poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Kwietyzm - definicja i komentarz

Chcąc zrozumieć pochodzenie nauki Watchmana Nee, Witnessa Lee i im podobnych, należy zapoznać się z poniższą definicją.

Kwietyzm – definicja wg Catholic Encyclopedia:

„Kwietyzm (łac. quies, quietus, bierność) w najszerszym znaczeniu jest doktryną, która głosi, że najwyższa ludzka doskonałość polega na swego rodzaju psychicznym samounicestwieniu i w konsekwencji na absorpcji duszy przez Bożą Istotę w czasie obecnego życia. W tym stanie „spokoju” umysł jest zupełnie bezczynny, nie myśli już ani nie pragnie, ale pozostaje bierny, gdy tymczasem działa w nim Bóg. Tak więc kwietyzm jest ogólnie mówiąc rodzajem fałszywego lub przesadnego mistycyzmu, który pod pozorem najwznioślejszej duchowości zawiera pojęcia, które konsekwentnie stosowane, okażą się zgubnymi dla moralności. Został on zaszczepiony przez panteizm i podobne teorie i zawiera osobliwe pojęcia dotyczące Bożej współpracy z ludzkimi działaniami. W węższym znaczeniu kwietyzm daje mistyczną podstawę dla nauczania różnych sekt, które powstały w Kościele tylko po to, by zostać odrzucone jako heretyckie. W niektórych z tych sekt kwietystyczna nauka stanowiła jedynie wyraźny błąd, w innych było to następstwem bardziej fundamentalnej błędnej doktryny. Kwietyzm wreszcie, w ścisłym znaczeniu tego terminu, jest doktryną wysuniętą i bronioną w XVII w. przez Molinosa i Petrucci. Z ich nauczania rozwinięto mniej radykalną formę znaną jako semikwietyzm, którego obrońcami byli Fenelon i Madame Guyon. Wszystkie te odmiany kwietyzmu kładą nacisk, większy lub mniejszy, na wewnętrzną bierność jako niezbędny warunek doskonałości; i wszystkie zostały bardzo wyraźnie zakazane przez Kościół.
W swoich głównych cechach kwietyzm jest charakterystyczny dla religii Indii. Zarówno panteistyczny brahmanizm, jak i buddyzm dążą do pewnego rodzaju samounicestwienia, stanu obojętności, w którym dusza cieszy się niewzruszonym spokojem. Sposobem na osiągnięcie tego stanu jest uznanie własnej identyczności z Brahmą, wszystko-bogiem, lub, dla buddysty, gaszenie pragnienia i w konsekwencji osiągnięcie nirwany, nie w pełni w życiu doczesnym, ale całkowicie po śmierci. Wśród Greków kwietystyczna skłonność jest reprezentowana przez stoików. Obok panteizmu, charakterystycznego dla ich teorii świata, ukazują w swojej apathei ideał przypominający obojętność, do której dążyli mistycy wschodni. Mądrym człowiekiem jest ten, kto stał się niezależny i wolny od wszelkich pragnień. Według niektórych stoików mędrzec może poddawać się najniższemu rodzajowi zmysłowości, o ile dotyczy to ciała, nie plamiąc w najmniejszym stopniu duszy. Neoplatonicy (zob.) twierdzili, że Jedność daje początek Nous lub Intelektowi duszy świata oraz duszom indywidualnym. Te w wyniku zjednoczenia z materią zapomniały o swym boskim pochodzeniu. Dlatego podstawową zasadą moralności jest powrót duszy do jej źródła. Najwyższe przeznaczenie człowieka i jego największe szczęście polega na kontemplacji Jedności, nie przez myślenie, ale przez ekstazę.
Pochodzenie tych kwietystycznych tendencji nie jest trudne do odkrycia. Chociaż mocno panteistyczna koncepcja świata może przemawiać do ludzi usposobionych filozoficznie, nie można odrzucić oczywistych danych doświadczalnych. Twierdzenie, że dusza jest częścią Boskiego bytu lub emanacją Boga podnosi wyraźnie godność człowieka, ale pozostaje faktem, że namiętność, żądza i zło moralne czynią życie ludzkie czymś nie-Boskim. Stąd pragnienie wybawienia i spokoju, co można osiągnąć tylko przez pewien rodzaj rezygnacji z działania i z podległości rzeczom zewnętrznym oraz przez wynikające z tego zanurzenie, mniej lub bardziej kompletne, w Boskiej istocie. Te aberracje mistycyzmu trwały nawet po tym, jak nauczanie chrześcijańskie objawiło ludzkości prawdę o Bogu, o ładzie moralnym i o ludzkim przeznaczeniu. Gnostycyzm, szczególnie szkoła antynomistyczna, szukał zbawienia w rodzaju intuicyjnego poznania Boskości, które zwolniło „duchowych” z obowiązku prawa moralnego. Ta sama kwietystyczna skłonność pojawia się w nauczaniu Euchitów albo Messalianów, którzy twierdzili, że modlitwa uwalnia ciało od namiętności i duszę od złej skłonności, tak że sakramenty i akty skruchy są bezużyteczne. Zostali potępieni na synodzie w Pamfilii (383) i w Efezie (431). Bogomili z późnego Średniowiecza byli prawdopodobnie ich potomkami w prostej linii.
Średniowieczny kwietyzm jest następnie reprezentowany w dziwactwach Hezychazmu, według którego najwyższym celem życia na ziemi jest kontemplacja niestworzonego światła, wskutek czego człowiek jest ściśle zjednoczony z Bogiem. Sposobami na osiąganie takiej kontemplacji są modlitwa, całkowity odpoczynek ciała i woli oraz proces autosugestii. Wśród błędów beginek i begardów, potępionych przez Sobór w Viennie (1311-12), są twierdzenia: że człowiek w obecnym życiu może osiągnąć taki stopień doskonałości, że staje się zupełnie bez zarzutu; że „doskonali” nie potrzebują pościć lub modlić się, ale mogą dowolnie udzielać ciału czegokolwiek pożąda; że nie podlegają żadnej ludzkiej władzy czy ograniczeniu nakazami Kościoła (zob. Denzinger-Bannwart, 471). Podobne przesadne twierdzenia Fraticelliego doprowadziły do ich potępienia przez Jana XXII w 1317 r. (Denzinger-Bannwart, 484 i dalej). Spośród błędów Mistrza Eckharta ten sam papież w 1329 r. zakazał twierdzeń, że (10) jesteśmy całkowicie przekształceni w Boga, tak jak chleb w sakramencie jest przemieniony w Ciało Chrystusa; że (14) skoro Bóg chce, żebym zgrzeszył, nie pragnę nie zgrzeszyć; że (18) powinniśmy wydawać owoc nie przez działania zewnętrzne, które nie czynią nas dobrymi, ale przez działania wewnętrzne, dokonywane przez Ojca w nas mieszkającego (Denzinger-Bannwart, 501 i dalej).
Bracia i Siostry Wolnego Ducha (trzynasty do piętnastego wieku) w pełnej zgodzie z ich panteistycznymi zasadami utrzymywali, że ci, którzy osiągnęli doskonałość, tj. całkowitą absorpcję w Boga, nie potrzebują zewnętrznego wyrażania czci, sakramentów czy modlitw; oni nie muszą być posłuszni żadnemu prawu, bo ich wola jest identyczna z wolą Boga; mogą też pobłażać swoim cielesnym pragnieniom w każdym stopniu bez splamienia duszy. Jest to też zasadniczo nauczanie Iluminatów (Alumbrados), sekty niepokojącej Hiszpanię w szesnastym i siedemnastym wieku.
Hiszpanem był Michał de Molinos, który opracował kwietyzm w najściślejszym znaczeniu tego terminu. Z jego pism, szczególnie z "Dux spiritualis" (Rzym, 1675), wydobyto sześćdziesiąt osiem twierdzeń, które zostały potępione przez Innocentego XI w 1687 r. (Denzinger-Bannwart, 1221 i dalej). Myśl przewodnią tego systemu zawiera pierwsze twierdzenie: człowiek musi zniszczyć swe władze [umysłowe] i to jest droga wewnętrzna (via interna); istotnie, pragnienie, by zrobić coś czynnie, jest dla Boga obraźliwe i dlatego należy całkowicie porzucić siebie dla Boga, a następnie pozostawać jak martwe ciało (twierdz. 2). Przez brak robienia czegokolwiek dusza unicestwia siebie i wraca do swego źródła, istoty Bożej, w którą jest przemieniona i ubóstwiona i wówczas Bóg mieszka w niej (5). Na tej drodze wewnętrznej dusza nie powinna myśleć ani o nagrodzie, ani o karze, o niebie lub piekle, o śmierci lub wieczności. Nie powinna troszczyć się o swój własny stan, o swe wady czy o postępy w cnocie; rezygnując ze swej woli dla Boga musi pozwolić Mu działać z Jego woli bez żadnego działania samej duszy (7-13). Kto więc powierzył się całkowicie Bogu, nie powinien prosić Boga o cokolwiek ani Mu dziękować; nie powinien zważać na pokusy ani stawiać jakiegokolwiek czynnego oporu; „a jeśli natura będzie roznamiętniona, trzeba jej na to pozwolić, ponieważ to jest natura” (14-17). W modlitwie nie należy używać obrazów ani myśli dyskursywnej [rozumowej], ale trzeba pozostawać w „nieokreślonej wierze” [„obscure faith”] i ciszy, zapominając każdą wyraźną myśl na temat Boskich atrybutów, przebywając w Bożej obecności, by Go czcić, kochać i służyć Mu, ale bez wykonywania jakichkolwiek czynów, ponieważ Bóg nie ma w nich upodobania. Wszelkie myśli, jakie pojawiają się w czasie modlitwy, choćby nawet były nieczyste lub przeciwne wierze, jeśli nie są dobrowolnie zachęcane lub odrzucane, ale są znoszone z obojętnością i rezygnacją, nie stanowią przeszkody dla modlitwy wiary, ale raczej zwiększają jej doskonałość. Kto pragnie pobożności zmysłowej, ten szuka nie Boga, lecz samego siebie; w rzeczywistości każdy zmysłowy skutek doświadczany w duchowym życiu jest ohydny, obrzydliwy, nieczysty (18-20).
Poza tym, że dusza pozostaje w zwykłym stanie biernej rezygnacji nie jest potrzebne żadne przygotowanie do Komunii ani też dziękczynienie po niej; dusza też nie powinna dążyć do wzbudzenia w sobie uczucia pobożności. Dusze w ciszy poddają się Bogu; a im pełniejsza jest ich rezygnacja, tym bardziej rozumieją, że nie są w stanie wygłosić nawet „Ojcze nasz”. Nie powinny one wywoływać żadnych aktów miłości do Błogosławionej Dziewicy lub świętych, albo względem człowieczeństwa Chrystusa, bo skoro są to wszystko obiekty zmysłowe, miłość do nich także jest zmysłowa. Działania zewnętrzne nie są konieczne do uświęcenia, a dzieła pokutne, tj. dobrowolne umartwianie się, powinny być odrzucone jako wielki i bezużyteczny ciężar (32-40). Bóg pozwala demonowi używać „przemocy” wobec pewnych doskonałych dusz nawet do tego stopnia, że wykonują one samodzielnie lub z innymi osobami cielesne działania. Gdy te napady mają miejsce, nie należy czynić żadnego wysiłku, ale niech demon ma swoją drogę. Skrupuły i wątpliwości trzeba odłożyć na bok. Zwłaszcza nie należy o tych rzeczach wspominać na spowiedzi, bo przez to, że nie są wyznawane dusza zwycięża demona, zdobywa „skarb pokoju” i osiąga ściślejsze zjednoczenie z Bogiem (41-52).
Droga wewnętrzna” nie ma nic wspólnego ze spowiedzią, spowiednikami, sprawami sumienia, teologią lub filozofią. Doprawdy, duszom zaawansowanym w doskonałości Bóg uniemożliwia czasami pójście do spowiedzi i udziela im tyle łaski, ile otrzymałyby w Sakramencie Pokuty. Droga wewnętrzna prowadzi do stanu, w którym namiętność jest ugaszona, grzechu już nie ma, zmysł jest umartwiony, a dusza, pragnąc tylko tego, czego pragnie Bóg, cieszy się niewzruszonym pokojem: jest to śmierć mistyczna. Podążający tą ścieżką muszą być posłuszni przełożonym pozornie; nawet ślub posłuszeństwa powzięty z powodu religii obejmuje jedynie działania zewnętrzne; tylko Bóg i kierownik wchodzi do wnętrza duszy. Twierdzenie, że dusza w jej życiu wewnętrznym powinna być rządzona przez biskupa jest doktryną nową i bardzo śmieszną; gdyż na temat rzeczy ukrytych Kościół nie wydaje osądów (55-68). (…)” [The Catholic Encyclopedia, Quietism, http://www.newadvent.org/cathen/; tłumaczenie własne]

Polska Encyklopedia Katolicka o kwietyzmie:

„(...) 2. Aspekt teologiczny – wg kwietyzmu, gdy działa łaska, wówczas człowiek winien zachowywać się biernie; przedmiotem kontemplacji winna być tylko istota Boga, a nie jego przymioty; w człowieku prawdziwie wewn. znika wszelka myśl (kwietyzm odrzuca wszystko poza bierną kontemplacją) i działanie, by jedynie Bogu pozostawić miejsce; kwietyzm pośrednio odrzucał wolną wolę, głosząc, że kontemplacja jest wyłącznym dziełem Boga i podważając działanie w człowieku łaski Bożej (charytologiczny nihilizm; → charytologia); dusze w stanie zjednoczenia mistycznego z Bogiem nie mają już wolnej woli, której pozbawił ich Stwórca; kwietyzm głosił, że człowiek powinien tylko wtedy działać, gdy odczuwa, że skłania go do tego wewnętrznie Duch Święty; stąd naturalna aktywność człowieka jest wrogiem Bożej łaski, Bóg bowiem pragnie działać w nas, ale bez nas (dualizm antropol. – człowiek zewn. nie wpływa już na człowieka wewn.); poglądy kwietystów kwestionowały wiarę w rzeczywistość osobistego → widzenia uszczęśliwiającego (visio beatifica) opartego na łasce nadprzyr., gdyż wg kwietyzmu wskutek mist. zjednoczenia człowiek zatraca swą odrębność i łączy się z Bogiem.
3. Aspekt moralny – Moralność kwietystów opierała się na przekonaniu, iż każdy chrześcijanin może osiągnąć całkowite zatopienie się w Bogu; zakładała ona uprzednią anihilację woli i świadomości („permanere velut corpus exanime”, DS 1222), która jest dziełem łaski Bożej (Deus operari vult in nobis sine nobis, tamże 1224); wg kwietyzmu Bóg działa w duszy człowieka wówczas, gdy ten „nie przeszkadza” mu swymi myślami i czynami; sprzeciwiał się tym samym poglądowi, że modlitwa jest dziełem rozumnego człowieka i stwarza niebezpieczeństwo przeceniania „biernej postawy człowieka wobec działającego Boga”; w takim stanie dusza nie pragnie niczego, a więc ani doskonałości, ani cnoty, ani szczęścia wiecznego; po uzyskaniu tego stanu już więcej nie grzeszy, nawet gdy zewnętrznie nie stosuje się do przykazań Bożych lub kośc. (ciału takiego człowieka szatan często zadaje gwałt i zmusza go do spełniania „zewnętrznych” grzesznych aktów, zwł. o charakterze seksualnym, lecz akty te nie są w stanie zniweczyć zjednoczenia z Bogiem – to usprawiedliwiało seksualny permisywizm); walka z pokusami i praktyki pokutne są więc zbędne; kwietyści widzieli zatem doskonałość mor. w absolutnie biernej i bezinteresownej postawie wewn., jak i w bezinteresownej miłości do Boga pozbawionej jakiejkolwiek aktywności i zainteresowania własnym zbawieniem; wg nich kontemplacja jest udziałem każdego, kto zada sobie trud kenozy mist. (nie zależy od wychowania, płci czy stanu i jest nieodwracalna); człowiek oddany kontemplacji nie może z własnej inicjatywy spełniać dobrych uczynków, dlatego kwietyści odrzucali zewn. kult, czynną → ascezę, modlitwę (zwł. błagalną), a nawet → medytację, dyscyplinę i intelektualny wysiłek, redukując życie rel. do jednego habitualnego aktu, dzięki któremu mistyk już nie potrzebuje Kościoła; akt ten pojmowano jako jedyną drogę do zjednoczenia z Bogiem. Kwietyzm prowadzi do stagnacji życia duchowego i moralnego permisywizmu.” [Encyklopedia Katolicka, kwietyzm]
-

Wolą Jezusa jest, byśmy Jego naukę rozumieli (Mat. 13:19,23; 15:10; Mar. 4:13), myśleli o niej (Rz. 8:5; Flp 4:8; Kol. 3:2), rozważali ją (Ps. 1:2; 119:15,99; Dz. 17:11; 2 Tym. 2:7), wzajemnie się nią budowali (1 Kor. 14:26; 1 Tes. 5:11) i przede wszystkim postępowali według niej (Flp 3:17-18; Kol. 1:10; 1 Tes. 4:1-2; Hbr 13:18). Nie ma tu miejsca na zaniechanie, choć jest oczywiście miejsce na odpoczynek, bo i sam Jezus odpoczywał. W paraboli o talentach jest jasne pouczenie, że bierność to śmierć. Zaniechanie uczynków miłości – jak wynika to np. z paraboli o owcach i kozłach – prowadzi na zatracenie.

Zatem kwietyzm jest odwróceniem Ewangelii głoszonej przez apostołów. Jest próbą przeszczepienia pogańskich wierzeń na grunt chrześcijański. Kwietyzm prowadzi do tego, że człowiek – rezygnując z rozsądzania i działania – oddaje się pod władzę swojej intuicji, którą bierze za Ducha Świętego. Taki człowiek twierdzi, że jest z Bogiem jedno i że Bóg objawia mu swą wolę bezpośrednio, ale w rzeczywistości słucha głosu własnej intuicji, za którą stoją cielesne instynkty i żądze. Bowiem Duch nie mieszka w ludziach, którzy rezygnują z działania, które tenże Duch nakazał przez apostołów. To, że nakazy Ducha zostały zapisane nie sprawiło, że przestały być aktualne. Przeciwnie, nauka Ducha została zapisana po to właśnie, żeby mogli wierzyć w nią i wykonywać ją ludzie żyjący po czasach apostolskich. To właśnie przez tę naukę uwierzyliśmy my, którzy żyjemy dziś. Przez nią uwierzyliśmy, a nie przez głos intuicji. Nie mamy być więc posłuszni intuicji, ale nauce, którą Duch przekazał nam przez apostołów. Pod tym warunkiem Duch mieszka w nas i pomaga nam spełniać wolę Bożą. Zgodnie ze słowami Piotra: „A my jesteśmy tego świadkami, tych słów, także i Duch Święty, którego Bóg dał tym, którzy są mu posłuszni” (Dz. 5:32, TBS). Gdy więc Duch Święty ustami Jezusa mówi „dobrze czyńcie”, a kwietysta woli słuchać swojej intuicji, przez którą chciwość i lenistwo mówią „nie czyń tego dobra”, to taki człowiek traci jakąkolwiek jedność z Bogiem. O ile ją w ogóle miał. Jeśli był od początku ukształtowany przez fałszywą naukę, to znaczy, że wierzył w nieprawdę. Taka wiara nie mogła go więc odrodzić, pojednać z Bogiem.
Skutki kwietystycznych rojeń widać w nauczaniu Watchmana Nee, którego cząstka została omówiona tutaj: