. Jest to więc „ja” odnowione,
przemienione, naprawione. Do czego jest teraz zdolne?
(25)
Dlatego odrzuciwszy kłamstwo, niech każdy mówi prawdę swojemu
bliźniemu, bo jesteśmy członkami jedni drugich.
(26)
Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech nad waszym gniewem nie
zachodzi słońce.
(27)
Nie dawajcie miejsca diabłu.
(28)
Kto kradł, niech więcej nie kradnie, ale raczej niech pracuje,
czyniąc własnymi rękami to, co jest dobre, aby miał z czego
udzielać potrzebującemu.
(29)
Żadne plugawe słowo niech nie wychodzi z waszych ust, lecz tylko
dobre, dla zbudowania, aby przynosiło łaskę słuchającym.
(30)
I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście
zapieczętowani na dzień odkupienia.
(31)
Wszelka gorycz i zapalczywość, gniew, wrzask i złorzeczenie niech
zostaną usunięte spośród was wraz z wszelką złością.
(32)
Bądźcie dla siebie nawzajem życzliwi, miłosierni, przebaczając
sobie, jak i wam Bóg przebaczył w Chrystusie.
I
tak dalej.
Czy
wystarczająco dobrze widać przemianę? Jeśli nie, to proszę:
„Byliście
bowiem niegdyś ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w
Panu. Postępujcie jak dzieci światłości”
(Ef. 5:8)
Ewangelia
naucza o odnowieniu człowieka, uzdolnieniu go do trwania w synostwie
Bożym, a nie o jakiejś absurdalnej „wymianie”. Paweł pisze:
„[Bóg]
UZDOLNIŁ
nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza,
nie litery, lecz ducha”
(2 Kor. 3:6 BW)
„Dziękując
Ojcu, który
nas UZDOLNIŁ do uczestnictwa w dziedzictwie świętych w światłości”
(Kol.
1:12)
„Dlatego
też przyjmując niewzruszone królestwo, miejmy
ŁASKĘ przez którą służymy W SPOSÓB MIŁY BOGU,
z czcią i bojaźnią.”
(Hebr. 12:28, TBS)
Jeśli
prawdą jest, że odrodzone dusze są nadal złe i zepsute, dlaczego
Paweł był pewien, że mogą one służyć „w sposób miły Bogu”,
a więc że mogą podobać się Bogu?
„Nie
przestajemy za was się modlić i prosić, abyście byli napełnieni
poznaniem (...), abyście postępowali w sposób godny Pana, by
podobać mu się we wszystkim, w każdym dobrym uczynku wydając
owoc”
(Kol.
1:9-10)
Gdyby
prawdą była nauka Nee, że z powodu naszego zepsucia wszelkie dobre
uczynki ma wykonywać Pan zamiast nas, bez naszego udziału, to
dlaczego apostołowie zachęcają do uczynków podobających się
Panu? Jak mamy podobać się Panu bez własnego wkładu? Kto ma te
uczynki spełniać? Czy to Bóg ma się sam sobie podobać i udawać,
że to my się Mu podobamy? Czy będziemy wierzyć w Ewangelię, czy
w absurdy?
Słowo
Boże jest wewnętrznie spójne. Mówi o tym, że mamy robić
wszystko, by podobać się Panu i naucza o procesie przemiany duszy.
Jedno wynika z drugiego.
„Lecz
my wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę
Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy
przemienieni
w ten sam obraz, z chwały w chwałę, za sprawą Ducha Pana.”
(2 Kor. 3:18)
„Dlatego
nie zniechęcamy się, bo chociaż nasz zewnętrzny człowiek
niszczeje, to jednak ten wewnętrzny
odnawia się z dnia na dzień.”
(2
Kor. 4:16)
„A
nie dostosowujcie się do tego świata, ale przemieńcie
się przez odnowienie waszego umysłu,
abyście mogli rozeznać, co jest dobrą, przyjemną i doskonałą
wolą Boga.” (Rz.
12:2)
Ad
2
Nee
naucza, by porzucić własne „ja” i jego wyrażanie. Eliminuje
rolę przemienionego „ja” w zwyciężaniu grzechu:
„Zwycięstwo polega na porzuceniu własnego "ja" i jego
wyrazu. Zwycięskie życie to nic innego jak sam Chrystus.”
„Zwycięskie życie, o którym mówimy, nie wymaga naszych
wysiłków.”
Czy
należy porzucić swoje „ja”? Czy „ja” powinno mieć udział
w zwyciężaniu grzechu? Czy powinno porzucić staranie i wysiłek?
Nee
wrócił do tego w rozdziale czwartym. Tam i my do tego wrócimy.
Ad
3
Zamiast
przemiany Nee naucza o wymianie. Chrystus zastąpi ludzką osobę i
będzie zwyciężał grzech zamiast niej – bez jej udziału:
„Zwycięstwo
nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas, nie musimy do
tego przykładać żadnego własnego wysiłku.” „Nie musimy się
już o nic starać. Kiedy tylko dokonamy tej wymiany, wszystko
zostanie zrobione.”
Czy
Chrystus będzie zwyciężał zamiast nas?
„Znam
twoje
uczynki i miłość, i służbę, i wiarę, i twoją
cierpliwość i twoje
uczynki i wiem, że ostatnich rzeczy jest więcej niż pierwszych.”
(Obj. 2:19)
Po
co Jezus miałby podkreślać, że zna uczynki adresata, gdyby to On
sam je spełniał zamiast tego adresata? I dlaczego użył słowa
„twoje”?
„I
usłyszałem głos z nieba, który mówił do mnie: Napisz:
Błogosławieni są umarli, którzy odtąd umierają w Panu, tak,
mówi Duch, aby odpoczęli od swoich
prac, a ich
uczynki idą za nimi.”
(Obj. 14:13, por. 22:12)
Skoro
mówi „ich uczynki” i zapowiada nagrodę za te uczynki, to czy
można negować wkład pracy człowieka? Czy można twierdzić, że
te uczynki Chrystus uczynił bez ich udziału? Sam je wykonał, a
potem nagradza za to ich, twierdząc, że to ich uczynki?
Parabola
o minach: Łuk. 19:12-26. Dobrze zostali ocenieni ci słudzy, którzy
pomnożyli miny. Źle został oceniony ten sługa, który myślał
tylko o swoim bezpieczeństwie: byle nie stracić. Pan dał ogólne
zalecenie – pomnażajcie miny. Nie ma tu spętania sług,
polegającego na zdalnym sterowaniu każdą ich czynnością, każdym
wyborem. Choć napędem ich działania był pan, wykonanie zależało
od nich, od ich woli, od ich wkładu pracy, od ich wyborów. To, że
źródłem ich działania był pan (bo przecież był mocodawcą) nie
stoi w sprzeczności z ich własnymi wyborami, które były
dokonywane w ramach zlecenia pana. W efekcie dwaj słudzy sprawili
panu radość, a jeden nie. Jak wiele zależało od nich samych
widzimy w tym, że mogli dokonać innych wyborów: pan potępił
jednego z nich właśnie za złą decyzję. Każdy miał jedną minę,
a osiągnęli tak różne efekty. Ten, który osiągnął dziesięć
min, dokonywał innych wyborów i musiał włożyć w dzieło więcej
pracy niż ten, który zarobił pięć min. Obydwaj dokonali
mądrzejszych wyborów od sługi gnuśnego, który postanowił nie
robić nic. Gdyby wybory i wkład pracy nie były zależne od tych
sług, pan nie mógłby ich nagrodzić ani ukarać. Gdyby pan sam
zdalnie sterował ich wolą i za nich dokonywał wyborów, musiałby
nagradzać i karać samego siebie. Nagrodę w postaci władzy nad
pięcioma i dziesięcioma miastami również musiałby wręczyć sam
sobie. Skoro Bóg chce kierować każdym wyborem chrześcijan i ma
być dobry zamiast nich, to dlaczego przypowieściowy pan ma
pretensje, że gnuśny sługa nie dokonał lepszego wyboru? Ale
zobaczmy:
Kol.
3:23-25
(23)
A
wszystko, co czynicie, z serca czyńcie,
jak dla Pana,
a nie dla ludzi;
(24)
Wiedząc,
że od Pana otrzymacie dziedzictwo jako zapłatę, gdyż
służycie Panu Chrystusowi.
(25)
A
ten, kto wyrządza krzywdę, otrzyma zapłatę za krzywdę, a u Boga
nie ma względu na osobę.
Paweł
nie pisze: wszystko niech czyni Pan zamiast was. Przeciwnie:
„służycie Panu Chrystusowi”. Każdy nasz wybór i uczynek ma
być dokonywany dla
Pana, a więc nasz udział w tym jest wielki i niepodważalny.
Wszystko należy robić ze świadomością, że jest to służba dla
Chrystusa, za którą otrzymamy zapłatę: dziedzictwo. Albo inną
zapłatę: „kto wyrządza krzywdę, otrzyma zapłatę za krzywdę”.
Na kim więc spoczywa odpowiedzialność? Kto musi podjąć wysiłek,
by każdy postępek w oparciu o Słowo rozważyć, ocenić i podjąć
go lub zaniechać? „Uważajcie
więc, żebyście postępowali rozważnie, nie jak niemądrzy, ale
jak mądrzy”
(Ef. 5:15). Jezus zamiast nas? Jest napisane: „czyńcie jak dla
Pana” oraz „służycie Panu”. Kto otrzyma za to adekwatną
zapłatę? Jezus zamiast nas?
Czy
może apostoł się pomylił i rację ma Watchman Nee, że
„zwycięstwo nad grzechem jest czymś, czego Pan dokonuje za nas,
nie musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku”?
Skoro
więc rola człowieka jest wielka, Jakub słusznie pisze:
„Czysta
i nieskalana pobożność u Boga i Ojca polega na tym, aby
przychodzić z pomocą sierotom i wdowom w ich utrapieniu i zachować
samego siebie
nieskażonym przez świat.” (Jak.
1:27)
Czym
jest zachowywanie samego siebie nieskażonym, jeśli nie osobistą
walką z grzechem?
„Nie
nawiedziła was pokusa inna niż ludzka. Lecz Bóg jest wierny i nie
pozwoli, żebyście
byli kuszeni ponad wasze siły,
ale wraz z pokusą da wyjście, żebyście
mogli ją znieść.”
(1
Kor. 10:13)
A
więc dla apostoła Pawła jest oczywiste, że to my zmagamy się z
pokusami; walczymy naszymi siłami (ze wsparciem Pana, jak dzieci
uczące się chodzić). Jak to pogodzić z nauką Nee o wymianie,
gdzie Chrystus ma walczyć zamiast nas, a my „nie
musimy do tego przykładać żadnego własnego wysiłku”?
Nee wydaje się być cyniczny, kiedy naucza:
„Ilekroć
przychodzi na nas próba,
to nie my jesteśmy jej poddawani, lecz Bóg.
Kiedy nasza wiara poddawana jest próbie, poddawany próbie jest Syn
Boży.” (s. 139)
Absurd
ten jest jedynie konsekwencją absurdu zasadniczego: że Jezus
poskramia pokusy zamiast uczniów, którzy nie muszą dodawać do
tego żadnego własnego wysiłku.
Ale
Słowo mówi:
Hebr.
12:1-4
(1)
Skoro
i my mamy wokół siebie tak wielką chmurę świadków, zrzućmy
z siebie wszelki
ciężar i grzech,
który nas tak łatwo osacza, w cierpliwości biegnijmy w wyznaczonym
nam wyścigu;
(2)
Patrząc
na Jezusa, twórcę i dokończyciela wiary, który z powodu
przygotowanej mu radości wycierpiał krzyż, nie zważając na
hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.
(3)
Pomyślcie
więc o tym, który zniósł tak wielki sprzeciw wobec siebie ze
strony grzeszników, abyście
nie zniechęcali się w waszych umysłach i nie ustawali.
(4)
Jeszcze
nie stawialiście oporu aż do krwi, walcząc przeciwko grzechowi;
W
czym mają odbiorcy Listu nie ustawać, jeśli Jezus rzekomo zwycięża
zamiast nich bez ich wysiłku? Ale wiersz 4 nie pozostawia żadnych
wątpliwości. To na chrześcijanach spoczywa obowiązek walki z
grzechem z wliczonym w to wielkim wysiłkiem – „aż do krwi”.
I
Jakub:
„Poczytujcie
to sobie za największą radość, moi bracia, gdy
rozmaite próby przechodzicie;
Wiedząc, że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość.”
(Jak.
1:2-3)
Oraz:
„Błogosławiony
człowiek,
który znosi próbę,
bo gdy zostanie wypróbowany, otrzyma koronę życia, którą obiecał
Pan tym, którzy go miłują.” (Jak.
1:12)
Kto
więc przechodzi próby? Uczeń czy Jezus zamiast niego?
Dalej
Jakub pokazuje, na czym polega próba:
„Lecz
każdy jest kuszony przez własną pożądliwość, która go pociąga
i nęci.”
(Jak. 1:14)
Myśl
Jakuba jest więc taka: wasze pożądliwości kuszą was, ale niech
was to nie przygnębia, bo próby są dopuszczone po to, byście
znosząc je, wyrabiali waszą cierpliwość, „abyście
byli doskonali i zupełni” (Jak.
1:2-4, 12-14).
Można
powiedzieć: Ojciec nie chce was mieć zawsze na wózku, ale chce,
żebyście nauczyli się chodzić. Nie załamujcie się więc, gdy
czasami tracicie równowagę. Dopóki wstajecie z upadków i wciąż
walczycie, zmierzacie do doskonałości w chodzeniu.
Rolą
rodzica jest pomoc w nauce, a nie chodzenie zamiast dziecka. Nie
wchodzi w grę wieczne wożenie na wózku.
Ad
4
Nee
naucza że zwycięstwo nad grzechem jest możliwe bez poskramiania
siebie i że „nie ma mowy” o zwycięstwie, kiedy siebie
poskramiamy: „Nasze
zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” „Poskramianie
swojego charakteru nie jest zwycięstwem.” „Nie ma mowy o
zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.”
Już
pierwsza Księga Pisma Świętego objawia, jakie jest Boże
zamierzenie:
„...u
drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz
ty masz nad nim panować.”
(1 Moj. 4:6-7)
Kain
jednak nie posłuchał. Nie podjął wysiłku w poskramianiu siebie.
Dlatego grzech zakorzeniał się w nim coraz bardziej, pokusa
zajmowała coraz większy obszar. I Kain uległ. Mógł zwyciężyć
– przegrał. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby w obliczu
takiego wstrząsającego świadectwa napisać: „Nasze
zwycięstwo jest życiem wyrazu, a nie poskramiania.” „Nie ma
mowy o zwycięstwie, kiedy poskramiamy wszystko w naszym wnętrzu.”
„Poskramianie swojego charakteru nie jest zwycięstwem.”
1
Kor. 9:25-27
(25)
Każdy,
kto staje do zapasów, powściąga się we wszystkim.
Oni, aby zdobyć koronę zniszczalną, my zaś niezniszczalną.
(26)
Ja
więc tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę, nie jakbym
uderzał w powietrze.
(27)
Lecz
poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę,
abym przypadkiem, głosząc innym, sam nie został odrzucony.
1
Tes. 4:3-4
(3)
Taka
jest bowiem wola Boga, wasze uświęcenie, żebyście powstrzymywali
się
od nierządu;
(4)
Aby
każdy z was umiał
utrzymać swoje naczynie w świętości i poszanowaniu
2
Tym. 3:2-3
(2)
Ludzie
bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźniący,
nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bezbożni;
(3)
Bez
naturalnej miłości, niedotrzymujący słowa, oszczercy,
niepowściągliwi,
okrutni, niemiłujący dobrych;
„Jak
posłuszne dzieci nie
ulegajcie pożądliwościom,
jakie władały wami wcześniej, w czasie waszej nieświadomości;
Lecz jak ten, który was powołał, jest święty, tak i wy bądźcie
świętymi
we wszelkim waszym
postępowaniu”
(1
Ptr 1:14-16)
Ale
byli w czasach apostolskich ludzie, którzy jako „chrześcijanie”
wyznawali „wolność”:
2
Ptr 2:18-20
(18)
Mówiąc
bowiem słowa wyniosłe i puste, zwabiają żądzami ciała i
rozpustą tych, którzy prawdziwie uciekli od żyjących w błędzie.
(19)
Wolność
im obiecują, a sami są niewolnikami
zepsucia.
Przez co bowiem jest ktoś pokonany,
przez to też jest zniewolony.
(20)
Bo
jeśli uciekli
oni od plugastw świata
przez poznanie Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa, a
potem znowu się w nie wikłają
i zostają
pokonani,
to ich ostateczny stan jest gorszy niż pierwszy.
Piotr
pisze: „zostają pokonani”. Pokonani przez żądze ciała,
zepsucie. Skoro pisze „pokonani”, to znaczy, że powinni byli
walczyć, poskramiać siebie, lecz zrezygnowali (jak Kain). Zostali
pokonani i Piotr to potępia. Oznacza to, że ich obowiązkiem przed
Bogiem było walczyć i nie dać się pokonać. Oni jednak się
poddali i czekała ich za to słuszna kara. Kto więc powinien
walczyć? Człowiek z pomocą Chrystusa czy Chrystus zamiast
człowieka? Kto został tu pokonany: ludzie czy Chrystus?
Ad
5
Nee
naucza, że chrześcijanin nie jest w stanie dokonać żadnych
dobrych czynów; że nie może przez dobre uczynki zwyciężać; że
zwycięstwo nad grzechem nie zależy od uczynków: „My
nie jesteśmy w stanie czynić dobra.”; „nikt nie może zwyciężać
przez dobre uczynki. Bóg mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w
stanie dokonać żadnych dobrych czynów”; „zwycięstwo nie
zależy od waszych uczynków”.
Czy
zwycięstwo nie zależy od uczynków?
„...czyńcie
im dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając, a
wielka będzie wasza nagroda i będziecie synami Najwyższego. (...)
Dawajcie,
a będzie wam dane”
(Łuk.
6:35,38)
„I
oddam każdemu z was według
waszych
uczynków” (Obj.
2:23)
„Po
tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabła: Każdy, kto nie czyni
sprawiedliwości, nie jest z Boga...”
(1 Jana 3:10)
I
to właściwie wystarcza. Przywołajmy jednak więcej świadectw.
Przypowieść
o pannach mądrych i głupich: Mat 25:1-13. Przypowieść uczy, żeby
czuwać, to znaczy być gotowym na przyjście Pana. Na wesele wejdą
bowiem tylko ci, którzy zadbają o to, by świecić. By mieć olej i
świecić. Panny głupie powinny były wziąć olej z domu, zamiast
próbować go kupić później.
Dlaczego
oblubieniec potępił pięć głupich panien? Czy nie za dokonanie
złego wyboru? Czy nie za błąd zaniechania? Czy nie za głupotę i
beztroskę? Dlaczego pozostałe panny oliwę nauki i mocy Ducha
Świętego wzięły? Jest tu przekaz, że chrześcijanie mają pole
dokonywania wolnych wyborów, od których zależy ich przyszłość.
Mogą zadbać o olej lub nie. Mogą być pilni lub nie. Mogą być
rozsądni lub nie. Bóg dał im wszystko co potrzebne, by mogli.
Dlatego apostołowie na kartach Pisma usilnie zachęcają, by nie
poprzestawać na samym „mogę”. Pięć głupich panien wykazało
się brakiem rozsądku i pilności. Nie poczyniły starań, by wziąć
oliwę. Przegrały. Przegrałyby również, gdyby posłuchały złego
nauczyciela, mówiącego: wy nie musicie świecić; Pan będzie
świecił zamiast was.
Ale
Pan mówi:
„Temu,
kto zwycięży
i zachowa aż do końca moje uczynki,
dam władzę nad narodami.” (Obj.
2:26)
Pan
zwycięża jako przyczyna i pomoc, chrześcijanin zwycięża jako
wykonawca. Pan zwycięża jako rodzic, który wychowuje i pomaga,
chrześcijanin zwycięża jako syn lub córka, która postępuje
zgodnie z tym wychowaniem. Gdyby było inaczej, Biblia nie mówiłaby
o radości Boga spowodowanej dobrymi wyborami, działaniami Jego
dzieci. W Piśmie Świętym nie byłoby ani słowa o uczynkach
podobających się Bogu (np. 2 Kor. 5:9-10). Nee nauczał, że Pan
zwycięża i jako przyczyna, i jako jedyny wykonawca, a chrześcijanin
nie zwycięża wcale. Odrodzony człowiek jest rzekomo niezdolny do
dobrych uczynków. Ale o kim Paweł napisał, że jest niezdolny do
dobrych uczynków. Czy o chrześcijanach?
Tyt
1:15-16
(15)
...dla
skalanych
i niewierzących
nie ma nic czystego, lecz skalany jest zarówno ich umysł, jak i
sumienie.
(16)
Twierdzą,
że znają Boga, ale swymi
uczynkami temu przeczą,
budząc obrzydzenie, będąc nieposłusznymi i niezdolnymi
do wszelkiego dobrego uczynku.
Pewien
człowiek zaplątał się w sieci i tonął. Rzucił mu się na pomoc
ratownik i uwolnił go. Niefortunny pływak zachłysnął się wodą
i był słaby, więc ratownik podsunął mu potężne koło
ratunkowe. Tonący oparł się na nim i okrzepł. Przywróciwszy mu
siły, ratownik wskazał miejsca, gdzie pod wodą czyhają sieci i
nakazał: „Płyń za mną”. Zostawił tamtemu koło i ruszył w
kierunku brzegu. Tymczasem ktoś podpłynął do uratowanego i
doradzał: „Ty sam nie płyń. Nie masz sił. Ratownik będzie
płynął za ciebie, doholuje cię do brzegu”. Pływak pomyślał,
że mówi to pomocnik ratownika i pozostał na miejscu. Tymczasem
ratownik oddalał się. Zbliżała się noc...
„Jeśli
ktoś mi służy, niech
idzie za mną,
a gdzie ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli
ktoś będzie mi służył, uczci
go
mój Ojciec.”
(Jana 12:26)
Tymczasem
z nauki Nee wynika, że odrodzone dzieci Boże nie są w stanie iść
za Panem, naśladować Go, ale Pan chce wozić ich sparaliżowanych
na wózkach. Co jest większą chwałą: wozić sparaliżowanego na
wózku czy sprawić, żeby zaczął chodzić?
Ad
6
Nee
naucza, że zwycięstwo nie ma związku z postępem w chrześcijańskim
życiu. Oraz że porażka nie ma związku z brakiem postępu:
„Największym
błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo
wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu. To dlatego
myślimy, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie stracimy panowania
nad sobą albo jeśli będziemy mieli bliską społeczność z
Bogiem”; „chrześcijańskiego zwycięstwa nie osiąga się przez
stopniowy proces”.
W
Liście do Hebrajczyków apostoł zarzucił adresatom:
„Chociaż
bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, znowu
potrzebujecie, żeby was ktoś uczył początkowych zasad słów
Bożych”
(Hebr.
5:12)
Dlaczego
napisał: „ze względu na czas powinniście”? Dlaczego uznał, że
ciąży na nich powinność robienia postępów?
Pan
Jezus uczy: „Przez
swoją cierpliwość zyskajcie wasze dusze.”
(Łuk. 21:19). Innymi słowy: przez swoją cierpliwość zwyciężycie.
Jakub zaś rozwija to i uczy, że wyrabianie cierpliwości to proces
stopniowy:
Jak.
1:2-4
(2)
Poczytujcie
to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby
przechodzicie;
(3)
Wiedząc,
że doświadczenie waszej wiary wyrabia
cierpliwość.
(4)
Cierpliwość
zaś niech dopełni swego dzieła, abyście
byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.
Wyrabianie
cierpliwości to w chrześcijańskim życiu postęp. Według Pana
Jezusa przez cierpliwość uczniowie zyskają dusze – zwyciężą.
Zatem postęp prowadzi do zwycięstwa.
Dlaczego
więc Nee napisał: „chrześcijańskiego
zwycięstwa nie osiąga się przez stopniowy proces”?
Inny
przykład:
2
Ptr 1:5-11
(5)
Dlatego
też, dokładając
wszelkich starań, dodajcie
do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie;
(6)
Do
poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do
cierpliwości pobożność;
(7)
Do
pobożności braterską życzliwość, a do życzliwości braterskiej
miłość.
(8)
Gdy
bowiem będą one w was, i to w obfitości, to nie
uczynią was bezczynnymi ani bezowocnymi
w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa.
(9)
Kto
zaś ich nie ma, jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że
został oczyszczony ze swoich dawnych grzechów.
(10)
Dlatego,
bracia, tym bardziej starajcie
się umocnić wasze powołanie i wybranie.
To bowiem czyniąc, nigdy się nie potkniecie.
(11)
W
ten sposób hojnie będzie wam dane wejście do wiecznego królestwa
naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
Piotr
wymienia tu elementy świętego życia, bez których chrześcijanie
okazaliby się bezczynni i bezowocni. Obwinia niektórych chrześcijan
za ich brak (w. 9). Nakazuje, by bracia dokładali wszelkich starań,
by te elementy w sobie mieć. Jest to dla niego równoznaczne z
umacnianiem powołania i wybrania. Słowa „dodajcie do waszej wiary
cnotę” itd. oraz „starajcie się umocnić wasze powołanie”
nawołują do postępu. Od tego postępu zależy ostateczne
zwycięstwo: „W ten sposób hojnie będzie wam dane wejście do
wiecznego królestwa”. Nee nauczał przeciwnie: „Największym
błędem, jaki dzisiaj popełniamy, jest myślenie, że zwycięstwo
wiąże się z postępem, a porażka z brakiem postępu.”
Na szczęście to Piotr jest autorytetem prawdziwym.
Kolejny
przykład:
1
Tym. 4:13-16
(13)
Dopóki
nie przyjdę, pilnuj
czytania, zachęcania i nauki.
(14)
Nie
zaniedbuj daru, który jest w tobie, który został ci dany przez
proroctwo wraz z nałożeniem rąk starszych.
(15)
O
tym rozmyślaj, temu się oddawaj, aby
twoje postępy były widoczne dla wszystkich.
(16)
Pilnuj
samego siebie i nauki, trwaj w tych rzeczach, bo to
czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają.
Tymoteusz
miał pilnować czytania, zachęcania, nauki i nie zaniedbywać
charyzmatu; miał się temu oddawać i robić w tym postępy. Od
trwania w tych rzeczach Paweł uzależniał jego zbawienie.
Tak
więc:
Postęp
w nauce ewangelicznej -> zwycięstwo.
Nauka
Watchmana Nee -> zastój, zaniechanie, martwota, porażka.
Ad
7
Nee
obiecuje, że przyjęcie jego nauki da cudowne rezultaty: „To
był cud! Nie ma już żadnych zmagań ani wysiłków. Odeszło
pożądanie, a nawet sama chęć do grzechu ustąpiła”; „nie
miał nawet skłonności do takiego grzechu. Cóż za cud!”
Podobnie
w rozdziale siódmym:
„Kiedy
już uwierzymy, odejdą od nas wszystkie pokusy. Kiedy już
uwierzymy, Pan zrobi wszystko za nas.” (s. 126)
To
w ramach zachęty. Później Nee o rzeczywistych skutkach jego nauki:
„Natychmiast
po tym, jak doświadczymy zwycięskiego życia, pokusy mogą zacząć
się pojawiać częściej niż kiedykolwiek.” (s. 140)
A
jeszcze później:
„Niektórzy
bracia pytali, czy to znaczy, że po tym, jak doświadczyliśmy
zwycięstwa, już więcej nie grzeszymy. Moja odpowiedź brzmi, że
ostatecznie
wszystko osiągniemy dzięki praktyce.
W
trakcie jednak wciąż istnieje możliwość popełnienia grzechu.”
(s. 146)
(Tyle
właśnie warte są obietnice fałszywych nauczycieli). Co znaczą
jego słowa: „wszystko osiągniemy dzięki praktyce”?
„Co
praktycznie
powinniście zrobić? Powinniście powiedzieć: "Boże, nie mogę
się poprawić i nie
zamierzam się poprawić.”
(s. 88)
Innymi
słowy: tato, nie będę się uczył chodzić. Nie zamierzam umieć
chodzić. Nie zamierzam być dobrze ukształtowany. Nie zamierzam być
twoim obrazem i podobieństwem. Oto praktykowanie „zwycięskiego
życia”. Zaniechać poprawy i otwarcie to Bogu deklarować przez
specyficzne „modlitwy”, właściwie antymodlitwy. Skoro wcześniej
Nee uznał człowieka za grzesznego i zepsutego, to zaniechanie
poprawy jest równoznaczne z władzą grzechu. Gdy więc mówił, że
należy praktykować brak poprawy, to mówił tym samym: folguj
grzechowi.
Czy
Bóg oczekuje od wierzących poprawy?
„A
nie dostosowujcie się do tego świata, ale przemieńcie
się przez odnowienie waszego umysłu,
abyście mogli rozeznać, co jest dobrą, przyjemną i doskonałą
wolą Boga.” (Rz.
12:2)
Obj.
2:21-23
(21)
...dałem
jej czas, aby pokutowała ze swego nierządu, ale nie pokutowała.
(22)
Oto
rzucę ją na łoże, a tych, którzy z nią cudzołożą, w ucisk
wielki, jeśli nie będą pokutować ze swoich uczynków;
(23)
A
jej dzieci porażę śmiercią. I poznają wszystkie kościoły, że
ja jestem tym, który bada nerki i serca. I
oddam każdemu z was według waszych uczynków.
Obj.
3:2-3
(2)
Bądź
czujny i utwierdź, co pozostało, a co bliskie jest śmierci. Nie
uznałem bowiem twoich uczynków za doskonałe przed Bogiem.
(3)
Pamiętaj
zatem, jak otrzymałeś i usłyszałeś, i strzeż tego, i pokutuj.
Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę do ciebie jak złodziej,
a nie będziesz wiedział, o której godzinie przyjdę do ciebie.
„Znam
twoje uczynki:
nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś
był zimny albo gorący.”
(Obj.
3:15)
2
Tym. 3:16-17
(16)
Całe
Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do
strofowania, do
poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości;
(17)
Aby
człowiek Boży był doskonały,
do wszelkiego dobrego dzieła w pełni przygotowany.
Rozdział
4
Temat:
„Pytanie,
na które odpowiemy w tym poselstwie, brzmi: jak zostać przyłączonym
do Chrystusa oraz jacy powinniśmy być, zanim Chrystus będzie mógł
stać się naszym życiem i zanim będzie mógł w nas żyć.”
Z
tych słów wynika, że kto nie poznał jeszcze nauki Nee, ten –
mimo że jest odrodzony – nie ma jedności z Chrystusem. Receptę
na „przyłączenie do Chrystusa” zna Nee.
Wcześniej
nauczał, że trzeba porzucić swoje „ja”. Teraz skoncentrował
się na Liście do Galacjan 2:20:
„Teraz
zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.
Skomentował
to tak:
„Zwycięskie
życie to po prostu (1) "już nie ja" i (2) "lecz...
Chrystus". Na tym polega zwycięskie życie.”
Prezentując
swoją myśl, Nee wykropkował słowa Pawła: „żyje we mnie”.
Nie w czymś tu Chrystus żyje, lecz w kimś: „we mnie”.
Oznacza to, że żyje w „ja”. „We mnie” znaczy: w moim „ja”.
Która
więc myśl jest prawdziwa?
1)
Już nie ja, lecz Chrystus ZAMIAST mojego „ja”.
2)
Już nie dawny ja i nie ja sam (1 Tes. 5:10), lecz Chrystus we mnie
(w jedności z moim odnowionym „ja”).
Nee
chciał nadać słowom Pawła ten pierwszy sens. Dlatego spytał:
„Jak
to możliwe, żeby chrześcijanin nie
był już samym sobą, lecz Chrystusem?”
(s. 56)
Aby
skłonić chrześcijan do „porzucenia” własnego odnowionego „ja”
(a tym samym do porzucenia odpowiedzialności i aktywności w
służbie), Nee posłużył się także pierwszym członem Gal. 2:20:
„Z
Chrystusem zostałem przybity do krzyża.”
Jak
rozumieć te słowa Pawła?
Dawniej
Paweł był grzesznikiem. Został jednak przemieniony. To, jakim był
dawniej, przeminęło. Nie tak, że przeminęło w ogóle „ja”
Pawła, ale to, jakie ono było dawniej – to przeminęło. A skoro
przyczyną przemienienia jest ukrzyżowanie Chrystusa, to w pewnym
sensie śmierć dawnego Pawła dokonała się już wtedy, na krzyżu.
Wprawdzie przemiana Pawła nastąpiła lata po ukrzyżowaniu, ale w
sensie ponadczasowym nastąpiła już na krzyżu. Skoro krzyż usunął
grzeszność Pawła, to znaczy, że stary Paweł niejako umarł w
dziele Chrystusa. Nie Paweł w ogóle, nie „ja” Pawła w ogóle,
ale dawny Paweł umarł, dawne „ja”. Umarło to, jakim Paweł był
przed odnowieniem. Są to pewne przenośnie, podkreślające ogrom
zmiany, jakiej Bóg dokonuje w człowieku. Umarły więc grzechy
Pawła, umarła władza grzechu, umarło błędne myślenie, złe
motywacje i dążenia, umarła Pawła niezdolność do życia
podobającego się Bogu. „Ja” Pawła było ciemnością.
Odrodzenie i odnowienie polega na tym, że Bóg czyni je światłem
(Ef. 5:8). Odrodzony człowiek jest żywy: „gdy
byliście umarłymi w grzechach i w nieobrzezaniu waszego ciała,
razem z nim ożywił,
przebaczając wam wszystkie grzechy” (Kol.
2:13). „Oddawajcie
samych siebie Bogu jako
ożywieni z martwych
i wasze członki jako oręż sprawiedliwości Bogu” (Rz.
6:13). (Dla Watchmana Nee chrześcijanie są martwi, o czym niżej).
Teraz „ja” Pawła jest przemienione, posiada pełnię Bożą (Ef.
3:19). „Odnawia się w poznaniu na obraz tego”, który je
stworzył (Kol. 3:10). Zostało oczyszczone (1 Ptr 1:22). Nadal się
oczyszcza i jest czyste (2 Kor. 7:1; 2 Tym. 2:21; 1 Jan. 3:3). Nie
jest już słabe (Rz. 5:6). Jest ono zdolne myśleć o tym, co dobre
i święte (Flp 4:8) – zależy to od woli i determinacji każdego
wierzącego. „Wewnętrzny człowiek” ma być ozdobą
chrześcijanina – duch odnowionego umysłu jest cenny w oczach Boga
(1 Ptr 3:3-4). Taka dusza stoi po stronie Boga w walce z grzechem i
jest zdolna miłować (1 Ptr 2:11; 1:22-23). Zadaniem odnowionej
duszy jest naśladowanie Pana (Jana 13:15; 1 Ptr 2:21). Dawanie
światła (Mat. 5:16; Rz. 13:12-14; Ef. 5:8; Flp 2:15). Wystarczy
uczniowi, że będzie jak jego Mistrz – wymaga Pan Jezus (Mat.
10:25; Ef. 4:13; Obj. 3:2).
Czego
natomiast nauczał Nee? Co według niego znaczy być ukrzyżowanym z
Chrystusem? Dla niego nie jest to nowe życie duszy, ale jej śmierć.
„Bóg
przybił nas do krzyża. Dlaczego to zrobił? Może nie są to
przyjemne słowa, ale taka jest prawda: Bóg nie miał już dłużej
względem nas nadziei. Stracił co do nas całą swoją nadzieję.
Bóg uważa nas za beznadziejny i niemożliwy do naprawienia
przypadek.” (s. 58)
Jest
dokładnie odwrotnie. Bóg przybił nas do krzyża, żeby dać nam
nowy początek, nowe życie. Uśmiercenie grzechów na krzyżu i
uzdolnienie nas do nowego życia jest dziełem naprawczym. W
przeciwnym razie znaczyłoby to, że człowiek jest dziełem
nieudanym, a Bóg nieudolnym Stwórcą. Wówczas słuszność miałby
„oskarżyciel
naszych braci, który dniem i nocą oskarżał ich przed naszym
Bogiem”
(Obj. 12:10). W takim ujęciu Przeciwnik okazałby się kimś
mądrzejszym od Boga i kimś, kto zdołał zburzyć Stwórcy Jego
przedwieczny plan.
Czy
Pan Jezus umarł po to, żebyśmy pozostali umarłymi?
Nee
brnął dalej:
„Chrzest
jest deklaracją, że Bóg stracił względem danej osoby nadzieję i
przybił ją do krzyża. Jest to również nasza deklaracja, że
zasługujemy na śmierć (...). Zasługuję tylko na śmierć i
dzisiaj
stoję na jej polu.”
(s. 58)
Tak
oto Nee postrzegał stan ludzi odrodzonych. Oni stoją na polu
śmierci. To, co jest prawdą w odniesieniu do stanu nieodrodzenia,
Nee rozciągał na odrodzonych.
„Wielu
chrześcijan zapomniało o tym, co uczynili w czasie chrztu oraz o
tym, jak Bóg nas ocenia. Jaka jest Boża ocena? Taka, że powinniśmy
umrzeć. Zasługujemy tylko na śmierć. Nie ma innej drogi.”
Co
Nee rozumiał przez „powinniśmy umrzeć”?
„Nie
ma sensu próbować poprawy. Nie ma żadnej możliwości postępu i
nie jesteśmy w stanie się zmienić. Jesteśmy całkowicie
bezużyteczni i nie możemy nic, tylko umrzeć.” (s. 58)
Umrzeć,
czyli nie próbować poprawy, nie próbować się zmienić, uznać
swą bezużyteczność. Oto droga, jaką Watchman Nee wskazał
ludziom narodzonym na nowo. Nie tylko przypisał odrodzonym śmierć,
ale nawołuje tu do pozostania w tym stanie.
„Z
jednej strony od lat mówimy, że jesteśmy ukrzyżowani wraz z
Chrystusem. Z drugiej jednak, wciąż jesteśmy pełni nadziei co do
siebie samych. (...) Wciąż potykamy się i upadamy, jednak wciąż
mamy nadzieję, że zwyciężymy.” (s. 58-59)
„Z
jednej strony wierzymy, że zasługujemy tylko na śmierć i że już
jesteśmy martwi w naszych grzechach. Z drugiej strony jednak
myślimy, że dopóki tylko jest tchnienie w naszej piersi, wciąż
możemy się do czegoś przydać. Myślimy, że ponieśliśmy
porażkę, ponieważ nasza determinacja nie była wystarczająco
silna i że zwyciężymy, jeśli następnym razem będziemy się
bardziej starać. Myślimy, że ponieśliśmy porażkę, ponieważ
nie jesteśmy ostrożni i że będziemy w stanie odeprzeć pokusę,
jeśli zachowamy ostrożność następnym razem. Uważamy, że
ponieśliśmy porażkę, ponieważ nie odparliśmy pokusy i że
zwyciężymy, jeśli następnym razem ją odrzucimy. Myślimy, że
tym razem ponieśliśmy porażkę dlatego, iż niewystarczająco się
modliliśmy i że zwyciężymy, jeśli następnym razem będziemy się
więcej modlić. Czy nie widzimy, co robimy? Bóg przybił nas do
krzyża i powiedział nam, że jesteśmy martwi. My jednak nie
zobaczyliśmy, że jesteśmy martwi; nie przyznaliśmy, że nie
żyjemy. Wciąż mamy nadzieję, że płomień, który został
zgaszony, rozbłyśnie na nowo, jeśli wystarczająco mocno go
rozdmuchamy. Dlatego właśnie cały czas się miotamy.” (s. 59)
Tak
więc wszelkie wewnętrzne poruszenie ku świętości, wszelkie
dążenie odnowionej duszy do uświęcenia Nee określił jako
miotanie się. Jest to dla niego dowód naszego sprzeciwu względem
Boga, który rzekomo uznaje ludzi odrodzonych za martwych. Ale
Ewangelia mówi: „Zostaliśmy
więc pogrzebani z nim przez chrzest w śmierci... ...żebyśmy i my
postępowali
w nowości życia”
(Rz. 6:4). Dla Nee istniał jednak tylko pierwszy człon Pawłowego
stwierdzenia. Być ukrzyżowanym z Chrystusem to według Nee
zaprzestać wszystkiego, co wymienił wyżej: porzucić determinację,
staranie, ostrożność, odpór i odrzucanie pokus (uderza nawet w
modlitwę). Potwierdził to dalej:
„Co
to znaczy być ukrzyżowanymi wraz z Chrystusem? Aby doświadczyć
tej prawdy, musimy wypełnić ze swojej strony jeden niezbędny
warunek. Musimy powiedzieć Bogu: "Straciłeś co do mnie
wszelką nadzieję i ja również straciłem nadzieję co do siebie.
Uważasz mnie za beznadziejny przypadek i ja również uważam się
za beznadziejny przypadek. Myślisz, że zasługuję na śmierć i ja
też tak myślę. Uważasz mnie za bezsilnego i ja również uważam
się za bezsilnego. Uważasz, że do niczego się nie przydam i ja
również uważam, że do niczego się nie przydam".
Musimy przez cały czas stać na tym gruncie. To
właśnie znaczy być ukrzyżowanym wraz z Chrystusem.”
(s.
59)
Wszystko
jasno zdefiniowane: być ukrzyżowanym z Chrystusem to uznawać się
nieprzydatnym dla Boga i bezczelnie Mu to deklarować. Być
ukrzyżowanym znaczy dla Nee po prostu: nie starać się podobać
Bogu. Kto zna Ewangelię, ten wie, że jest to otwarty sprzeciw wobec
Pana, który żąda owoców odrodzenia (Mat. 7:19; Kol. 1:10).
Podsuwana przez Nee „modlitwa” to akt woli. Akt sprzeciwu wobec
Boga. Rodzi określone duchowe skutki.
Tak
przygotowanemu słuchaczowi-czytelnikowi Nee oznajmia:
„Kłopot
dzisiaj polega na tym, że większość chrześcijan
nie chce otworzyć oczu. Nie widzą oni, że Bóg stracił w nich
nadzieję i zrezygnował
względem nich ze wszelkich wymagań.”
(s. 60)
W
tych słowach Nee usunął wszystkie nowotestamentowe przykazania.
Toteż na stronie 66 stwierdza:
„On
wie, że z ciała nie pochodzi nic dobrego. On wiedział o tym dawno
temu, ale my o tym nie wiemy. My nie wiemy, że z ciała nie pochodzi
nic dobrego. W rezultacie wciąż mamy nadzieję i ze wszystkich sił
staramy się podobać Bogu. Bóg wie, że nasze ciało jest
bezużyteczne.” (s. 66)
Widać
tu jeden z głównych elementów gnostycyzmu: z ciała nie pochodzi
nic dobrego, jest ono bezużyteczne dla Boga. Rzekomo błędem ludzi
odrodzonych jest staranie podobania się Bogu. Apostoł odpowiada:
„Proszę
więc was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali
wasze ciała jako ofiarę żywą,
świętą, przyjemną Bogu”
(Rz. 12:1; por. 6:13,19). Czy zatem ciała chrześcijan są
bezużyteczne, czy jednak ich ofiarna służba Bogu jest dla Niego
święta i przyjemna? Kto ma rację, Watchman Nee czy apostoł Paweł?
Nee
musiał wiedzieć, że reakcja zdrowych chrześcijan będzie taka:
„Skoro nie musimy się starać, to po co Jezus dał przykazania?!”
Był więc zmuszony dać jakiś argument. Jego przewrotna myśl
wygląda z grubsza tak: Celem prawa Mojżeszowego było wykazanie
człowiekowi jego grzeszności i bezsilności, a więc złamanie tego
prawa, a nie jego przestrzeganie. Podobnie przykazania Nowego
Testamentu – twierdzi Nee – służą jedynie temu, by pokazać
nam, że jesteśmy dla Boga bezużyteczni, a nie temu, by ich
przestrzegać. W cytacie wygląda to tak:
„Dlatego
dał On nam prawo. Celem prawa jest udowodnienie nam, że człowiek
jest grzeszny i bezsilny. Prawo
nie zostało dane, abyśmy go przestrzegali;
Bóg wie, że nie jesteśmy w stanie przestrzegać prawa. Celem prawa
wobec nas było, abyśmy je złamali. Nie
zostało ono dane człowiekowi, aby go przestrzegał, lecz aby je
złamał.
(...) Myślimy, że Dziesięcioro Przykazań to prawo. Ale
zapominamy, że wszystkie
przykazania Nowego Testamentu również są prawem. Przez te
przykazania Bóg pokazuje nam, że nie zdołamy sobie poradzić.
Bóg musi doprowadzić nas do miejsca, gdzie wyznamy, że nie możemy
sobie poradzić. Tylko wtedy uznamy mądrość Bożą w przybiciu nas
do krzyża. Dopiero wtedy zdamy sobie sprawę, że jesteśmy
bezużyteczni” (s. 66)
Te
dwa fałszywe twierdzenia Nee trzeba potraktować odrębnie. Najpierw
twierdzenie, że prawo starotestamentowe „nie zostało dane
człowiekowi, aby go przestrzegał, lecz aby je złamał”. Jest
to przekręcenie myśli apostoła Pawła, wyrażonej za pomocą
skrótu myślowego: „A prawo wkroczyło po to, aby obfitował
grzech” (Rz. 5:20). Co Paweł
chciał przez to powiedzieć? Prawo Mojżeszowe wkroczyło po
to, „aby wszystkie usta zostały zamknięte”, by człowiek
nieodrodzony zdał sobie sprawę z ogromu swej grzeszności i
niezdolności do wygrania wojny z grzechem, „gdyż przez prawo
jest poznanie grzechu” (Rzm 3:19-20). Zatem prawo Mojżeszowe
wkroczyło nie jako ostateczne narzędzie zbawienia, ale jako środek
przygotowujący ludzi na pojawienie się właściwego narzędzia
zbawienia – Jezusa Chrystusa. Przygotowanie polegało na wykazaniu
im ich opłakanego stanu i potrzeby Bożej łaski jako jedynego
ratunku. Ale żeby zobaczyć swoją słabość w stosunku do grzechu,
musiał Izrael z całej siły starać się prawo wypełniać – i
tego właśnie wymagał Bóg, jak czytamy w Piśmie. Gdyby bowiem
ludzie zrezygnowali z tych starań, nie dowiedzieliby się, jak są
słabi i zamiar Boży nie zostałby spełniony. Bożym zamiarem było,
żeby ludzkość doświadczała grzechu nie na zasadzie folgowania
mu, dobrowolnego nurzania się w nim, poznawania „głębin
szatana”, jak to sobie roiły później sekty typu nikolaici.
Zamiarem Bożym było, żeby ludzie doświadczali grzechu przez
osobistą walkę z nim, co miał czynić Adam, Kain (1 Moj.
4:7) i Abel, Henoch, Noe, Abraham, Izaak, Jakub i właśnie
Izrael.
Dlatego
nieprawdę napisał Nee, że Bóg dał prawo Mojżeszowe, żeby
człowiek je łamał. Przeciwnie, dał je, żeby człowiek robił
wszystko co może, by je wypełniać. Taki człowiek po pierwsze,
podobał się Bogu przez swą wolę sprawiedliwości, a po drugie
spełniał Boży cel nadania tamtego prawa. Staranie w
przestrzeganiu prawa starotestamentowego pokazało człowiekowi jego
grzeszność, a grzeszność uświadomiła mu, jak wielką łaską
jest bezcenny dar odkupienia i usprawiedliwienia w Jezusie Chrystusie
oraz dana z góry zdolność do pokonywania grzechu. Tu dochodzimy do
drugiego twierdzenia Nee, że tak jak prawo starotestamentowe dano,
by je łamać, tak też przez przykazania Nowego Testamentu Bóg
pokazuje nam, „że nie zdołamy sobie poradzić” i że
jesteśmy „bezużyteczni”. Zdaniem Nee, ludzie wierzący –
mimo nowego narodzenia – nie są w stanie kochać, wytrwać, być
pokornymi i cichymi (a więc rzekomo nie są w stanie realizować
przykazań Jezusa):
„My
nie
potrafimy kochać.
Nie
potrafimy wytrwać.
Nie
umiemy być pokorni. Nie umiemy być cisi.
W całej Biblii jednak nie ma ani jednego wersetu, ani jednego słowa
z Bożych ust, które mówiłoby nam, że powinniśmy żyć życiem,
do którego jesteśmy zdolni albo że powinniśmy robić to, do czego
jesteśmy zdolni. Bóg
zawsze każe nam robić to, czego nie jesteśmy w stanie zrobić i
żyć życiem, jakim nie jesteśmy w stanie żyć.”
(s. 114)
Co
na to Ewangelia?
Ewangelia
Jezusa i apostołów uczy, że Kościół został odrodzony i – tak
jak Jezus – nie jest pod władzą grzechu (Jana 8:34-36; Rz.
6:12,14,18,20,22; 8:2). To znaczy może skutecznie grzech, czyli
pokusy, umartwiać, poskramiać. „Jako że jego Boska moc
obdarzyła nas wszystkim, co potrzebne do życia i pobożności,
przez poznanie tego, który nas powołał do chwały i cnoty”
(2 Ptr 1:3). Dlatego ludzie narodzeni na nowo mogą wygrać z
grzechem nie tylko pojedyncze bitwy (to mogą nawet ludzie
nieodrodzeni), ale całą wojnę.
O
przykazaniach nowotestamentowych Pismo mówi:
Jana
14:23-24
(23)
Jezus
mu odpowiedział: Jeśli ktoś mnie miłuje, będzie zachowywał moje
słowo. I mój Ojciec go umiłuje, i przyjdziemy do niego, i u niego
zamieszkamy.
(24)
Kto
mnie nie miłuje, nie zachowuje moich słów...
1
Jana 2:4-5
(4)
Kto
mówi: Znam go, a
nie zachowuje jego przykazań, jest kłamcą i nie ma w nim prawdy.
(5)
Lecz
kto zachowuje jego słowo, w nim prawdziwie wypełniła się miłość
Boga. Po
tym poznajemy, że w nim jesteśmy.
Apostoł
Jan nie znał nauki Nee. Dla niego przestrzeganie Chrystusowych
przykazań stanowiło dowód na to, że miłujemy Boga i braci. Dla
Jana przykazania Ewangelii są nie tylko możliwe do wypełnienia,
ale nawet nie są ciężkie:
1
Jana 5:2-3
(2)
Po
tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i
zachowujemy jego przykazania.
(3)
Na
tym bowiem polega miłość Boga, że zachowujemy jego przykazania, a
jego przykazania nie są ciężkie.
Patrz
też: Mat. 11:30; 2 Ptr 1:3; 3:11.
Skoro
więc Nee „objawił”, że przykazań Jezusa nie da się wypełnić,
to szedł konsekwentnie dalej:
„Wielu
chrześcijan nie popełniło jeszcze wystarczająco wielu grzechów.
Dlatego nie zwyciężyli. Gdyby popełnili więcej grzechów, łatwiej
byłoby im zwyciężyć. Gdyby zobaczyli zepsucie ciała, łatwiej
byłoby im zwyciężać.” (s. 66)
To
jest w rzeczy samej strona 66. Nie jesteście w stanie w niczym
podobać się Bogu, zaprzestańcie starań. Nie jesteście w stanie
przestrzegać Ewangelii, bo ona jest tylko po to, byście uznali się
za bezużytecznych – naucza Nee. Gdybyście popełnili więcej
grzechów, gdybyście
zobaczyli zepsucie ciała, łatwiej byłoby wam zwyciężać. Inaczej
mówiąc: gdybyście poznali „głębiny szatana”, łatwiej byłoby
wam zwyciężać (por. Obj. 2:24 wraz z kontekstem; por. też Rz.
3:8). Gdy Jan zapisywał Apokalipsę, w zborze w Tiatyrze pewna
kobieta podawała się za prorokinię i zachęcała do uprawiania
nierządu i spożywania mięsa ofiarowanego bożkom. Ogólnie mówiąc
– zachęcała do grzeszenia. Do tych, którzy nie dali się zwieść
owej Jezabel, Jezus powiedział: „Wam zaś mówię, pozostałym
w Tiatyrze, ilu nie mają nauki tej, którzy nie poznali
'głębin Szatana', jak mówią, nie
rzucam na was innego ciężaru” (Obj. 2:24, Interlinia
Vocatio). Słowa „jak mówią” świadczą tu o tym, że o
poznawaniu głębin szatana mówili ludzie zwiedzeni przez Jezabel.
To było ich sformułowanie i musiało być ważnym elementem ich
nauki, skoro Jezus je przywołał. Po pierwsze zachęcali do grzechu,
po drugie mówili o poznawaniu „głębin szatana”, czyli grzechu,
zepsucia. Zestawmy ten fakt z powyższymi słowami Watchmana Nee:
„Wielu chrześcijan nie popełniło
jeszcze wystarczająco wielu grzechów. Dlatego nie zwyciężyli.
Gdyby popełnili więcej grzechów, łatwiej byłoby im zwyciężyć.”
Oraz: „Gdyby zobaczyli
zepsucie ciała, łatwiej byłoby im zwyciężać.”
Gdyby zobaczyli zepsucie ciała, czyli gdyby poznali „głębiny
szatana”. Czyż nie tak właśnie musiała argumentować owa
niewiasta z Tiatyry? Tę samą naukę zachęcającą do nierządu i
spożywania mięsa ofiarowanego bożkom widzimy również w
Pergamonie (2:14). Jest tu nazwana nauką Balaama.
„Nikolaici
w przekazach biblijnych i patrystycznych jawią się jako
judeochrześcijańska sekta gnostycka o charakterze doktrynalnym i
etycznym, głosząca nieskrępowaną swobodę obyczajów i włączająca
się w prąd moralnego liberalizmu (…). Jej nazwa pochodzi od
imienia Mikołaja (gr. Νικόλαος), które z kolei jest
greckim odpowiednikiem imienia Balaama.”
(Ks. Piotr Szczur, Kościół pierwotny wobec nikolaitów,
streszczenie)
Określenie
„nikolaici” może być po prostu grecką nazwą tych, „którzy
trzymają się nauki Balaama”.
Wiersz 2:15 temu nie przeczy. W przekładzie interlinearnym czytamy:
„Tak
masz i ty trzymających_się nauki nikolaitów podobnie”
(Obj. 2:15).
Byłaby
to więc jedna i ta sama nauka atakująca różne zbory, zachęcająca
do nierządu i spożywania mięsa ofiarowanego bożkom – ogólnie
mówiąc, zachęcająca do grzechu. Jezabel z Tiatyry byłaby zatem
nikolaitką. Mniejsza jednak o przypisywanie nazw. Ważna jest
zachęta do grzechu w nauce Jezabel w zestawieniu z zachętą do
grzechu w nauce Nee. Watchman Nee śmiał się, gdy różni
chrześcijanie zwierzali mu się, że nie mogą sobie poradzić z
grzechem:
„Kiedy
przyszedł następnego dnia, opowiedział mi całą historię.
Powiedział, że pali już od przeszło dziesięciu lat i nie może
przestać. Co powinien zrobić? Im dłużej mówił, tym bardziej
podnosiłem głowę do góry i się śmiałem. Powiedział: "Panie
Nee, to poważna sprawa". Odpowiedziałem, że wiem, iż to
poważna sprawa. Stwierdził, że nie może nic z tym zrobić.
Powiedziałem mu: "To wspaniale, że nie może pan nic z tym
zrobić".” (s. 111)
Nee
pokazał mu drogę do „zwycięstwa”. Doradził dwie rzeczy:
przestać poskramiać grzech i zadeklarować to zuchwale Bogu w
„modlitwie”. Co było dalej?
„Jego
modlitwa była doskonała. Powiedział: "Chwalę Cię, bo palę
i nie mogę przestać. To dlatego przychodzę do Ciebie. Panie, odtąd
nie będę już próbował rzucić palenia. Ty rzuć je za mnie. Nie
będę już więcej próbował przestać. Wszystko oddaję w Twoje
ręce. Chwalę Cię i dziękuję Ci. Ty jesteś w stanie to uczynić".
Kiedy już się pomodliliśmy, był bardzo szczęśliwy. Wstał,
podniósł swój kapelusz i już miał wychodzić. "Poczekaj
chwilę — powiedziałem — chcę ci coś jeszcze powiedzieć. Czy
teraz dalej będziesz palił?" Dał
mi bardzo dobrą odpowiedź: "Będę. Oczywiście, że będę
palił. Ja, Tsai-lin Szi, będę palił. Ale Pan Jezus rzuci to za
mnie".
Z tymi słowami wyszedł.” (s. 76-77)
Już
w czasach apostoła Pawła byli ludzie, którzy przekręcali Pawłową
naukę, by wyciągnąć z niej szatański wniosek: „Będziemy
robić złe rzeczy, aby przyszły dobre”. Na zasadzie: grzeszmy
dobrowolnie, żeby łaska obfitowała, bo jeśli staramy się nie
grzeszyć, to zastępujemy łaskę swoimi staraniami i w ten sposób
gardzimy łaską. Paweł napisał o takich ludziach: „Ich
potępienie jest sprawiedliwe” (Rz. 3:8). Dlatego apostoł
tłumaczy:
„Cóż
więc powiemy? Czy
mamy trwać w grzechu, aby łaska obfitowała? Nie daj Boże!
My, którzy umarliśmy dla grzechu, jakże możemy jeszcze w nim żyć?
(...) Czyż nie wiecie, że komu oddajecie siebie jako słudzy w
posłuszeństwo, komu jesteście posłuszni, tego jesteście sługami:
bądź grzechu ku śmierci, bądź posłuszeństwa ku
sprawiedliwości? Ale chwała Bogu, że gdy byliście sługami
grzechu, usłuchaliście
z serca wzoru tej
nauki, której się poddaliście;
A będąc uwolnieni od grzechu, staliście się sługami
sprawiedliwości.”
(Rz. 6:1-2,16-18)
Paweł
stwierdza tu, że uwolnienie chrześcijan z niewoli grzechu następuje
przez posłuszeństwo nauce Ewangelii („usłuchaliście”) i
poddanie się tej nauce („której się poddaliście”).
Posłuszeństwo i poddanie się tej nauce jest działaniem po myśli
Jezusa. Skutkuje to tym, że „staliście się sługami
sprawiedliwości”. Po prostu. W nauce Nee jest przeciwnie:
posłuszeństwo Ewangelii jest niemożliwe, a jej zadaniem jest
jedynie uświadomić nam, że „nie
zdołamy sobie poradzić”. „Dopiero wtedy zdamy sobie sprawę, że
jesteśmy bezużyteczni”.
W
wyniku rozmowy z Nee ów palący papierosy człowiek powziął
postanowienie dalszego dobrowolnego grzeszenia. Oto, czym jest
„zwycięskie życie” Watchmana Nee.
Nee
w konfrontacji z grzesznikiem wzbudza w nim chęć dalszego
grzeszenia („będę palił”), aby łaska Boża mogła go uwolnić.
Natomiast Pan Jezus w konfrontacji z grzesznikiem mówi: „Nie
grzesz więcej, aby nie przydarzyło ci się coś gorszego.”
I do cudzołożnicy: „Idź
i nie grzesz więcej” (Jana
5:14; 8:11). Każdy więc, kto pójdzie po linii nauki Nee, postąpi
dokładnie odwrotnie niż nakazuje postąpić Jezus. Wtedy słowa
Chrystusa „aby nie przydarzyło ci się coś gorszego” na pewno
się spełnią. Spełnią się też słowa apostoła Pawła: „Ich
potępienie jest sprawiedliwe”
(Rz. 3:8).
Nie
jest to tylko namowa do palenia. Nee posługiwał się przykładami
grzechów mniejszego kalibru, ale przecież jego nauka mówi o
grzechu w sensie ogólnym. W ten sposób cudzołożnik, który
uwierzy w to nauczanie, zamiast porzucić grzech postąpi jak ten
palący. Będzie deklarował Bogu swoje dalsze trwanie w
cudzołożeniu, żeby Jezus mógł swobodnie rzucić ten grzech za
niego. Będzie grzeszył, żeby łaska mogła obfitować. A Duch
naucza:
„Jeśli
bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu poznania prawdy, to nie
pozostaje już ofiara za grzechy; Lecz jakieś straszliwe oczekiwanie
sądu i żar ognia, który strawić ma przeciwników.”
(Hbr 10:26)
Natomiast
Nee naucza:
„Musimy
zupełnie wyprzeć się swoich starań, zanim Chrystus będzie mógł
wyrazić przez nas swoje życie. Jeśli będziemy próbowali choć
trochę Mu pomóc i wnieść w to ludzki wysiłek, Boża łaska
odejdzie. Jeśli Chrystus za nas nie zwycięża, to niezależnie od
tego, jakie osiągniemy zwycięstwo, będzie ono naszym własnym
zwycięstwem. Moc Chrystusa nie ma uzupełniać tego, czego nam
brakuje. Życie Chrystusa nie jest po to, by zatykać dziury w naszym
własnym życiu. On chce żyć zamiast
nas.”
(s. 69)
Znów
fałszywe przeciwstawienie: albo zwycięża Chrystus zamiast nas,
albo my bez Chrystusa. A Paweł mówi: „Jesteśmy
bowiem współpracownikami Bożymi”
(1 Kor. 3:9). Oto prawdziwa przebiegłość: spowodować, by
chrześcijanie bali się być takimi, jakimi chce mieć ich Pan. By
panicznie bali się naśladować Pana Jezusa, bo rzekomo „On
chce żyć zamiast nas”.
Ale napisano: „Kto
mówi, że w nim trwa, powinien sam
postępować tak, jak on
postępował.”
(1
Jana 2:6). Kto ma postępować: my jak Jezus czy Jezus zamiast nas?
Kto napisał prawdę, apostoł Jan czy Watchman Nee? Ewangelia mówi:
„zawsze
dążcie
do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich.”
(1 Tes. 5:15)
Wynika
z tego, że niedopuszczalne jest wszelkie rozważanie typu: czy jest
wolą Bożą, abym uczynił to dobro. Kto tak rozważa, ten nie
rozumie Ewangelii. Co należy rozważać? Należy w świetle
Ewangelii rozważać, czy coś jest dobre, czy złe. Trzeba też
rozważać, która z kilku możliwości czynienia dobra jest lepsza.
Ale rozważanie „zaniechać dobra
czy nie zaniechać” jest symptomem ciężkiej duchowej
choroby. Lekiem jest Ewangelia: „zawsze
dążcie do tego co dobre”.
Pobożność to w ewangelicznej nauce bardzo ważne słowo:
„...jego
Boska
moc obdarzyła nas wszystkim, co potrzebne do życia i pobożności,
przez poznanie tego, który nas powołał do chwały i cnoty...
...Dlatego też, dokładając
wszelkich starań, dodajcie
do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie; do poznania
powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do
cierpliwości pobożność; do pobożności braterską życzliwość,
a do życzliwości braterskiej miłość. Gdy bowiem będą one w
was, i to w obfitości, to nie uczynią was bezczynnymi ani
bezowocnymi w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Kto zaś ich
nie ma, jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został
oczyszczony ze swoich dawnych grzechów.” (2Pt
1:5-9)
Do
kogo Piotr napisał te słowa? Do Pana Jezusa czy do chrześcijan?
Czy to Jezus ma dołożyć wszelkich starań, czy Jego uczniowie?
Wracając
jeszcze do słów Nee, skierowanych przecież do ludzi odrodzonych:
„My
nie
potrafimy kochać. Nie potrafimy wytrwać. Nie umiemy być pokorni.
Nie umiemy być cisi.”
(s. 114)
Na
słowa Nee, że „my nie potrafimy kochać”
Ewangelia odpowiada: „Będziesz
miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą, z
całej swojej siły i całym swym umysłem, a swego bliźniego jak
samego siebie” (Łuk.
10:27-28); oraz: „...posłuszni
prawdzie przez Ducha ku nieobłudnej braterskiej miłości, czystym
sercem jedni drugich gorąco miłujcie; Będąc odrodzeni...”
(1 Ptr 1:22-23).
Na
słowa Nee, że „nie potrafimy wytrwać”
Ewangelia odpowiada: „Lecz
kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony”
(Mat. 24:13).
Na
słowa Nee: „Nie
umiemy być pokorni. Nie umiemy być cisi”,
Ewangelia odpowiada: „uczcie
się ode mnie,
że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla
waszych dusz”
(Mat. 11:29); oraz: „przyobleczcie
się w pokorę, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę
daje”
(1 Ptr 5:5).
Przestrzeganie
nowotestamentowych przykazań jest dla chrześcijan możliwe,
ponieważ ludzi narodzonych na nowo Bóg do tego uzdolnił:
Ef. 6:10-13
(10)
W końcu, moi bracia,
umacniajcie się w
Panu i w potędze jego mocy.
(11)
Przywdziejcie pełną
zbroję Bożą, abyście
mogli się ostać
wobec zasadzek diabła.
...
(13)
...abyście
mogli
przeciwstawić się w dzień zły, a wykonawszy
wszystko, ostać się.
A
zatem umacnianie się w „potędze jego mocy”, przywdziewanie
„zbroi Bożej” jest tym, co sprawia, że możemy
walczyć skutecznie. Jest tym, co uzdalnia nas do „wykonania
wszystkiego” i „ostania się”. Przywdziewanie zbroi Bożej,
pilnowanie, żeby zawsze była pełna, jest naszym obowiązkiem,
dlatego apostoł nawołuje do tego właśnie nas. Tym bardziej
naszym obowiązkiem jest walka. Bóg daje oręż, lecz walkę
powierza nam. Dlatego Paweł napisał:
„Nad
tym też się trudzę, walcząc według jego mocy, która potężnie
działa we mnie” (Kol.
1:29).
Widzimy tu dwa
elementy: osobisty trud apostoła oraz towarzyszącą mu moc, która
uzbroiła go do walki niczym oręż. Oręż ma to do siebie, że
można go używać lub nie. Prorok może przekazywać proroctwo lub
nie (Ezchl 3:18-21). Chrześcijanin z „mową mądrości” lub z
„mową wiedzy” może mówić lub nie. Wierzący z darem
uzdrawiania może go używać lub nie. Paweł w 1 Tes. 5:8 pisze:
„bądźmy trzeźwi, przywdziawszy pancerz wiary i miłości”.
Nie wolno gasić w sobie wiary i miłości przez zaniechania.
Przeciwnie, apostoł nakazuje przywdziewać pancerz i całą zbroję.
Każdy będzie rozliczony z tego, czy używał i jak używał oręża
Bożego. Jeden żołnierz Pana może walczyć za dziesięciu, a w tym
samym czasie drugi, tak samo uzbrojony i wyszkolony, może porzucić
oręż i nawiązywać z wrogiem przyjaźń. Dlaczego jednak –
zdradzając Cesarza – twierdzi, że do walki nie był zdolny? I
dlaczego twierdzi, że walczyć za niego powinien Cesarz? Dla
uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy Chrystusa Jego przykazania nie
są abstrakcją. „Na
tym bowiem polega miłość Boga, że zachowujemy jego przykazania, a
jego przykazania nie są ciężkie”
(1 Jana 5:3). Dla kogo przykazania Jezusa są zbyt ciężkie i kto
naucza, że nie da się ich przestrzegać? „Kto
mnie nie miłuje, nie zachowuje moich słów” (Jana
14:24).
Za
co zostali potępieni ludzie porównani do kozłów w paraboli z Mat.
25? Czy za nadmierne starania, czy za brak starań? Czy to Jezus miał
zrobić coś dla nich (zamiast nich), czy to oni mieli zrobić coś
dla Jezusa?
Za
co został potępiony sługa leniwy z paraboli o talentach (Mat. 25)?
Czy za nadmierne starania, czy za brak starań w pomnażaniu majątku
i podobaniu się panu?
Dlaczego
kozły nie odpowiedziały Panu: To ty jesteś odpowiedzialny za nasze
zaniechania, boś tego w nas zamiast nas nie uczynił?
Dlaczego
sługa leniwy nie odpowiedział: To ty jesteś odpowiedzialny za brak
zysku, boś nie pomnożył majątku zamiast mnie przez sterowanie
mną?
Bóg
powierzył nam wielki obszar wolności i odpowiedzialności. Widać
to na przykład w słowach skierowanych do apostołów: „Cokolwiek
zwiążecie na ziemi, będzie związane i w niebie. A cokolwiek
rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie” (Mat.
18:18). Jak pogodzić to z rojeniami Watchmana Nee? Słowa te
stanowią dowód ogromnego szacunku i zaufania Ojca względem swych
dzieci (por. 1 Sam. 2:30).
Pismo
naucza o odpowiedzialności ludzi odrodzonych za własne życie i
służbę, a tym samym o konieczności starania się, by temu
sprostać:
„starajcie
się,
abyście zostali przez niego znalezieni bez
skazy i nienaganni”
(2 Ptr 3:14)
„Staraj
się,
abyś stanął przed Bogiem jako wypróbowany pracownik, który
nie ma się czego wstydzić”
(2 Tym. 2:15)
„Pragniemy
zaś, aby
każdy z was okazywał tę samą gorliwość,
żebyście mieli
pełnię nadziei aż do końca”
(Hebr. 6:11-12)
Życie
i służba chrześcijan zostanie zbadana, oceniona i będzie albo
odpowiednio nagrodzona, albo ukarana:
„Bóg
bowiem nie jest niesprawiedliwy, aby miał zapomnieć o waszym
dziele i trudzie miłości, którą okazaliście dla jego imienia”
(Hebr. 6:10)
„Żadne
stworzenie nie ukryje się przed nim, przeciwnie, wszystko jest
obnażone i odkryte przed oczami tego, któremu musimy zdać
sprawę.”
(Hebr. 4:13)
2
Kor. 5:9-10
(9)
Dlatego
też zabiegamy o to, żeby się jemu podobać ...
(10)
Wszyscy
bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy
otrzymał zapłatę za to, co czynił w ciele, według
tego, co czynił,
czy dobro, czy zło.
Zatem
cel Boga jest taki, jaki jest cel każdego normalnego ojca:
ukształtować dziecko tak, by było jego obrazem i podobieństwem.
By miłowało, bo On miłuje. By było dobre, bo On jest dobry. Nie
ma dobra bez udziału duszy, bez dobrowolności. Nie ma miłości bez
udziału „ja”. To absurd. Jeżeli nie miłuje dusza, to znaczy,
że Bóg nie jest miłowany. Ale dusza miłuje Go. Odnowione ludzkie
„ja” miłuje Go. O takim nowym człowieczeństwie naucza Biblia.
O nowym „ja”, popierającym Boga w całej pełni i szczerze
zdeterminowanym, by Go naśladować. Bóg wie, że odnowione „ja”
może dla Niego zrobić dobrowolnie więcej niż On wymaga (Łuk.
17:10).
Gdyby
Jezus miał miłować zamiast nas i być dobry zamiast nas, to Boży
zamiar nie zostałby spełniony. Nasze istnienie nie miałoby sensu.
Dlatego Ewangelia naucza, że Ojciec chce, by jego stworzenie
chciało, uczyło się i umiało. By się starało i robiło postępy.
By zaciskało zęby w nauce i ćwiczeniach, byle tylko sprawić Ojcu
i bliźnim radość. Pismo naucza o wychowywaniu, o wzroście, o
dojrzałości władz umysłowych w odróżnianiu dobra i zła, o
dokonywaniu wyborów zgodnych z myślą Boga.
„Uznaj
w sercu, że jak wychowuje człowiek swego syna, tak Pan, Bóg
twój, wychowuje
ciebie.”
(5 Moj. 8:5, BT)
„Uczcie
się
dobrze czynić (...). Lecz jeżeli będziecie się wzbraniać i trwać
w uporze, miecz was pożre, bo usta Pana tak powiedziały!”
(Izaj. 1:17,20, BW)
„Napisane
jest u Proroków: I wszyscy będą wyuczeni
przez Boga. Każdy więc, kto słyszał od Ojca i nauczył
się,
przychodzi do mnie.”
(Jana
6:45)
„Weźcie
na siebie moje jarzmo i uczcie
się
ode mnie,
że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek dla
waszych dusz.” (Mat.
11:29)
„A
niech i nasi uczą
się
przodować w dobrych uczynkach, gdzie tego potrzeba, żeby nie byli
bezowocni.” (Tyt.
3:14)
„Jak
nowo narodzone niemowlęta pragnijcie czystego mleka słowa Bożego,
abyście
dzięki niemu rośli”
(1
Ptr 2:2)
„Sam
zaś ćwicz
się w pobożności.
Ćwiczenie cielesne bowiem przynosi niewiele pożytku, lecz pobożność
do wszystkiego jest przydatna, gdyż zawiera obietnicę życia
obecnego i przyszłego.” (1
Tym. 4:7-8)
„Umiem
uniżać się, umiem też obfitować. Wszędzie i we
wszystkim jestem wyćwiczony:
umiem być syty i cierpieć głód, obfitować i znosić
niedostatek.”
(Flp 4:12)
„Każdy
bowiem, kto żywi się tylko mlekiem, jest niewprawny w słowie
sprawiedliwości, bo jest niemowlęciem. Natomiast pokarm stały jest
dla dorosłych, którzy przez
praktykę mają zmysły wyćwiczone do rozróżniania dobra i zła.”
(Hebr. 5:13-14)
„Aby
każdy z was umiał
utrzymać swoje naczynie w świętości i poszanowaniu”
(1 Tes. 4:4)
„Bo
tak mówi Pan: Trzebieńcom, którzy przestrzegają sabatu i
wybierają
to, w czym mam upodobanie,
i trzymają się mojego przymierza, Przyznam w moim domu i w obrębie
moich murów miejsce i dam im imię lepsze niż mają synowie i
córki, imię wieczne, które nie będzie starte.”
(Izaj. 56:4-5, BW)
Ten
ostatni fragment mówi o osobistym wyborze. W domu Ojca znajdą się
tylko ci, którzy dobrowolnie wybierają to, co podoba się Bogu.
Każdego dnia dokonujemy wielu wyborów...
Każdy
z powyższych fragmentów zaprzecza nauce Watchmana Nee.
W
jego książce cytatów z Biblii jest bardzo mało. Ich wypaczona
interpretacja jest próbą uwiarygodnienia jego nauki. Pod koniec
omawianego rozdziału Nee wykorzystał do tego celu List Pawła do
Koryntian:
„Drugi
List do Koryntian 12,9 mówi: "Lecz [Pan] mi powiedział:
Wystarczy ci Mojej łaski. Moc Moja bowiem w słabości się
doskonali. Z przyjemnością więc będę się chlubił w moich
słabościach, aby zamieszkała nade mną jak przybytek moc
Chrystusa.” (s. 71)
O
czym jest ten fragment?
Paweł
wspomina o swych słabościach również nieco wcześniej, w
11:29-30. Z kontekstu (od 11:22) wynika, że apostoł, broniąc się
przed oskarżycielami, powoływał się na świadectwo swojej bardzo
ciężkiej pracy apostolskiej. Był chłostany, zamykany w
więzieniach, trzykrotnie bity rózgami, raz ukamienowany niemal na
śmierć, trzy razy rozbijały się Pawła okręty, a on sam spędził
dobę w morzu. „W trudzie i znoju, często w czuwaniu, w głodzie i
pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości”. Czyż nie
musiało to odbić się na zdrowiu fizycznym apostoła? Mamy tego
potwierdzenie w Liście do Galacjan:
„Wiecie
przecież, że pierwszy raz głosiłem wam ewangelię w
słabości ciała. A mojej cielesnej próby
nie lekceważyliście sobie ani nie wzgardziliście, ale przyjęliście
mnie jak anioła Boga, jak samego Chrystusa Jezusa. Gdzież więc się
podziało to wasze błogosławieństwo? Daję wam bowiem świadectwo,
że gdyby to było możliwe, wyłupilibyście
sobie oczy i dali je mnie.”
(Gal. 4:13-15)
Na
pewno więc chodziło o kłopoty ze zdrowiem fizycznym.
Najprawdopodobniej Paweł miał problem ze wzrokiem.
Oto
zacytowany przez Nee fragment wraz z bliskim kontekstem:
2
Kor. 12:7-10
(7)
A żebym zbytnio nie wynosił się ogromem objawień, dany mi został
cierń dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował, żebym
się ponad miarę nie wynosił.
(8)
Dlatego
trzy razy prosiłem Pana, aby on odstąpił ode mnie.
(9)
Lecz
powiedział mi: Wystarczy ci moja łaska. Moja moc bowiem doskonali
się w słabości. Najchętniej więc będę się chlubił z moich
słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa.
(10)
Dlatego
mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w niedostatkach, w
prześladowaniach, w uciskach
ze względu na Chrystusa; gdy bowiem jestem słaby, wtedy jestem
mocny.
O
takich właśnie słabościach pisze Paweł. Słabości, czyli
niedomagania cielesne, które idą w parze ze zniewagami,
niedostatkami, prześladowaniami, uciskami i tak dalej.
Nee
potrzebował jednak podeprzeć swoją pochwałę grzechu autorytetem
Pisma. Oto, jak skomentował 2 Kor. 12:9 i słabość Pawła:
„Słabość
to coś, czym należy się chlubić. Może powiedzieliście: "Dzięki
i chwała Panu, bo On sprawił, że zwyciężyłem", ale czy
powiedzieliście kiedyś: "Dzięki i chwała Panu, bo On
sprawił, że poniosłem straszliwą porażkę"? Dziękujecie
Panu i chwalicie Go za to, że dał wam cierpliwość, ale czy
kiedykolwiek dziękowaliście Mu i chwaliliście Go za swój
charakter nie do zniesienia? Czy dziękowaliście Mu i chwaliliście
Go za swoją pychę? Czy dziękowaliście Mu i chwaliliście Go za
swoją zazdrość? Za
swoją wewnętrzną nieczystość i za swój grzech? Jeśli macie
takie problemy, powinniście dziękować za nie Panu i chwalić Go.”
(s. 72)
A
więc, po pierwsze, Nee przekłamał myśl apostoła i uczynił z
niego grzesznika chwalącego Boga za swój grzech. Po drugie,
namawiał tu wierzących do dziękowania Bogu za zło, co jest niczym
innym jak cynicznym oskarżeniem rzuconym w Boże oblicze.
Oto,
jaki naprawdę był apostoł Paweł:
„To
bowiem jest naszą chlubą: świadectwo naszego sumienia, że w
prostocie i w szczerości Bożej, nie w cielesnej mądrości, ale w
łasce Boga postępowaliśmy na świecie, a szczególnie względem
was.”
(2 Kor. 1:12)
Nee
wrócił do 2 Kor. 12:9 w jednym z następnych poselstw. Ponownie
przekręcił sens wersetu tak, by wmówić słuchaczom, że ich
grzechy „przyczyniają
się do tego, że może się przejawić moc Chrystusa. Dziękuję
Bogu, że Watchman Nee jest zepsuty
ponad wszelką nadzieję. Dziękuję Mu, że moc Chrystusa staje się
we mnie doskonała.” (s. 113).
W
takim razie jeszcze dwa sprostowania w temacie „słabości”
Pawła:
„Mężowie
bracia, aż do dzisiejszego dnia żyłem przed Bogiem z
zupełnie czystym sumieniem.”
(Dzieje 23:1)
I
niedługo przed śmiercią:
„Dziękuję
Bogu, któremu jak moi przodkowie służę
z czystym sumieniem”
(2 Tym. 1:3)
Stanie
Nee przed tym apostołem na Sądzie i będzie musiał zdać sprawę z
tego, co zrobił z jego myślą.
Rozdział
5
W
poselstwie piątym Nee wrócił do Gal. 2:20 i tematu porzucenia
„ja”. Wprawdzie zostało to omówione w poprzednim rozdziale, ale
Nee użył tu nowych sformułowań, które warto przytoczyć:
„Jest
niepodważalnym faktem, że Pan jest w nas. Niestety, Pan nie jest
jedyną osobą, jaka w nas żyje; my sami również tam żyjemy. Aby
doświadczyć Pana jako nasze zwycięskie życie, musimy opuścić to
miejsce. Musimy
je opuścić, co znaczy, że musimy zrezygnować.
Jeśli je opuścimy, doświadczymy zwycięskiego życia. Wczoraj
pewna siostra zapytała mnie, jak może mieć zwycięskie życie.
Udzieliłem jej odpowiedzi, że musi się wyprowadzić. Jeśli w
jednym domu mieszkają dwie rodziny i stosunki między nimi nie są
dobre, potrzeba po prostu, żeby jedna rodzina się wyprowadziła. Tu
nie chodzi o to, czy mamy w sobie Chrystusa, czy też nie, ponieważ
w chwili, kiedy uwierzyliśmy, Chrystus zaczął w nas żyć. Nie
chodzi tu o to, czy On jest w nas, lecz o to, czy my się
wyprowadziliśmy. Jako współlokatorzy jesteśmy bardzo nieczyści;
popełniliśmy wszystkie rodzaje grzechów. Gdy tylko się
wyprowadzimy, wszystko będzie w porządku. Pierwszym warunkiem jest
zatem, abyśmy opuścili to miejsce; musimy się wyprowadzić.” (s.
80)
Mamy
już nie żyć w nas. Jesteśmy rzekomo nieczyści, tak jakby krew
Chrystusa nigdy nas nie oczyściła i nadal nie oczyszczała. Mamy
się wyprowadzić z nas. Samo w sobie jest to oczywiście absurdem.
Dobrze ilustruje to zestawienie dwóch wypowiedzi Nee. Raz mówi, że
mamy porzucić własne „ja”: „Zwycięstwo
polega na porzuceniu 'ja'” (s. 52).
Innym razem na odwrót. To my – nasze „ja” – mamy się
wyprowadzić: „Kiedy
nasze 'ja' się wyprowadzi, nadchodzi zwycięstwo. Kiedy się
wyprowadzimy, zwyciężamy” (s. 108/109).
Jak to w końcu jest: mamy porzucić „ja” czy wyprowadzić się
jako „ja”? Taki wężowy, pokrętny język to nie nowość.
Mówić rzeczy absurdalne po to, by wydały się mądre przez swą
tajemniczość i w ten sposób przekonać do przyjęcia danego
poglądu – stara sztuczka. A pogląd Nee jest taki, jak wyżej
ujawnił:
„musimy opuścić to miejsce... ...co znaczy, że musimy
zrezygnować.”
A więc porzucić „ja” to zrezygnować. Celem Nee było
przekonanie słuchaczy, żeby zrezygnowali.
Rojenia o wyprowadzeniu się z siebie są jedynie środkiem do tegoż
właśnie celu. Cała zawartość tej książki, wszelkie argumenty i
obietnice służą temu jednemu celowi: zrezygnujcie. Co Nee rozumiał
przez rezygnację? Pokazują to niektóre poprzednie cytaty, ale
dorzućmy i ten:
„Bracia
i siostry, co dzieje się, gdy widzimy śmierć Pana na krzyżu za
nas i co dzieje się, kiedy uwierzymy? Natychmiast przestajemy
próbować czynić dobro.
Gdy tylko uwierzymy, zostajemy zbawieni. Podobnie, kiedy zobaczymy,
że Pan zaprowadził nas na krzyż i ukrzyżował nas na nim,
przestaniemy
walczyć i próbować się poprawić.
Kiedy już uwierzymy, że Pan żyje w nas i za nas zwycięża,
zaprzestaniemy
swoich własnych wysiłków
i pozwolimy, by Bóg nas ratował. Powiemy: "Panie, nigdy
się nie poprawię i nie zamierzam się poprawić.
Od tej chwili nie
będę nic robił.
Nie będę się niczym zajmował ani nie
będę się niczym przejmował.
Od tej pory rezygnuję ze wszystkiego, a problemy
nie będą już moimi problemami".
Bracia i siostry, na tym polega poddanie się.
Na
tym polega rezygnacja.”
(s. 102)
Ostatnie
zdanie nie pozostawia wątpliwości. Zatem lista elementów
„rezygnacji”, czyli „poddania się” Bogu, wygląda tak:
– jako
człowiek odrodzony przestań czynić dobro
– przestań
walczyć z grzechem i próbować się poprawić
– zaprzestań
własnych wysiłków (np. poskramiania grzechu, bo rzekomo Pan
zwycięża zamiast ciebie)
– powiedz
Bogu, że nigdy się nie poprawisz i nie zamierzasz się poprawić
– nic
nie rób, niczym się nie zajmuj i niczym się nie przejmuj
– traktuj
problemy, jakby ich nie było, jakby nie dotyczyły ciebie
Oto
droga do zwycięstwa według Watchmana Nee. To jest właśnie w
rozumieniu Nee porzucenie „ja”, bycie martwym, bycie ukrzyżowanym
z Chrystusem. O to Nee zabiegał i do tego namawiał. A przecież
wszystkie te rzeczy są niczym innym, jak atrybutami duchowej
śmierci.
Nauka
Nee jest odwróceniem Ewangelii, która mówi:
– jako
człowiek odrodzony czyń dobro
– walcz
z grzechem, poskramiaj go; poprawiaj się, zmieniaj się ku lepszemu
– włóż
w służbę dla Boga swój maksymalny wysiłek
– nie
mów Bogu, że nie zamierzasz się poprawić, ale módl się o dar
zrozumienia Jego woli, żebyś mógł podobać Mu się we wszystkim i
wzrastać
– rób
dla Boga i bliźnich wszystko, co możesz; zajmuj się wszystkim, co
pożyteczne; przejmuj się wszystkim, co Boże i dobre
– problemy
dostrzegaj i rozwiązuj, bo zaniedbanie jest złem
Gdzie
to jest w Piśmie Świętym? Oto niektóre odnośniki:
– jako
człowiek odrodzony czyń dobro (Łuk. 6:27; Rz. 2:6-7; 2Kor. 9:8;
Ef. 2:10; 6:8; Gal. 6:4,9-10; Kol. 1:10; 2Tes. 2:17; 3:13; 1Tym.
2:9-10; 5:9-10,25; 6:18; 2Tym. 2:21; Tyt. 1:16; 2:7,14; 3:8,14; Hbr
10:24; 13:16; Jak. 4:17; 1Ptr 2:12-15; 3:6,10-12; 3Jana 1:11 i wiele
innych)
– walcz
z grzechem, poskramiaj go; poprawiaj się, zmieniaj się ku lepszemu
(Hbr 12:1,4; 1 Kor. 9:27; Rz. 12:2; 1 Tes. 4:1; 1 Tym. 4:15)
– włóż
w służbę dla Boga swój maksymalny wysiłek (Mat. 5:13-16;
19:27-29; 24:45-46; 25:14-30; Łuk. 10:35; 12:47; 19:12-26; 17:10;
Dz. 20:19-20; Rz. 6:19; 12:1,8,11; 1 Kor. 3:8; 7:32; 9:24; 15:58; 2
Kor. 5:9-10; 6:4-10; 8:21-22; 10:15; 11:23; Gal. 4:18; 6:9; Flp 1:22;
3:2; Kol. 1:10,29; 3:23-24; 1 Tes. 4:1; 1 Tym. 5:9-10; 6:18-19; 2
Tym. 2:15; Tyt. 2:7; Hebr. 6:10; 2 Ptr 1:5-11 i 15; 3:11; Obj. 2:19;
por. Mat. 25:30; Obj. 14:13)
– nie
mów Bogu, że nie zamierzasz się poprawić, ale módl się o dar
zrozumienia Jego woli, żebyś mógł podobać Mu się we wszystkim i
wzrastać (Kol. 1:9-10; por. Łuk. 21:36)
– rób
dla Boga i bliźnich wszystko, co możesz; zajmuj się wszystkim, co
pożyteczne; przejmuj się wszystkim, co Boże i dobre (Jak. 4:17;
Dz. 20:20; Tyt. 3:8; 2Tym. 3:17; Rz. 12:15; Flp 2:4; 1Kor. 12:25-26;
Kol. 4:13)
– problemy
dostrzegaj i rozwiązuj, bo zaniedbanie jest złem (Dz. 6:1-6; 1 Tym.
5:8; Flp 1:10; Ef. 5:15)
W
świetle Bożego Słowa jest całkowicie jasne, że kto będzie żył
według nauki Nee i deklarował Bogu, że nie zamierza się poprawić,
ten żadnego działu z Chrystusem mieć nie może (2 Kor. 13:5).
Wiara bez uczynków miłości jest martwa (Gal. 5:6; 1 Kor. 13:2;
Jak. 2). Apostoł Jan pokazuje warunek posiadania jedności z Bogiem:
„jeśli
miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka”;
„kto zachowuje jego przykazania, mieszka w nim, a on w nim” (1
Jana 3:24; 4:12). I Piotr: „...Duch
Święty, którego dał Bóg tym, którzy
mu są posłuszni”
(Dz.
5:32).
Gdziekolwiek
Nee mówił o porzuceniu „ja”, byciu martwym, byciu ukrzyżowanym
z Chrystusem, mówił w rzeczy samej o rezygnacji z powyższych
Bożych wymagań. W dalszej części rozdziału piątego ponownie
próbował podeprzeć się Pismem:
„Szósty
rozdział Listu do Rzymian pokazuje nam, że każdy z nas jest
martwy. Alleluja! Każdy z nas jest martwy!” (s. 81)
Jest
to nieprawda. Co w rzeczywistości pokazuje szósty rozdział Listu
do Rzymian?
„Zostaliśmy
więc pogrzebani z nim przez chrzest w śmierci... ...żebyśmy i my
postępowali w
nowości życia...
...oddawajcie samych siebie Bogu jako
ożywieni z martwych
i wasze członki jako oręż sprawiedliwości Bogu.”
(Rz. 6:4,13)
Tak
więc szósty rozdział Listu do Rzymian pokazuje, że chrześcijanie
zostali ożywieni; muszą teraz postępować „w nowości życia”
i muszą oddawać Bogu swoje ciała jako narzędzie czynienia
sprawiedliwości. Oznacza to gotowość, ochotność, wielką
gorliwość, sumienne staranie. Chrześcijanie mają dociekać, co
podoba się Panu (Ef. 5:10). Mają tego dociekać w naukach, które
przekazali apostołowie (1 Tes. 4:1-2). Czyli w Piśmie Świętym (2
Tym. 3:16-17). Następnie to, co podoba się Panu, mają czynić „z
duszy” (Ef. 6:6 – „psyche”). Jest to możliwe, bo ich dusza
została przemieniona, odnowiona (1 Ptr 1:22; 2 Ptr 3:1).
Chrześcijanie
są żywi, bo śmierć „starego człowieka” z Chrystusem na
krzyżu oznacza ożywienie „nowego człowieka”. Chrześcijanie
zostali ukrzyżowani w sensie uśmiercenia tego, jakimi byli dawniej.
W sensie obmycia wszystkich grzechów i porzucenia dawnych dążeń i
postaw. Nie oznacza to porzucenia „ja” w ogóle, bo to absurd;
chodzi o porzucenie dawnego kształtu „ja”. W ten sposób
chrześcijanie zostali odrodzeni. Jako tacy podlegają odnowieniu:
powtórnemu kształtowaniu ich „ja” – wychowywaniu od nowa
przez naukę apostolską, naukę Ducha Chrystusowego (Ef. 4:20 i 23
plus kontekst).
Chrześcijanie,
jako ludzie odrodzeni i odnowieni, są zatem żywi. Martwe natomiast
jest to, jakimi byli dawniej. I martwym ma pozostać. Dawniej byli
ukształtowani wadliwie. Niech więc wadliwość pozostanie martwa.
Urodzili się jako obciążeni skutkami grzechu, a w dodatku świat
ulepił ich na swoją zepsutą modłę. Niech to pozostanie martwe.
Nawet mając dobrą wolę, nie byli w stanie opierać się grzechowi.
Ale to przeminęło. Tacy, jacy byli, umarli na krzyżu. Powstali do
nowego życia z nową naturą. Jeśli będą postępować „w
nowości życia”, jeśli będą oddawać swoje członki na służbę
sprawiedliwości, wówczas pozostaną żywi dla Boga, a martwi dla
grzechu. Do tego zachęca apostoł Paweł: „uważajcie
siebie za martwych dla grzechu, a żywych dla Boga”
(Rz. 6:11). Jeśli natomiast posłuchają Nee i zrezygnują z
poprawy, ze świecenia, z aktywności w służbie Bogu, wówczas
staną się tacy jak dawniej: martwi. Grzech znów przejmie nad nimi
kontrolę, ponieważ zaniechanie służby sprawiedliwości oznacza
poddanie się grzechowi (Rz. 6:16-19).
Nee
przekłamał również myśl zawartą w siódmym rozdziale Listu do
Rzymian. Powołał się na ten rozdział, by przekonać słuchaczy do
„rezygnacji”:
„W
rozdziale siódmym Paweł powiedział sobie, że jest bezużyteczny.
Bracia i siostry, Bóg nas dobrze zna. Stracił w stosunku do nas
nadzieję już dawno temu. Według Bożej oceny nie jesteśmy nic
warci. On już nam powiedział, że jesteśmy bezużyteczni. Pytanie
brzmi, jak my sami się oceniamy. Jeśli również stracimy co do
siebie nadzieję i powiemy, że jesteśmy bezużyteczni, natychmiast
doświadczymy wybawienia.” (s. 85)
Nee
twierdził tu, że Paweł uznał się za bezużytecznego jako
chrześcijanin. Więc i my, chrześcijanie, powinniśmy tak
uczynić. W rzeczywistości List do Rzymian 7:9-25 ukazuje stan ludzi
nieodrodzonych – stan poprzedzający nadejście łaski. Co
dokładnie mówi Paweł w 7 rozdziale Listu do Rzymian?
Począwszy
od wersetu 9 apostoł wyjaśnia, jak się ma prawo Mojżeszowe do
grzechu. Wcześniej napisał, że namiętności grzechów okazywały
swą moc przez prawo Mojżeszowe (w. 5). Ktoś mógł to jednak
zrozumieć błędnie, mianowicie, że prawo Mojżeszowe jest grzechem
(w. 7). Paweł postanowił więc wyjaśnić całe zagadnienie
dokładnie. Stąd w wierszu 9 wraca do dawnych dziejów: „I ja
żyłem kiedyś bez prawa [Mojżeszowego],
lecz gdy przyszło przykazanie, grzech ożył, a ja umarłem”.
W rzeczywistości Paweł nigdy nie żył bez prawa, bo przecież
urodził się w rodzinie żydowskiej, pod prawem. Bo też i Paweł
nie pisze tu o swojej teraźniejszości, ale o przeszłości
obejmującej dawne pokolenia. Dawne pokolenia nie posiadały prawa, a
„grzechu się nie poczytuje, gdy nie ma prawa” (5:13). Później,
gdy otrzymały prawo z rąk Mojżesza, umarły w osobistych
grzechach, bo nie były w stanie prawa doskonale przestrzegać. Przez
pewien czas również i Paweł był martwy i bezsilny jak one, bo
także żył pod tym prawem. Jego stan był taki, że mógł jedynie
zapytać: „Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (w.
24). Znalazł się ktoś taki: „Dziękuję Bogu przez Jezusa
Chrystusa” (w. 25). Zatem ze stanu śmierci uwolnił Pawła Bóg
przez Chrystusa. Wszystko więc, co wcześniej opisał, stało się
przeszłością. Jako chrześcijanin Paweł nie jest już martwy i
bezsilny. Udowadnia to w rozdziale ósmym. Podobnie stan życia i
siły ukazuje w rozdziale szóstym.
W
Rz. 7:9-11 Paweł pisze o sobie jako o umarłym z powodu grzechu. A
przecież w 6:11 pisze o chrześcijanach jako o żywych. Jeśli
apostoł, chrześcijanin, jest żywy, to nie może być jednocześnie
zabity przez grzech. Zatem Rz. 7:9-25 mówi o Pawle dawnym,
nieodrodzonym.
W
7:18-23 Paweł stwierdza, że wprawdzie posiada dobrą wolę, ale
prawa wypełnić nie potrafi, w jego ciele jest bowiem grzech, który
bierze Pawła w niewolę (w. 23). Czyli Paweł jest w niewoli swego
ciała, postępuje według ciała. W 1 Kor. 9:27 na odwrót: to
apostoł zniewala swoje ciało, a więc pokonuje grzech. Zaś w Rz.
8:1 apostoł stwierdza, że odrodzeni „nie postępują według
ciała”. No więc Paweł postępuje czy nie postępuje według
ciała? Jako chrześcijanin nie postępuje, ale dawniej (7:9-25)
postępował.
W
7:23 Paweł pisze, że jest w niewoli prawa grzechu, zaś w 8:2
pisze, że w Jezusie jest uwolniony od prawa grzechu. Według 8:2
jest uwolniony od prawa grzechu, a w 7:25 pisze, że służy prawu
grzechu. Paweł nie miał rozdwojenia jaźni. W 7:9-25 mówi o stanie
poprzedzającym łaskę.
W
7:23 Paweł pisze, że grzech nad nim panuje, a w 6:14 pisze, że
grzech nie panuje nad tymi, którzy są pod łaską. Czy Paweł był
pod łaską?
Dla
apostoła Pawła chrześcijanie są żywi i zdolni do uświęcania
się przez życie podobające się Bogu (Rz. 6:19,22). Dla Nee są
martwi i niezdolni do takiego życia, więc nie powinni próbować.
Niech Jezus sam spełnia swoje przykazania. Niech sam pełni służbę,
którą wyznaczył uczniom. Niech sam wychodzi zwycięsko z prób.
Niech sam zwycięża:
„Co
to znaczy być ukrzyżowanym z Chrystusem? Oznacza to, że od tej
chwili nie
jestem odpowiedzialny za swoje zwycięstwo ani za swoje porażki.”
(s. 87)
„Dlatego
najważniejszą rzeczą jest poddanie się. Musimy powiedzieć:
"Boże, nie mogę zwyciężyć i nie
zamierzam zwyciężyć.
Nigdy
nie będę próbował zwyciężyć".
Na tym polega ukrzyżowanie z Chrystusem.” (s. 88)
A
Chrystus odpowiada tak:
„Ten,
kto zwycięży, nie dozna szkody od drugiej śmierci.”
(Obj. 2:11)
„Lecz
kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony.”
(Mat. 24:13)
„Temu,
kto zwycięży
i zachowa aż do końca moje uczynki,
dam władzę nad narodami.” (Obj.
2:26)
Zatem
jesteś czy nie jesteś odpowiedzialny za swoje zwycięstwo? Komu
wierzysz? Jezusowi Chrystusowi czy Watchmanowi Nee, który nauczał:
„'Alleluja!
Ja, Watchman Nee, jestem beznadziejnie zepsuty'. Alleluja! Paweł nie
mógł nic ze sobą zrobić [rzekomo
też pozostawał zepsuty]. Cierpiał
przez wiele lat. Zasługiwał jedynie na przybicie do krzyża. Jeśli
dzisiaj ogłosisz, że nie jesteś już użyteczny, natychmiast
doświadczysz wybawienia. Ci, którzy próbują być dobrymi, nigdy
nie zostaną zbawieni. Podobnie
chrześcijanie, którzy postanawiają sobie być dobrymi
chrześcijanami, nigdy nie zwyciężą.”
(s. 85)
Czy
dostrzegasz już, kto to mówi? Ewangelia temu komuś odpowiada:
„...kto
sprawiedliwy, niech
nadal będzie sprawiedliwy,
a kto święty, niech
się nadal uświęca.
A oto przyjdę wkrótce, a moja zapłata jest ze mną, aby oddać
każdemu według jego
uczynków”
(Obj. 22:11-12)
„Dlatego
też zabiegamy
o to, żeby się jemu podobać,
czy mieszkamy w ciele, czy z niego wychodzimy.”
(2 Kor. 5:9)
„Ufamy
bowiem, że mamy czyste sumienie, gdyż chcemy
we wszystkim dobrze postępować.”
(Heb. 13:18)
„Kto
bowiem chce miłować życie i oglądać dni dobre, niech...
...odwróci się od zła i czyni dobro, niech szuka pokoju i dąży
do niego.
Oczy Pana bowiem zwrócone są na sprawiedliwych, a jego uszy ku ich
prośbom, lecz oblicze Pana przeciwko tym, którzy źle czynią.”
(1
Ptr 3:10-12)
Nee,
kontynuując poprzednią myśl:
„Każdego
dnia pragnę robić jedno - ogłaszać, że byłem bezużyteczny
wczoraj, że jestem bezużyteczny dzisiaj, że będę bezużyteczny
jutro. Na zawsze będę bezużyteczny.” (s. 85)
Ludzi
pod grzechem apostoł opisał tak:
„Wszyscy
zboczyli z drogi, razem
stali się nieużyteczni,
nie ma nikogo, kto by czynił dobro, nie ma ani jednego.”
(Rz. 3:12)
Do
tego właśnie namawiał Nee: bądź nieużyteczny.
A
do czego namawia Ewangelia?
„Jeśli
więc ktoś oczyści samego siebie z tego wszystkiego, będzie
naczyniem do użytku zaszczytnego, uświęconym i użytecznym
dla Pana,
przygotowanym do każdego dobrego czynu.” (2
Tym. 2:21)
Zamiast
się oczyścić, jak radził apostoł, Nee wolał być bezużyteczny
na wieki. I burzył kolejne prawdy Ewangelii:
„Bracia
i siostry, jeśli myślicie, że możecie stać się świętymi, z
pewnością poniesiecie porażkę. Jeśli myślicie, że możecie
stać się doskonali, z pewnością poniesiecie porażkę. Jeśli
myślicie, że staniecie się cierpliwi, z pewnością się wam nie
uda. Bóg nie widzi dla nas żadnej możliwości poprawy.” (s. 89)
A
więc otwarte uderzenie w wolę Bożą. Bo po cóż Pan nakazuje
odrodzonym być doskonałymi? Czy nie po to, by czynili ku temu
wszelkie starania? By wzrastali? Droga do doskonałości to proces
polegający na nauczaniu, strofowaniu, poprawianiu, wychowywaniu w
sprawiedliwości przez Słowo Boże:
2
Tym. 3:16-17
(16)
Całe
Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do
strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości;
(17)
Aby
człowiek Boży był doskonały,
do
wszelkiego dobrego dzieła w pełni przygotowany.
Porównaj:
„Jego
to głosimy, napominając każdego człowieka i nauczając każdego
człowieka we wszelkiej mądrości, aby każdego
człowieka przedstawić doskonałym w Chrystusie Jezusie.”
(Kol. 1:28)
„Cierpliwość
zaś niech dopełni swego dzieła, abyście
byli doskonali i zupełni,
niemający
żadnych braków.”
(Jak. 1:4)
Taką
właśnie miarę przykłada do nas Bóg:
„Bądź
czujny i utwierdź, co pozostało, a co bliskie jest śmierci. Nie
uznałem bowiem twoich
uczynków za doskonałe przed Bogiem.”
(Obj. 3:2)
Czyich
uczynków Jezus nie uznał za doskonałe? Swoich własnych? Jak
trzeba być ślepym, by nie dostrzec tu, że Jezus czyni nas
odpowiedzialnymi za nasze życie i wybory?
Nee
na odwrót. Chrześcijanin nie jest za nic odpowiedzialny.
Odpowiedzialność za wszystko ponosi sam Chrystus. Nawet w obliczu
pokus chrześcijanin ma wierzyć, że jest wolny od
odpowiedzialności:
„Dlatego,
bracia i siostry, bez względu na to, jaka spotka was pokusa i
niezależnie od tego, jakie macie uczucia, powinniście powiedzieć:
'Żyję w wierze w Syna Bożego. Nie spoczywa na mnie żadna
odpowiedzialność. Poddaję się'.” (s. 94)
„'Panie,
ja nie podejmuję się kontroli nad tą sytuacją; mój wybuchowy
charakter to nie moja sprawa; zwycięstwo jest Twoją sprawą. Nie
potrafię zapanować nad swoim charakterem. Panie, Ty musisz
wziąć za to odpowiedzialność'. Jeśli potraficie to powiedzieć,
wtedy naprawdę się poddajecie.” (s. 106)
„Walka
należy do Pana, nie do nas. To Pan jest za wszystko odpowiedzialny.”
(s. 162)
Rozważmy
poniższy werset:
„Niech
więc człowiek bada samego siebie i tak niech je z tego chleba, i
niech pije z tego kielicha.”
(1
Kor. 11:28)
Chrześcijanin
ma oceniać siebie, czy jest godny przystąpić do Wieczerzy
Pańskiej. Te słowa nie miałyby sensu, gdyby człowiek nie ponosił
odpowiedzialności za swoje życie i czyny, przenosząc ją rzekomo
na Jezusa. Bo wówczas to nie my musielibyśmy oceniać siebie, czy
jesteśmy godni, ale Jezus. Czy jednak Jezus mógłby popełnić w
nas choć jeden grzech? Każdy uczeń Nee powinien więc odpowiedzieć
sobie na pytanie, czy po tym, jak „zrezygnował”
i „uwierzył”
(że Jezus zwycięża zamiast niego), czy po tym popełnił choć
jeden grzech. Na pewno tak. Niech zapyta siebie: kto popełnił ten
grzech, Jezus czy ja? Jeśli mówisz: Jezus, to bluźnisz. Jeśli zaś
zgrzeszyłeś ty, to znaczy, że Nee cię okłamał, gdy obiecał, że
Jezus będzie zwyciężał ZAMIAST ciebie. Zrobiłeś to, co kazał
Nee, a jednak, jak przedtem, tak i teraz zdarzają ci się grzechy.
Jezus nie może grzeszyć, więc są to twoje grzechy. Zatem Jezus
nie zastąpił cię w spełnianiu woli Bożej, a praktyka nauczana
przez Nee jest oszustwem.
Jezus
rozlicza nas za nasze uczynki, wymaga, żeby były doskonałe, czyni
nas za to odpowiedzialnymi. Usprawiedliwia nas, gdy się potykamy,
ale tylko wówczas, jeśli wymaganą doskonałość wciąż
traktujemy jako nasz cel. Ostrzega, że tylko nasze zwycięstwo
uchroni nas od drugiej śmierci. Ktoś napisał, że dopóki
walczymy, zwyciężamy. Nee odpowiada: niech sobie Chrystus sam to
wykonuje, niech sam zwycięża, niech sam będzie za wszystko
odpowiedzialny. A nasza rola? Nee naucza:
„Zwyciężanie
jest odmową zrobienia czegokolwiek.
Zwyciężanie jest niezwracaniem uwagi na sytuację i odwróceniem
się od niej. Jeśli nic nie zrobicie, jeśli nie zwrócicie na daną
sytuację uwagi i odwrócicie się od niej, wtedy się poddajecie.
Zwycięstwo
nie ma z wami nic wspólnego. Wy jesteście już martwi; to Chrystus
za was zwycięża.
Zwycięstwo ma miejsce wtedy, kiedy wy umrzecie, a będzie żył
Chrystus.” (s. 106)
I
ponownie Nee przekłamał fragment Pisma:
„Czy
wierzymy, że jest On naszą Głową, jak mówi Biblia i że jako
Głowa przejmuje On całą odpowiedzialność? Boże Słowo mówi, że
Chrystus jest naszą Głową. Czy wierzymy, że On naprawdę jest
naszą Głową? Czy wierzymy, że nie spoczywa już na nas żadna
odpowiedzialność i że od teraz On będzie za wszystko
odpowiedzialny, że jest odpowiedzialny teraz, dokładnie w tym
momencie?” (s. 90)
Pewien
żonaty człowiek wyjechał za granicę. Jako głowa rodziny,
zostawił żonie instrukcje postępowania i powierzył jej ważne
sprawy. Utrzymywał z nią kontakt, by doglądać, czy wszystko
dzieje się zgodnie z jego wolą i w razie czego dać dodatkową
radę. Jednak żona przestała troszczyć się o powierzone sprawy.
Twierdziła, że jest wolna od odpowiedzialności za swoje życie, a
więc za wszystkie sprawy. Argumentowała tak: Słowo Boże mówi, że
mąż jest głową żony. Skoro jest głową, to znaczy, że to on
jest za wszystko odpowiedzialny. Ja nie jestem głową, więc nie
jestem odpowiedzialna za nic. Gdybym próbowała załatwiać nasze
sprawy, to tak, jakbym próbowała być głową rodziny. Obraziłabym
w ten sposób męża, a tego nie chcę, gdyż go kocham. O, jak
bardzo go kocham. Niech sobie sam załatwia wszystkie sprawy. Ależ
ja go strasznie kocham. Niech załatwia wszystko za mnie.
Ktoś
mógłby rzec: cwana sztuka. Czyżby? Jeśli przekonałaby kogoś
takim argumentem, to chyba tylko ludzi tak bardzo zdesperowanych w
pragnieniu nic-nie-robienia, że aż zaślepionych. A jednak takim
właśnie desperackim argumentem posłużył się Nee, wykorzystując
myśl Pawła o Chrystusie jako Głowie Kościoła. Ale Paweł
napisał:
„Bo
mąż
jest głową żony, jak
i
Chrystus głową kościoła...”
(Efz 5:23)
Mąż
jest głową żony – czy znaczy to, że żona nie ponosi żadnej
odpowiedzialności za swoje życie? Czy odpowiedzialność za jej
błędne wybory ponosi mąż, a ona jest wolna i zawsze zwycięska?
Chrystus
jest Głową Kościoła – czy znaczy to, że chrześcijanin nie
ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje życie? Czy
odpowiedzialność za jego błędne wybory ponosi Chrystus, podczas
gdy on jest wolny i zawsze zwycięski?
Tak
więc głównym przesłaniem Nee jest „poddanie się”,
„rezygnacja”, co oznacza duchową śmierć i samoodłączenie się
od Chrystusa. Nieludzkim żartem było nazwanie tego „zwycięskim
życiem”.
Ale
żeby ta fałszywa nauka mogła w ludziach trwać, Nee musiał ją
zabezpieczyć. Jest przecież oczywiste, że „poddanie się”,
czyli rezygnacja z walki z pokusami i porzucenie gorliwej służby
dla Boga, musi przynieść katastrofalne skutki. Powrót pod władzę
grzechu musi wydać złe owoce. Co na to ludzkie sumienie, które
przecież zetknęło się z Ewangelią? Czyż człowiek, widząc złe
rezultaty, nie zechce nauki Nee porzucić? Czyż nie uzna jej za
nieskuteczną? Toteż Nee użył argumentu następującego. Najpierw
uwierz, że posiadasz zwycięstwo nad grzechem. Wierz w to, mimo że
nadal wydajesz złe owoce i szatan (w rzeczywistości: sumienie) cię
oskarża. Nie próbuj opierać się pokusom. Nie próbuj się
poprawić. Jeśli będziesz wierzyć w zwycięstwo, po jakimś czasie
pojawią się dobre owoce. Nee określał to jako „uwierzenie”.
Innymi słowy: zgaśnij i uwierz, że świecisz.
„Pewna
siostra powiedziała, iż poddała się i uwierzyła, że Pan żyje w
niej, ale nie waży się powiedzieć, że zwyciężyła. To dlatego,
że odkąd przyjęła Pana Jezusa jako swoje zwycięstwo, nigdy tego
w żaden sposób nie odczuła. Bracia i siostry, uwierzyć to znaczy
mieć w coś absolutną wiarę; uczucia nie odgrywają w tym żadnej
roli.” (s. 124)
„Kiedy
zapytałem jednej siostry, czy już się poddała, powiedziała, że
tak. Kiedy zapytałem, w jaki sposób się poddała, odpowiedziała:
'Mówię Bogu, że nie mogę nic zrobić. Nie będę już podejmować
za nic odpowiedzialności. Od tej chwili oddaję Mu wszystko, bez
względu na to, czy doświadczę zwycięstwa, czy porażki'.
Gdybyście jednak zapytali tę siostrę, czy doświadczyła
zwycięstwa, odpowiedziałaby, że nie odważyłaby się tak
powiedzieć. Dlaczego miałaby się na to nie odważyć?
Odpowiedziała, że nie czuje, by zwyciężyła i nie dostrzega
rezultatów zwycięstwa.” (s. 93)
A
więc kobieta posłuchała wcześniej Nee, „poddała się”, tzn.
zrezygnowała z odpowiedzialności za walkę z grzechem i służbę
sprawiedliwości. Jej życie stało się porażką, tak że mogła
jedynie stwierdzić, że „nie dostrzega rezultatów zwycięstwa”.
Co na to Nee?
„Powiedziałem
jej, że jeśli wierzy w Boży fakt oraz w to, że Pan Jezus jest
zwycięstwem i że On żyje w niej, powinna natychmiast uwierzyć, że
zwyciężyła. Jeśli natomiast będzie oczekiwać rezultatów, nigdy
nie doświadczy zwycięstwa.” (s. 93)
Czy
już wszystko jasne? Wierz w to, że masz zwycięskie życie, chociaż
twoje życie jest porażką. Oto „zwycięskie życie”. Ale Nee
powiedział tej nieszczęsnej kobiecie coś więcej. Powiedział jej,
że jeśli będzie oczekiwać rezultatów, czyli dobrych owoców, to
nigdy nie doświadczy zwycięstwa. Zabezpieczył więc swoją naukę,
żeby nie podlegała ocenie. Zwycięstwo jest, choć go nie widać.
Masz wierzyć, że ono jest. Nie można tego w żaden sposób
potwierdzić. Nie widać go w owocach, ale i nie widać go w
Ewangelii, bo ona o takim zwycięstwie nie naucza. Zwycięstwo
głoszone przez Nee to nowa szata króla z baśni Andersena.
Niewidzialna. Oszuści, którzy tę „szatę” „uszyli”,
zastrzegli, że nie mogą jej ujrzeć ludzie głupi. Zabezpieczyli
się w ten sposób przed zdemaskowaniem. Szata jest, ale głupi jej
nie widzą. Zwycięstwo jest, ale duchowo głupi go nie widzą. Tylko
mądrzy je widzą – przez „uwierzenie”. A jeśli w to wątpią,
to według Nee mają grzech:
„Pewna
siostra zupełnie się poddała i wszystko oddała Panu. Zapytałem
ją, czy zwyciężyła, a ona odpowiedziała, że nie jest tego
pewna. Zapytałem dlaczego, a ona odparła, że jeszcze nie zauważyła
żadnych rezultatów. Powiedziałem jej szczerze: 'Popełniłaś
największy grzech, jaki popełnić może człowiek: grzech
niewiary.'” (s. 125)
Tak
oto Nee uczynił grzechem niewiarę w zwycięstwo, którego owocem są
porażki. Nakazał „poddać się”, „zrezygnować”, czyli
przestać poskramiać grzech. Brak poskramiania grzechu oznacza
folgowanie mu (patrz: Kain). Potem pod groźbą grzechu nakazał
wierzyć, że takie folgowanie grzechowi jest zwycięstwem. A więc
całkowite odwrócenie Ewangelii: grzech nie przeczy zwycięstwu, a
prawdziwym grzechem jest wątpienie w to.
Nee
twierdził, że rezultaty, owszem, przyjdą, tyle że później. Nie
wiadomo dokładnie kiedy.
„Bóg
dał wam zwycięstwo, jeśli się poddacie, zrezygnujecie i stracicie
co do siebie wszelką nadzieję, możecie natychmiast uwierzyć, że
otrzymaliście zwycięskie życie. Syn Boży żyjąc w was, przejawia
w was swoje zwycięstwo. Kiedy uwierzycie w to, przyjdą rezultaty.
Jeśli jednak będziecie czekać, aż przyjdą rezultaty, nigdy ich
nie ujrzycie, nawet jeśli będziecie się o nie modlić.” (s. 93)
„My
chcemy zobaczyć rezultaty natychmiast po tym, jak uwierzymy. Chcemy
mieć doświadczenie natychmiast po tym, jak uwierzymy. Ale bracia i
siostry, czy nie możemy wytrwać w wierze w Boga przez trzy dni albo
trzy miesiące?” (s. 138)
Tak
więc zrezygnujcie (przestańcie poskramiać grzech i robić
cokolwiek dla Boga) i uwierzcie w zwycięstwo, to przyjdą rezultaty.
Nie wiadomo kiedy. Może za trzy dni, może za trzy miesiące. Po
prostu kiedyś przyjdą. Ale jak będziecie czekać na rezultaty, to
nie przyjdą. Cała skuteczność nauki Nee uzależniona została od
porzucenia nadziei na wydawanie owoców. Ciekawe, dlaczego dla Nee
było tak ważne to, by nie czekać na rezultaty. Być może
pragnienie posiadania rezultatów, dobrych owoców, pchałoby
wierzących do walki z grzechem i do dobrych czynów. Byłoby to
wbrew przesłaniu Nee.
W
kolejnych dwóch poselstwach (rozdziały 6 i 7) Nee bardziej
szczegółowo omówił temat „poddania się” i „uwierzenia”.
Obie te rzeczy zostały wyżej naświetlone, ale warto dorzucić
jeszcze kilka cytatów z tych rozdziałów.
Z
rozdziału 6:
„Musimy
zdać sobie sprawę, że sekret
naszego zwycięstwa leży w naszej bezczynności,
a nie w przejęciu przez nas kontroli. Kiedy tylko staramy się
zapanować nad sytuacją, ponosimy porażkę. Bracia i siostry, to
najbardziej zadziwiająca rzecz! Bóg chce odsunąć nas na bok i
pozwolić swojemu Synowi, aby zwyciężył za nas.” (s. 104)
W
temacie bezczynności ponownie przywołajmy Piotra:
2
Ptr 1:5-8
(5)
Dlatego
też, dokładając
wszelkich starań, dodajcie
do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie;
(6)
Do
poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do
cierpliwości pobożność;
(7)
Do
pobożności braterską życzliwość, a do życzliwości braterskiej
miłość.
(8)
Gdy
bowiem będą one w was, i to w obfitości, to nie uczynią was
bezczynnymi
ani bezowocnymi w poznawaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa.
A
oto jak Nee odcinał swoich uczniów od ostatniej deski ratunku, jaką
jest wołanie: Panie, ratuj!
„Krótka
modlitwa jest poddaniem się. Jeśli zaś ktoś wciąż modli się:
"Panie, ratuj..." pięć czy sześć razy, już został
pokonany. (...) Gdyby się tak dużo nie modlił, wciąż mógłby
zwyciężyć. Bracia i siostry, pamiętajcie, że Szatan próbuje
skłonić was do zrobienia czegoś. Dopóki tylko próbujemy coś
zrobić, nawet jeśli jest to modlitwa, on dostanie to, czego chce.”
(s. 105)
Tak
więc nawet wołanie przerażonego dziecka do Ojca, które to wołanie
ma ogromną moc pobudzania Bożej litości, Nee z premedytacją
rozbijał. A oto „właściwa” modlitwa:
„Wystarczy,
że powiecie Panu: "Panie, oddaję wszystko Tobie. Od tej chwili
nie
będę się przejmował tym, czy jestem dobry, czy zły".
Kiedy już oddacie się w ten sposób Bogu, Bóg z pewnością
przyjmie to, co Mu oddajecie. Wszystko, co musicie zrobić, to oddać
to, co macie, Panu.” (s. 107)
To
kolejna ważna definicja. Oddawać wszystko Panu to według Nee
deklarować Mu: „nie
będę się przejmował tym, czy jestem dobry, czy zły”.
W ten sposób synonimem słów „nie chcę się poprawić” mogą
być słowa „oddałem to Panu”. I
odpowiedź apostolska:
„Brzydźcie
się złem, trzymając się tego, co dobre.”
(Rz. 12:9)
„Umiłowany,
nie naśladuj tego, co złe, lecz to, co dobre. Kto czyni dobrze,
jest z Boga, kto zaś czyni źle, nie widział Boga.”
(3 Jana 1:11)
W
świetle powyższych przykładów nie dziwią takie oto oszczerstwa:
„Bóg
mówi, że my w ogóle nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych
dobrych czynów.” (s. 41-42)
„Bóg
mówi, że nie ma potrzeby czegokolwiek robić, my jednak wciąż
chcemy zrobić wiele rzeczy.” (s. 110)
Oto,
co naprawdę mówi Bóg:
„Pamiętaj
więc, skąd spadłeś, i pokutuj, i
spełniaj pierwsze uczynki.”
(Obj. 2:5)
Z
rozdziału 7:
„Dzięki
i chwała Panu, zwycięskie życie nie zależy od naszego pamiętania
o Panu, lecz wynika z tego, że Pan pamięta o nas. Byłoby
to dla nas niezwykle trudne zadanie, gdybyśmy mieli pamiętać o
Panu.”
(s. 123)
I
odpowiedź na to:
„Panie,
dusza tęskni za twoim imieniem, chce o tobie pamiętać. Moja dusza
tęskni za tobą w nocy i mój duch poszukuje ciebie, bo gdy twoje
sądy docierają do ziemi, mieszkańcy jej okręgu uczą się
sprawiedliwości.”
(Izaj. 26:8-9, BW)
Rozdział
8
„Dzisiaj
wieczorem będę mówił o doświadczaniu albo inaczej wypróbowywaniu
wiary.” (s. 128)
W
rzeczywistości chodzi o wypróbowywanie „uwierzenia”. Czyli
wiary w to, że posiada się zwycięstwo mimo zgaszenia w sobie
duchowego życia i zaniechania wydawania dobrych owoców.
„Bóg
chce wypróbować naszą wiarę, aby upewnić się, że nasza wiara
jest wiarą” (s. 130).
Na
czym polega ta próba?
„Kiedy
już zwyciężycie i nie zgrzeszycie przez tydzień, dwa tygodnie,
trzy czy nawet cztery albo pięć tygodni, myślicie, że staliście
się dobrzy, że się zmieniliście i że dojrzeliście. Możecie
zacząć cenić samych siebie i chlubić się sobą. Dlatego Bóg
podda was próbie i sprawi, że poniesiecie porażkę, abyście sobie
uświadomili, że wcale się nie zmieniliście.” (s. 131)
A
więc, zdaniem Nee, Bóg nie może znieść tego, że jakiś
chrześcijanin dostrzegł w sobie pozytywne zmiany, których przecież
sam Bóg wymaga (1 Tym. 4:15). W takiej sytuacji Bóg zsyła próbę,
i to taką, która „sprawi, że poniesiecie porażkę”. Zatem i
na Pawła spadłaby taka kara, bo chciał się stać lepszy w
aspekcie cierpliwości: „chlubimy
się też uciskami, wiedząc, że ucisk wyrabia cierpliwość”
(Rz. 5:3).
Co
mówi Ewangelia o roli Boga, gdy chodzi o próby? Czy Bóg chce nas
pognębić?
„...Bóg
jest wierny i nie
pozwoli, żebyście byli kuszeni ponad wasze siły,
ale wraz z pokusą da
wyjście, żebyście mogli ją znieść.”
(1 Kor. 10:13)
Ewangelia
mówi też co innego o przyczynie prób:
„I
powiedział Pan: Szymonie, Szymonie, oto szatan
wyprosił,
żeby was przesiać jak pszenicę. Lecz ja
prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara.
Ty zaś, gdy się nawrócisz, utwierdzaj swoich braci.”
(Łuk 22:31-32)
Widać
więc dokładnie, jaka jest przyczyna prób i jaki jest w tym udział
Boga. Stwórca nie kusi swoich dzieci, jak chciałby tego Nee.
Jedynie próby dopuszcza dla dobra nadrzędnego. Ale nie po to, by
„sprawić, że poniesiecie porażkę”, jak naucza Nee. Wprost
przeciwnie:
Jak.
1:2-4
(2)
Poczytujcie
to sobie za największą radość, moi bracia, gdy rozmaite próby
przechodzicie;
(3)
Wiedząc,
że doświadczenie waszej wiary wyrabia cierpliwość.
(4)
Cierpliwość
zaś niech dopełni swego dzieła, abyście byli doskonali i zupełni,
niemający żadnych braków.
Mamy
więc z jednej strony naukę Nee: „Bóg
podda was próbie i sprawi, że poniesiecie porażkę, abyście sobie
uświadomili, że wcale się nie
zmieniliście”.
Z drugiej strony mamy naukę Ewangelii, że próby istnieją w celu
przemiany: „doświadczenie
waszej wiary wyrabia cierpliwość (…),
abyście byli doskonali i zupełni, niemający żadnych braków.”
Czym
jest próba? Według Ewangelii przegrać na próbie to ulec pokusie,
ulec grzechowi, zgrzeszyć. W nauce Nee próba polega na czymś
innym. Nie polega na kwestii, czy człowiek zgrzeszy, czy nie, ale na
kwestii, czy mimo grzechu nadal wierzy, że posiada zwycięstwo.
Jeśli grzeszy i wierzy, że zwycięża, znaczy, że próbę
przechodzi zwycięsko. Aby słuchacze dokładnie to zrozumieli, Nee
posłużył się ilustracją choroby. Próba to jakby choroba, a
popełniane grzechy to jakby jej symptomy.
„To
wszystko, co załamuje się w obliczu próby, nie jest wiarą. (...)
Pamiętam, jak kiedyś byłem chory i leżałem w łóżku. Jeden
brat przyszedł i zmierzył mi temperaturę i puls. Miałem wysoką
gorączkę i szybkie tętno. Przez kilka nocy przed jego wizytą nie
byłem w stanie spać; wydawało mi się, że stoję u bram śmierci.
(...) Kiedy ów brat znowu zmierzył mi temperaturę, okazało się,
że jest wyższa, a mój puls był nawet jeszcze szybszy. Szatan
ciężko pracował. Nie tracąc czasu, przyszedł do mnie i
powiedział: "Co to za obietnica? Bóg obiecał, że będziesz
żył, ale najwidoczniej nie wygląda, abyś żył". Słowa
Szatana wydawały się bardzo przekonujące. Właśnie wtedy jednak
Pan dał mi dwa wersety. (...) Bóg mówi, że Jego słowo jest
prawdą, a wszystko inne próżną marnością. Jeśli słowo Boże
jest prawdziwe, moja
temperatura musiała być fałszywa, mój puls musiał być fałszywy
i moja bezsenność również musiała być fałszywa. Dlatego
natychmiast podziękowałem Panu, mówiąc: "List do Rzymian
8,11 jest prawdziwy, a te wszystkie symptomy choroby są fałszywe".
To
było tym, w co wierzyłem
i to było tym, co ogłaszałem. Do popołudnia wysoka gorączka
ustąpiła i tętno się zwolniło. Wieczorem znowu byłem w stanie
spać.” (s. 135/136)
Uległość
grzechom porównał do symptomów choroby. Zamiast ją leczyć,
poleca wmawiać sobie, że symptomy choroby (grzechy) są fałszywe,
a więc, że jest się zdrowym (że ma się zwycięstwo). Poleca
wierzyć w to i ogłaszać to, a wtedy choroba (chęć grzeszenia)
rzekomo ustąpi. To jest właśnie zwycięstwo na próbie według
Nee. Nie wkładać wysiłku w poskramianie grzechów (symptomów
choroby), a tylko wierzyć i ogłaszać, że popełniane grzechy nie
przeczą zwycięstwu. Ma to spowodować, że grzechy w końcu znikną
(choroba Nee minęła bez leczenia).
A
więc to, co Bóg uznaje za porażkę na próbie (uległość
grzechowi), Nee uznaje za zwycięstwo na próbie, byle tylko nie
wątpić, że jest się zwycięskim.
Pod
koniec tego poselstwa Nee powiedział:
„Wiara
jest staniem po Bożej stronie, po stronie Jego Słowa i po stronie
przeciwnej względem naszych okoliczności. Na tym polega
zwyciężanie. Szatan mówi, że jesteśmy nieczyści, my zaś
mówimy, że Chrystus jest naszą świętością. Szatan mówi, że
jesteśmy pyszni, a my mówimy, że Chrystus jest naszą pokorą.
Szatan mówi, że ponieśliśmy porażkę, lecz my mówimy, że
Chrystus jest naszym zwycięstwem.” (s. 140)
A
zatem uczniowie Nee grzeszą, a kiedy „szatan” – to znaczy ich
sumienie – mówi im o tych grzechach, to mają mówić, że
wprawdzie oni grzeszą, ale zwycięża za nich Chrystus. W wyniku
takiej praktyki wszystkie pokusy znikną: str. 126, 146, 50. Z tym że
„po
tym, jak doświadczymy zwycięskiego życia, pokusy mogą zacząć
się pojawiać częściej niż kiedykolwiek.”
(s.
140)
Rozdział
9
Na
wstępie Nee podsumował te elementy nauczania, które już
„objawił”:
„Zobaczyliśmy,
że nasze doświadczenie było historią ciągłych porażek.
Zobaczyliśmy również, że życie, które przeznaczył dla nas Bóg,
jest daleko lepsze niż nasze obecne chrześcijańskie doświadczenie.
Po trzecie, zobaczyliśmy, że zwycięskie życie, które Bóg nam
dał, to Chrystus i że ludzkie
sposoby, takie jak poskramianie siebie, zmaganie się, modlitwy itp.
są bezużyteczne.
Po czwarte, zobaczyliśmy, że istnieje pięć cech zwycięskiego
życia, z których najważniejsza to ta, że życie to polega na
wymianie, a nie na zmianie. Po piąte, zobaczyliśmy warunki
konieczne do doświadczania takiego życia. Dwoma podstawowymi
warunkami są: (1) rezygnacja, czyli poddanie się i (2)
uwierzenie.(...) Po szóste, zobaczyliśmy, co to znaczy poddać się.
Po siódme, zobaczyliśmy, że wiara jest urzeczywistnieniem tego, co
zrobił Bóg. Po ósme, zobaczyliśmy, że chociaż nawet
uwierzyliśmy, nasza wiara musi zostać wypróbowana. Dzisiaj
wieczorem zastanowimy się nad kolejną sprawą, związaną ze
zwycięskim życiem — drogą do wzrostu.” (s. 141)
Widać
tu, że dla Nee również modlitwy były bezużyteczne. Oczywiście
nie wszystkie. Za użyteczne uznawał te modlitwy, w których
człowiek deklaruje Bogu swą bezużyteczność. Czyli antymodlitwy.
Dalej
Nee przyznał, że nękające uczniów grzechy powinny zostać
zwyciężone. Jak to ma wyglądać w praktyce?
„Są
zatem dwa rodzaje pokus, jakie spotykamy w naszym codziennym życiu.
Jeden rodzaj nie daje nam szansy się przygotować; przychodzą one
nagle. Drugi rodzaj nadchodzi stopniowo; pokusy przychodzą pod
postacią stopniowych sugestii.” (s. 144)
Problem
pierwszego rodzaju pokus, tych nagłych, Nee rozwiązał tak:
„Pierwszą
modlitwą jest powiedzenie Panu: "Wyzwól mnie od pokus. Nie
pozwól, aby przyszły na mnie, nie dając mi szansy, aby o nich
pomyśleć. Nie pozwól mi zgrzeszyć, nie mając szansy, aby się
nad tym wcześniej zastanowić". Pan może wyzwolić nas od
wszelkich pokus, o których nie mamy szansy nawet pomyśleć. Jest to
bardzo cenna modlitwa i uratowała ona wielu ludzi.” (s. 145)
I
już. Wychodzi na to, że uczniowie Nee nie miewają pierwszego
rodzaju pokus. A co z drugim rodzajem pokus?
„Drugi
rodzaj pokus nie przychodzi nagle, a raczej stopniowo. Pozostaje i
raz po raz nas kusi. Jak powinniśmy postąpić z takim rodzajem
pokus? Nie
powinniśmy zwracać na nie uwagi ani z nimi walczyć.
Wszystko zależy od Pana Jezusa. 'Ja wciąż jestem taki sam, jak
dawniej; nadal
jestem słaby, nadal nie umiem dać odporu pokusie.
Panie, nie potrafię sobie poradzić. Nie tylko nie mogę sobie
poradzić, ale również nie
będę próbował sobie poradzić.
Panie, nie potrafię być cierpliwy i nie
będę próbował być cierpliwy.
Nie mogłem sobie poradzić w przeszłości i nie mogę sobie
poradzić teraz. Dziękuję Ci i chwalę Cię, że nie mogę sobie
poradzić. Alleluja!' (...) Jeśli zmagamy się z pokusami i
próbujemy z nimi walczyć, wydaje się, że one nie chcą odejść.
Kiedy natomiast ogłaszamy, że nie możemy sobie poradzić i że Bóg
może sobie poradzić oraz kiedy chlubimy się naszymi słabościami
[chodzi
mu o grzeszność] i
oddajemy chwałę Bożej mocy, pokusy odejdą.” (s. 146)
Pokusy
odejdą. Z drobnym zastrzeżeniem, że „po
tym, jak doświadczymy zwycięskiego życia, pokusy mogą zacząć
się pojawiać częściej niż kiedykolwiek.” (s. 140)
Dlatego
Nee dalej napisał:
„Niektórzy
bracia pytali, czy to znaczy, że po tym, jak doświadczyliśmy
zwycięstwa, już więcej nie grzeszymy. Moja odpowiedź brzmi, że
ostatecznie wszystko osiągniemy dzięki praktyce. W trakcie jednak
wciąż istnieje możliwość popełnienia grzechu.” (s. 146)
Później
dodał, że Biblia nigdzie nie naucza, że grzech da się wyplenić,
ale wierzący w „zwycięskie życie” nie powinien już grzeszyć
(s. 147). Nie da się grzechu wyplenić, ale nie powinien grzeszyć.
Bardzo „spójna” i „budująca” myśl. Wierzący nie powinien
już grzeszyć – stwierdził tu – a kawałek wcześniej, że nie
powinniśmy walczyć z pokusami.
Następnie
udzielił takiej oto rady:
„Co
powinniśmy zrobić, jeśli zdarzy się, że poniesiemy porażkę?
Powinniśmy natychmiast przyjść do Boga i złożyć nasze grzechy
pod Jego krwią. Już za chwilę będziemy mogli spojrzeć na Pana i
powiedzieć: "Boże, dziękuję Ci i chwałę Cię, bo Twój Syn
wciąż jest moim życiem i moją świętością. On będzie wyrażał
przeze mnie swoje zwycięskie życie". W przeciągu minuty
możemy powrócić do naszej poprzedniej pozycji. Nie ma potrzeby,
abyśmy czekali pięć minut czy całą godzinę. Bóg przebacza nam
i oczyszcza nas, ale my myślimy, że powinno nam być z naszego
powodu przez jakiś czas przykro i powinniśmy ponieść nieco
większą karę, zanim zostaniemy całkowicie oczyszczeni. To po
prostu szukanie sobie kłopotu.” (s. 147/148)
W
poprzednich poselstwach Nee nauczał, by słuchacze zrezygnowali z
wysiłku w poskramianiu grzechu i w służbie sprawiedliwości.
Nauczał, by chwalili Boga i wierzyli w zwycięstwo mimo życia
pełnego porażek. Żadnych starań, żadnego wysiłku, żadnej
odpowiedzialności. Teraz zaś pouczył, jak w łatwy sposób
dokonywać samooczyszczenia: natychmiast złóżmy grzechy pod Jego
krwią, ale w taki sposób, żeby nie było nam „z
naszego powodu przez jakiś czas przykro”.
Oraz w taki sposób, żeby nie myśleć, że „powinniśmy
ponieść nieco większą karę”.
Jest to nic innego, jak eliminowanie skruchy. Przejawianie skruchy
określił jako „szukanie
sobie kłopotu”.
Co
na to Słowo Boże?
„Ofiarą
Bogu miłą jest duch skruszony, Sercem skruszonym i zgnębionym nie
wzgardzisz, Boże.”
(Ps. 51:19, BW)
A
oto, jaka jest według Nee różnica między jego nauką, a zwykłą
nauką chrześcijańską:
„Ktoś
może zapytać: 'Jeśli ktoś po wkroczeniu w doświadczanie
zwycięskiego życia wciąż ponosi porażki i potrzebuje
oczyszczenia krwią, to czy nie jest on taki sam, jak ci, którzy
nigdy nie doświadczyli zwycięstwa?' Bracia i siostry, zachodzi
między nimi poważna różnica. Zanim człowiek zwycięży, jego
życie jest zupełną klęską. Sporadycznie może on zwyciężać,
ale porażka jest u niego powtarzającym się nawykiem.”
Zatem
życie tych wszystkich chrześcijan, którzy nie wyznają nauki Nee,
jest zupełną porażką, a zwycięstwa są rzadkie. Inaczej jest z
wyznawcami nauki Nee:
„Po
tym jednak, jak zwyciężył, jego życie staje się życiem
zwycięskim. Jeśli ponosi porażki, są to porażki sporadyczne; na
ogół zwycięża on nieustannie.”
To
oczywiście również jest nieprawda, bo nauka Nee namawia do
zaprzestania poskramiania siebie, swego charakteru, swoich pokus,
wpędza więc ona jego uczniów w jedną wielką porażkę. I dalej:
„Zanim
człowiek zwycięży, wciąż powtarzają się porażki. (...) Kiedy
wkroczy w doświadczanie zwycięstwa, będzie tylko sporadycznie
ponosić porażkę, a kiedy ją poniesie, nie będzie wciąż na nowo
popełniać tych samych grzechów. Jeśli zgrzeszy, będzie to inny
grzech niż poprzednio.” (s. 148)
Wychodzi
na to, że u jego uczniów nigdy nie powtarzają się te same
grzechy. Jeśli zgrzeszyli jedząc przekąski, to już nigdy więcej
nie tkną przekąski. Jeśli wybuchnęli gniewem, już zawsze
pozostaną spokojni. To również nie może być prawdą. Jest to
baśń o nowej szacie króla.
Poddanie
się, rezygnacja, czyli w praktyce odmowa naśladowania Chrystusa.
Oto sedno nauki Watchmana Nee. Reszta jest makijażem.
Rozdział
10
Rozdział
ten nosi tytuł „Ton zwycięstwa” i można go podsumować w
słowach: stwarzajmy pozory zwycięstwa.
„Musimy
nie tylko zwyciężyć, ale mieć również właściwy ton. Jeśli
nasz ton jest zły, inni będą wątpić, czy zwyciężyliśmy i my
również będziemy w to wątpić.” (s. 158)
Warto
może jeszcze zacytować to, co jeszcze dokładniej zilustruje
wcześniej przedstawione nauki Watchmana Nee:
„Walka
należy do Pana! Zwycięstwo i porażka nie mają z nami nic
wspólnego. Wybuchowy charakter, pycha, zwątpienie, nieczyste myśli,
chciwość i wszystkie inne rodzaje grzechów nie mają z nami nic
wspólnego. Walka nie należy do nas, lecz do Boga. Bóg powiedział:
"Nie wy będziecie tam walczyć" (w. 17). Bóg wymaga
jedynie, abyśmy spokojnie stali. Chce, abyśmy opuścili ręce i
pozostawili wszystko Jemu. Musimy tylko stać spokojnie i oglądać
ocalenie Pana (w. 17). Bracia i siostry, to nie my walczymy, my
jesteśmy widzami.” (s. 159)
Opuszczenie
rąk – dobra ilustracja nauki o rezygnacji.
W
jakim sensie Bóg walczył za Izraelitów przy zdobywaniu Kanaanu i
jaka wypływa z tego nauka? Widać więc, że Bóg walczy za nas, ale
nie w sensie nadanym przez Nee. Bóg walczy za nas w takim sensie, że
jest w tym nasz wielki udział. I tak jak przy zdobywaniu Kanaan
wielu Izraelitów zginęło i odniosło rany, tak jest i z
chrześcijanami. Byli natomiast tacy, którzy Kanaanu zdobywać nie
chcieli. Nie chcieli podjąć walki, którą wyznaczył Bóg. Woleli
uniknąć wysiłku, odpowiedzialności, ryzyka i kosztów. Nigdy nie
weszli do Kanaan. Ich trupy zostały na pustyni (4 Moj., rozdz.
13-14).
Rozdział
11
Przesłaniem
tego rozdziału jest zachęta, by poświęcić dla Boga ludzi,
sprawy, rzeczy i samego siebie. I żeby być posłusznym Bożej woli.
Brzmi
pięknie i pobożnie, ale dostrzegam, że jest to zachęta do
porzucenia wszystkiego. I do spełniania własnej, a nie Bożej woli.
Nee
napisał:
„Kiedyś
wracałem z parku Hsiao-feng do domu. Już miałem wsiadać do
autobusu, ale kierowca kazał mi wysiąść. Kiedy popatrzyłem
uważnie, okazało się, że nie był to autobus zwykły, lecz
zarezerwowany. Każdy chrześcijanin powinien być osobą
"zarezerwowaną". Niestety, wielu chrześcijan jest
"ogólnie dostępnymi" chrześcijanami.” (s. 183/184)
Zarezerwowany
autobus, a więc nieprzydatny dla zwykłych ludzi. Nie będący
pomocą dla bliźnich. Czy właśnie tacy powinni być chrześcijanie?
„A
w czynieniu dobra nie bądźmy znużeni, bo w swoim czasie żąć
będziemy, jeśli nie ustaniemy. Dlatego więc, dopóki mamy czas,
czyńmy
dobrze wszystkim,
a zwłaszcza domownikom wiary.”
(Gal. 6:9-10)
„Uważajcie,
aby nikt nikomu nie odpłacał złem za zło, ale zawsze
dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich.”
(1 Tes. 5:15)
Zatem
autobus powinien zatrzymywać się i podwozić każdego
potrzebującego. Na tym polega bycie zarezerwowanym dla Boga. Pismo
mówi: miłuj Boga i bliźniego. Drugie wynika z pierwszego. Autobus
należy do Boga, który wyznaczył mu zadanie: podwozić
potrzebujących, „aby
widzieli wasze dobre uczynki i chwalili waszego Ojca, który jest w
niebie” (Mat.
5:16).
Gdyby
odciąć chrześcijan od normalnego życia, wtedy ich oddziaływanie
na świat zostałoby zneutralizowane. Nikt by ich nie widział,
byliby ukryci. Ewangelia żywa, działająca w ludziach, byłaby
schowana. „Miasto położone na górze” zniknęłoby. Świeca
byłaby postawiona pod naczyniem (Mat. 5:14-16).
Według
Nee nie ma znaczenia, czy chrześcijanin czuje się pełen żaru, czy
oziębły. Liczy się tylko to, że „poświęcił się” Bogu:
„Możemy
czuć w sobie żar albo oziębłość, ale dopóki tylko naprawdę
poświęciliśmy siebie w sercu Bogu, wszystko będzie dobrze.” (s.
185)
A
więc dla Nee nie jest ważne, czy autobus jest zimny, czy rozgrzany,
czy jeździ, czy nie jeździ. Dla Nee celem samym w sobie jest
rezerwacja. Jest to fałsz, bo Bóg wynajętemu autobusowi wyznaczył
zadania. Celem jest ich wykonywanie, a nie sama rezerwacja. Rozkładem
jazdy są nauki ewangeliczne. Autobus, który nie spełnia swojej
roli, przestaje być wynajęty. Pójdzie na złom.
W
poprzednich poselstwach Nee przekonywał słuchaczy, że nie są w
stanie wypełniać przykazań Nowego Testamentu:
„wszystkie
przykazania Nowego Testamentu również są prawem. Przez te
przykazania Bóg pokazuje nam, że nie zdołamy sobie poradzić”
(s. 66)
„Bóg
zawsze każe nam robić to, czego nie jesteśmy w stanie zrobić i
żyć życiem, jakim nie jesteśmy w stanie żyć.” (s. 114)
Teraz
natomiast, w rozdziale 11, namawia do posłuszeństwa Bożej woli.
„Bóg
dał nam Chrystusa jako nasze zwycięskie życie, abyśmy nie tylko
znali Jego wolę, lecz również byli jej posłuszni” (s. 177). O
jaką wolę mu chodzi, skoro wcześniej uznał przykazania Ewangelii
za niewykonalne? Co rozumiał tu przez wykonywanie Bożej woli?
„Kiedy
żona jednego brata była chora i inni poprosili go, aby modlił się
za swoją żonę, powiedział: "Bóg jeszcze nie powiedział mi,
żeby się za nią modlić!"” (s. 176)
Czy
widać jasno, jakiej to „Bożej woli” mamy być posłuszni? Mamy
być posłuszni iluzji, którą sobie stworzymy w naszych głowach.
Ktoś będzie miłował swoją żonę, ktoś będzie swoją
nienawidził. Ten miłujący będzie bombardowany własnymi myślami,
żeby żonę ratować. Jako uczeń Nee, zaraz uzna, że „Bóg mu
powiedział”, żeby się modlić. Z kolei ten drugi uczeń Nee,
nienawidzący żony i pragnący wziąć sobie inną, usłyszy
zupełnie odmienną „Bożą wolę”. Gdyby obaj słuchali
Ewangelii, a nie siebie samych, obaj zrobiliby to samo: padliby na
kolana ze słowami: Panie, ratuj, proszę, moją żonę! Każdy
chrześcijanin by tak uczynił. Gdyby Nee spytał go wówczas, czy
Bóg powiedział mu, żeby się za nią modlić, chrześcijanin
odparłby: „Tak, Bóg powiedział mi to w Piśmie Świętym.” Oto
fundament, na którym należy budować siebie (Mat. 7:24-27). Żadne
dodatkowe rady Boże nie przyjdą do człowieka, jeśli ten wpierw
nie przyjmie do serca Ewangelii i nie zacznie wydawać owoców. Jest
ona niezależna od naszych ukrytych instynktów i żądz, które
niektórzy chętnie braliby za wolę Bożą. Apostołowie dobrze
znali ludzką skłonność do samooszukiwania (1 Kor. 3:18; Jak.
1:22). Jeśli ktoś stoi nad swoją chorą żoną i szuka w swoim
umyśle rady Bożej, czy należy się modlić, to znaczy, że
odrzucił radę Bożą zawartą w Ewangelii i żąda objawienia
prywatnego, bardziej mu wygodnego. Taki człowiek nie tylko nie ma w
sercu Ewangelii, a więc i miłości, ale nie ma też żadnego działu
z Chrystusem. Jest biedny, ślepy i nagi. Kto odrzuca Słowo Boże,
ten sam jest odrzucony (2 Kor. 13:5). Pustkę jego serca zapełniają
węże i skorpiony i to one podpowiadają mu „wolę Bożą”.
Czy
po śmierci Chrystusa został usprawiedliwiony ktokolwiek nie znający
prawd, które dziś znamy z tekstu NT? To właśnie podstawowy sposób
przemawiania Ducha Świętego: zapisana Ewangelia – przekaz dla
zbawiania kolejnych pokoleń. Jeśli ktoś nie chce owocnie słuchać
tak bezpośredniego objawienia, czy może liczyć na pracę Ducha w
jego wnętrzu? Czy można mówić o poddaniu się Duchowi w sytuacji,
gdy nie chce się słuchać tego, co mówi? Czy można być
posłusznym Duchowi jedynie w sensie wsłuchiwania się w myśli we
własnym sercu, bez poddania się temu, czego tenże Duch naucza w
apostolskiej Ewangelii? Duch objawił instrukcje przez Pana Jezusa, a
dalej przez apostołów. Czy można mówić o prowadzeniu Duchem,
jeśli ignoruje się te instrukcje i czeka się na jakieś instrukcje
dodatkowe, jakieś bonusowe myśli czy impulsy – objawione
bezpośrednio? Czego ludzie by chcieli? Żeby Bóg mówił do nich
dwa razy? Żeby mówił przez Ewangelię, a gdy oni to ignorują,
żeby powtarzał to po raz drugi prywatnie? Czy nie byłaby to pycha?
Czy sługa gnuśny, który ukrył minę, otrzymywał jakieś
ponaglenia? Czy pan prosił go dwa razy? Przyjmijmy najpierw
instrukcje fundamentalne, starajmy się je gorliwie wypełniać, a
wtedy otrzymamy bonusy, np. gdy staniemy przed sytuacjami, które nas
przerosną (Łuk. 12:11-12). Jeśli natomiast z założenia odrzucimy
instrukcje ogólne – zapisane nauki Ducha – to jak możemy
oczekiwać od Boga rad dodatkowych, osobistych?
„Dlatego,
bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie
się przekazanych nauk, o których zostaliście pouczeni czy to przez
mowę, czy przez nasz list.”
(2
Tes. 2:15-17)
-
Jeśli
nie zaznaczono inaczej, cytaty pochodzą z Uwspółcześnionej Biblii
Gdańskiej.